Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Ale też nie damy o sobie zapomnieć, kiedy na Koniec Roku zostanie ogłoszone Wielkie Wezwanie. Pamiętaj o tym, Qua! - Faree patrzył teraz ponad ramieniem Lanquara na pozostałych. - I wy, Slitho - posłał spojrzenie smukłej skrzydlatej kobiecie o dumnej postawie królowej i skrzydłach ze złota - i Usernie - błękitne skrzydła zadrżały, kiedy jego myśl trafiła do celu - i Cambarze. - Skrzydła tego przywódcy były szare, przechodzące w biel, cera znacznie ciemniejsza, a ciało bardziej krępe niż u pozostałych. - Zapamiętajcie! - Słowo, jakim Atra wzmocniła efekt jego przemowy, było więcej niż ostrzeżeniem, było rozkazem. Qua wlepił wzrok w dziewczynę, a potem uśmiechnął się tak chłodno, jak wcześniej ona. - Teraz mamy wspólnego wroga; lecimy tylko w tym kierunku. - On również mógł tylko przypominać, lecz Faree był pewny, że z jego słów należało także wyczytać ostrzeżenie. - Jak już uczynił to Glasrant! - posłała myślowy impuls Atra. Cokolwiek rzecznik skrzydlatych chciał jeszcze powiedzieć, nigdy nie padło to z jego ust, gdyż w tej chwili Maelen otworzyła oczy, a ciasno napięta skóra Fragona zadrżała i rozstąpiła się, ukazując oczodoły. - Stało się! - rozległ się zarówno głos, jak i impuls myślowy Maelen. - Ich latarnia zgasła, a co więcej, wiele mechanizmów obronnych i pułapek, jakie zastawili, przestało działać. A ci dwaj, mający wszcząć kłótnię w gronie swych towarzyszy, są w mocy snu! Selrena przemówiła do istoty bez maski: - Roześlij teraz swe sługi, Sorwinie! Istota w szacie uniosła obie ręce do ust i złożyła je na kształt rogu. Nabrzmiałe policzki wydęła jeszcze bardziej i rozległ się sygnał, a jego echo rozeszło się w głowie Faree. Była w nim dzikość, jakaś żądza i głód zwiastujące zagładę. Gliniaki warknęły i wybiegły w pośpiechu z tupotem ogromnych bosych stóp. Za nimi pośpieszyły stworzenia o kołyszących się i falujących ciałach zdających się zmieniać kształty w ruchu - a wszystkie formy, jakie przybierały, wszystkie bezustannie zmieniające się postaci, wywodziły się z najmroczniejszych koszmarów nocy. Jak na ironię ci, którzy od urodzenia byli zaciekłymi nieprzyjaciółmi, teraz maszerowali przeciwko wspólnemu wrogowi. Zniknęli i Faree odniósł wrażenie, że po ich wyjściu w kryształowej jaskini zrobiło się jaśniej. Zastanawiał się, jakie szkody mogli wyrządzić najeźdźcom, gdyż sprawiali wrażenie nie bardziej materialnych od obłoku mgły pojawiającego się na rozkaz Dardów. Zakatianin poruszył się po raz pierwszy, odwracając ostry pysk, aby odprowadzić ich wzrokiem. Młodzieniec wiedział, że Zoror notuje w pamięci wszystko, co się tu działo. Jakie imiona nadałby tym, którzy właśnie wyszli? Ilu z nich jeszcze wymieniono dawno temu w tak dobrze znanych mu kronikach? Niemniej jednak skoro jeden hufiec wyszedł, wszedł inny. Farę usłyszał znajome, dźwięczne tony fletu. Po tej zapowiedzi wkroczył Vestrum. Ubrany był inaczej niż poprzednio. Miał na sobie srebrny strój z kółeczek tak drobnych i miękkich, że poruszały się nawet przy oddechu. Niósł kryształowy pręt zakończony rękojeścią podobną do gardy miecza, którego Fragon nigdy nie wypuszczał z rąk. Flecista skakał w przód i w tył jak podniecony ogar, czekający, aby naszyć na jakąś zwierzynę, a idące krok za nim dwie kobiety również nosiły kolczugi; na wyciągniętym nadgarstku trzymały latające jaszczurki, mniejsze od tych, jakie towarzyszyły Faree podczas pierwszej wędrówki po tej krainie, lecz najwyraźniej należące do tej samej rasy. Nie był to koniec orszaku, gdyż tuż za Dardami szedł Vorlund, a obok niego dwaj olbrzymi człapiący ze spuszczonymi głowami, aby uniknąć bolesnego zderzenia ze sterczącymi z sufitu kryształami. Vestrum zabrał głos, jednak najwyraźniej nie zwracał się do nikogo konkretnego, lecz do wszystkich zgromadzonych, od Fragona do najmniejszego ze skrzydlatych. - Ten oto człowiek - wskazał na Vorlunda w taki sposób, jakby rzeczywiście czuł do niego jedynie lekką wrogość - postąpił tak, jak obiecał, wysłał swego posłańca. - A ty, Vestrumie, czego dokonałeś? - Selrena pierwsza przerwała ciszę, jaka zapadła po tej wiadomości. - Dopilnowałem, aby nie było zdrady w tym, co zrobiono! - odparł chłodno Darda. Teraz po raz pierwszy spojrzał na Faree i błyskawicznym ruchem wymierzył pręt w jego głowę. Po klindze przebiegł punkcik tęczowego światła. Pamięć Faree znów odżyła. Młodzieniec zrobił dwa kroki naprzód, uniósł obandażowaną dłoń i chwycił koniec pręta. Kryształ był chłodny, wydawał się promieniować przenikliwym zimnem, lecz Faree nie wypuścił go przez dziesięć powolnych oddechów. Potem opuścił rękę i jego spokojne, przenikliwe spojrzenie napotkało wzrok Vestruma. Czyżby w oczach bacznie przyglądającego mu się Dardy odmalował się lekki cień rozczarowania? Faree nie był tego pewny. - No i cóż, Vestrumie. - Tym razem Atra przerwała milczenie, kiedy podskakujący flecista usiadł u stóp swego pana i zaczął wygrywać na swoim instrumencie dźwięczne trele. - Wierzysz w to? Czy też za chwilę oznajmisz, że Glasrant potrafi ukryć przed tobą swoje myśli? - Dość tego! - Po raz pierwszy Faree zobaczył, że Fragon wstaje. Wyprostowany Darda był równie wysoki, co chudy; mógł się mierzyć z gigantami, którzy przybyli z Vorlundem. - Cokolwiek mogło tkwić w tych dwojgu, już znikło