Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Dwóch dowódców sekcji poderwało się, by napełnić jej szklankę, co dobitnie świadczyło, że wieści o jej wyczynach już się rozeszły. W takcie spotkania miała być przerwa na posiłek, więc na stole przygotowano już zastawę. Gusky, również obecny, wyglądał trochę blado - zarówno z powodu leków, jak i samej narady. Występował nie tylko we własnym interesie, lecz był też przedstawicielem sekcji - wydawało się, że został ponownie wybrany dzięki niedawnej, korzystnej reklamie. Patsy piłowała paznokieć. - Ktoś musi pokryć wydatki - zauważyła. - Na przy- kład uległ zniszczeniu sprzęt od Namakuri-Singh, która to firma nie jest znana jako organizacja dobroczynna. - Ja też mam straty, do czego zresztą mnie upoważniłeś, Simeonie - wtrącił Gusky. - Nie ja osobiście, lecz stacja! - upomniał go ostro Simeon. Mózgi bywają przewrażliwione na punkcie osobis- tego długu, jaki muszą spłacić za wcześniejszą opiekę i eduka- cje. - Nikt me może powiedzieć, że me zrobiłem wszyst- kiego, co możliwe, by zminimalizować szkody. Strata holow- ników była nieunikniona i stacja jest moralnie zobowiązana do zrekompensowania szkód ich właścicielom. Środki na ten cel, Claren, uzyskamy od Lloyda, powołując się na klauzulę "siły wyższej". - Tak, tak, oczywiście - mruknął Claren, robiąc szybkie notatki. - Inne nieuniknione straty i zniszczenia, o których dzisiaj dyskutowaliśmy, zostaną pokryte z rezerwy budżetowej. - Naprawdę? - zapytał smętnie Gus. - Tak - przytaknął ponuro Claren. - W dobrej sprawie - dodał z ożywieniem Simeon. - W związku z roszczeniami wobec Lloyda - odezwał się Gus - będziemy się użerać z biurokratami, z biurokratycz- nymi buchalterami. Z rządowymi biurokratycznymi buchal- terami, za którymi stoją prawnicy. - "Śmiało! Do boju!..."- zaintonował Simeon. - Możemy też odwołać się do ich przyzwoitości, do- broduszności i wrodzonej szczodrości! - zasugerował Gus. Nawet Claren się z tego roześmiał. Channa wzdrygnęła się. - Więc powinniśmy być przygotowani na oskarżenia do- tyczące niegospodarności i na załamywanie rąk nad kosztami każdego wzmocnienia, rygla i łączenia. - Po chwili dodała nosowym głosem: - Nie przyszło ci do głowy, że 17,3 sekundy dodatkowej kompensacji odniosłoby równie dobry skutek, jak 17,7 sekundy? Szef administracji Claren zapewnił ich, że jego zapisy zostaną dokładnie sprawdzone, wszystkie formularze należy- cie wypełnione i na czas dostarczone do właściwych biur. - Nie posunę się aż tak daleko, by zagwarantować szybką czy nawet wczesną zapłatę - powiedział, pozwalając sobie na bardzo słaby uśmiech. - Ponieważ będziemy mieli do czynienia z departamentami, nad którymi nie mam kontroli, ale mogę wam obiecać, że zrobię co w mojej mocy, a to rzeczywiście jest już bardzo dużo. Rozległ się pomruk aprobaty. - Przynajmniej możemy zdecydować o natychmiastowym rozpoczęciu wypłat z funduszu na nieprzewidziane wydatki prywatnym osobom, które ucierpiały z powodu zniszczeń i strat - oznajmiła Channa. - A poza tym musimy się zająć naprawieniem uszkodzonych funkcji stacji. Claren. porozum się, najszybciej, jak potrafisz, z towarzystwem ubezpieczeniowym. - Powodzenia - powiedział kpiąco właściciel towarzystwa górniczego. - Zauważyłem, że zawsze z większym entuzja- zmem podchodzą do zbierania premii niż wypłacania należności. Ta uwaga wywołała kolejną falę chichotu. Channa odwróciła się do kolumny i wizerunku Simeona. - Czy w kontrakcie stacji nie ma stosownej klauzuli, która gwarantuje natychmiastowe naprawy w wypadku znacznych uszkodzeń wewnątrz stacji? - Hmmm. - Hologram znieruchomiał na moment, po czym Simeon uśmiechnął się.- Tak, istotnie... doraźne wy- datki na zachowanie integralności stacji oraz ratowanie życia, zgodnie z głównym kontraktem stacji, są pokrywane przez Lloyda. Tak więc jesteśmy w stanie pokryć wszystkie koszty. - Wspaniale - stwierdził Claren, przebiegając palcami po klawiaturze swego komputera. - Simeonie, jeszcze jeden drobiazg dotyczący ćwiczeń - odezwała się Patsy. - Oczekiwano od nas, że wiemy, co robić w razie alarmu. Jednak kiedy ogłoszono prawdziwy, bardzo dużo ludzi biegało w kółko jak oparzeni. Należałoby ich ukarać, upomnieć, żeby lepiej uważali w czasie ćwiczeń. - Ukarać? Ach, tak, ukarać. Świetnie. Dobra uwaga, Pat- sy - odpowiedział Simeon. - A ci, którzy są dłużej na stacji i powinni lepiej znać zasady postępowania, zasłużyli na cięż- szą karę. Zaboli ich kieszeń, to zaraz polepszy im się pamięć