Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- We flocie El Granga pojawił się obcy statek. Jego siła ognia przewyższa siłę ognia wszystkich jednostek, które możemy przeciw niemu posłać. Hal poczuł, jak ciarki przechodzą mu po grzbiecie i jeżą się włoski na przedramionach. - Co to za statek? - zapytał cicho. - Nie jestem żeglarzem, ale moi admirałowie powiedzieli mi, że ma ożaglowanie rejowe i jest fregatą. - Nazet przyjrzał się uważnie Halowi. - Musi być podobny do twojego żaglowca. - Czy wiesz, jak się nazywa jego kapitan, generale? - zapytał Hal, ale Nazet potrząsnął głową. - Wiem tylko, że zadaje dotkliwe straty flocie, która dostarcza nam zaopatrzenie z północy. - Pod jaką banderą pływa? - pytał dalej Hal. Nazet zamienił w gyyz kilka słów z jednym z oficerów, po czym zwrócił się do Hala. - Pływa pod flagą omańską, ale na jego maszcie powiewa również bandera przedstawiająca dziwnego kształtu czerwony krzyż na białym polu. - Chyba wiem, kim jest ten maruder - stwierdził ponuro Hal -i przy pierwszej nadarzającej się okazji stawię mu czoło... oczywiście jeśli Jego Arcychrześcijańska Wysokość wyda mi list kaper-ski, na podstawie którego mój statek wejdzie w skład jego floty. - Na prośbę Fasilidesa kazałem już dworskim skrybom sporządzić jego wstępną wersję. Kiedy tylko uzgodnimy warunki, podpi- 545 szę go w imieniu cesarza. - Nazet wstał z zydla. - A teraz pozwól, że pokażę ci dokładnie pozycje naszych wojsk i wojsk El Granga. Razem z innymi wyższymi dowódcami przeszli na tyły komnaty i stanęli przy okrągłym stole. Cały jego blat zajmowała gliniana makieta Morza Czerwonego i otaczających je terytoriów, wykonana z wielką dbałością o szczegóły i realistycznie pomalowana. Zaznaczono wyraźnie każde miasto i port; małe wystrugane z drzewa statki żeglowały po niebieskiej wodzie, a pułki kawalerii i piechoty symbolizowane były przez wyrzeźbione z kości słoniowej figury w stosownych mundurach. Kiedy przyglądali się z powagą makiecie, mały cesarz przysunął sobie stołek i szybko się na niego wdrapał. Śmiejąc się radośnie i naśladując dziecinnym głosikiem rżenie koni i salwy z dział, zaczął przesuwać figury po makiecie. Nazet wyciągnął rękę, żeby go powstrzymać, i Hal przyjrzał się dłoni generała. Była wąska, gładka i drobna, z długimi filigranowymi palcami i perłoworóżowymi paznokciami. Nagle wszystkiego się domyślił. - Na Boga, przecież ty jesteś kobietą! - zakrzyknął po angielsku. Nazet spiorunowała go wzrokiem i jej bursztynowe policzki pociemniały z gniewu. - Dobrze ci radzę, nie dyskredytuj mnie ze względu na mój ą płeć, kapitanie. Jako Anglik pamiętasz chyba nauczkę, jaką pod Orleanem dała waszym wojskom pewna kobieta. Owszem, ale to było przeszło dwieście lat temu i spaliliśmy ją potem na stosie, chciał odpowiedzieć Hal, lecz na szczęście ugryzł się w język i spróbował zamiast tego pojednawczego tonu. - Nie chciałem cię obrazić, generale. To zwiększa tylko podziw, jaki budzą we mnie twoje zdolności przywódcze. Nazet nie dała się jednak tak łatwo udobruchać. Przemawiając ostrym rzeczowym tonem, przedstawiła taktyczne i strategiczne pozycje obu armii i wyjaśniła, w jaki sposób można najlepiej wykorzystać potencjał Golden Bough. Nie patrzyła już na niego i zacisnęła gniewnie swoje miękkie pełne wargi. - Oczekuję, że będziesz podlegał bezpośrednio mnie, kapitanie. Poleciłam w związku z tym admirałowi Senecowi, aby opracował prosty system łączności przy użyciu rac i latarni w nocy oraz flag i sygnałów dymnych w dzień. Dzięki temu będę mogła przekazywać ci rozkazy z lądu na morze. Czy masz coś przeciwko temu? - Nie, generale, nie mam nic przeciwko. - Jeśli chodzi o podział łupów, dwie trzecie przechodzi na rzecz skarbu cesarstwa. Reszta przypada tobie i twojej załodze. 546 - W zwyczaju jest, że kapitan i załoga zatrzymuje połowę łupów - zaprotestował Hal. - Na tych morzach zwyczaje ustanawia Jego Arcychrześcijańska Wysokość. - W takim razie muszę ustąpić - odparł Hal z ironicznym uśmiechem, lecz wzrok Nazet ostudził w nim zapędy do dalszych żartów