Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
– Proszę księdza. – Chciał koniecznie zmienić temat. – Czy mógłby nam ksiądz odpowiedzieć na kilka pytań? – Oczywiście. W czym mogę pomóc? – Spojrzał na Maggie. – Jak rozumiem, wysłuchał ksiądz ostatniej spowiedzi Ronalda Jeffreysa – ciągnął Nick. – Tak, ale obowiązuje mnie tajemnica. Ufam, że to rozumiecie – powiedział cicho, jakby stracił resztki energii. Maggie pomyślała, że ksiądz pewnie jest chory. Szara skóra, płytki, nierówny oddech. Być może niewiele mu już zostało z życia. – Tak, to oczywiste – skłamała. Bo nie było oczywiste. Z jednej strony tajemnica spowiedzi, z drugiej umierające w strasznych mękach dzieci. Starała się opanować zniecierpliwienie. – Jeśli jednak jest coś, co mogłoby rzucić światło na sprawę Alvereza, mam nadzieję, że ksiądz się z nami tym podzieli. – O’Dell to irlandzkie, a przez to katolickie nazwisko, prawda? Maggie zdenerwowała się tym wtrętem. – Tak. – I do tego Maggie, po naszej świętej Małgorzacie. – Tak, chyba tak. Proszę księdza, rozumie ksiądz, że jeśli Ronald Jeffreys wyznał księdzu cokolwiek, co mogłoby nas doprowadzić do mordercy Danny’ego Alvereza, musi nam ksiądz o tym powiedzieć? – Świętość spowiedzi nie wygasa nawet w przypadku potępionych morderców, agentko O’Dell. Maggie westchnęła i obejrzała się na Morrellego, który również zaczynał mieć tego dosyć. – Proszę księdza – zaczął. – Jest jeszcze coś, w czym może nam ksiądz pomóc. Kto, oprócz księdza, może udzielić ostatniego namaszczenia? Ksiądz Francis zmieszał się. – Ostatnie namaszczenie, a właściwie sakrament chorych, powinien być udzielony przez duchownego. Jednak w wyjątkowej sytuacji można od tego odstąpić. – Kto prócz księży potrafi to zrobić? – Przed Drugim Soborem Watykańskim uczono się tego z Katechizmu z Baltimore. Jesteście oboje zbyt młodzi, żeby to pamiętać. Dzisiaj uczą tego tylko w seminarium, chociaż może to też stanowić część przygotowania diakonów. – Jakie warunki trzeba spełnić, żeby zostać diakonem? – spytała Maggie, zdenerwowana, że lista podejrzanych się wydłuża. – Wymagania są bardzo rygorystyczne. Oczywiście trzeba być dobrym katolikiem. Niestety tylko mężczyźni mogą być diakonami. Niezupełnie rozumiem, co to ma wspólnego z Ronaldem Jeffreysem. – Przykro mi, ale na razie nie możemy ojcu tego powiedzieć. – Morrelli uśmiechnął się. – Z pełnym szacunkiem. – Zerknął na Maggie, nie wiedząc, czy ma coś do dodania. Wreszcie powiedział: – Dziękujemy za pomoc. Podszedł do Maggie, dając jej znak do wyjścia. Nie spuszczała wzroku z księdza Francisa, mając nadzieję, że przejrzy tajemnicę jego oczu, zasłoniętych opadającymi powiekami, i przekona się, co ją tak przy nich trzyma. Jak gdyby te oczy czekały na jej odkrycie. Ale ksiądz skinął tylko głową i uśmiechnął się do niej. Morrelli dotknął jej ramienia. Zakręciła się na obcasach i odmaszerowała u jego boku. Za murami kościoła, na schodach, Maggie nagle przystanęła. Morrelli szedł już chodnikiem, kiedy zobaczył, że nie ma jej obok. Rozejrzał się, a potem wzruszył ramionami. – O co chodzi? – spytał. – On coś wie. Wie coś o Jeffreysie, czego nam nie powiedział. – Czego nie może nam powiedzieć. Biegiem ruszyła do góry. – O’Dell, co pani robi? Słyszała za sobą głos szeryfa, gdy pchała ciężkie drzwi i szła wzdłuż nawy. Ksiądz Francis właśnie opuszczał ołtarz i znikał za grubą zasłoną. – Ojcze! – zawołała. Echo zabrzmiało tak głośno, że poczuła, jakby złamała jakąś regułę, popełniła grzech. Jednak dzięki temu zatrzymała księdza. Cofnął się na środek ołtarza i patrzył, jak Maggie spieszy ku niemu. Morrelli był tuż za nią. – Jeśli ksiądz coś wie… Jeśli Jeffreys powiedział coś, co mogłoby zapobiec kolejnej zbrodni… Proszę księdza, czy życie niewinnego chłopca nie jest warte złamania tajemnicy spowiedzi seryjnego mordercy? Nawet nie była świadoma, że jest zadyszana