Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Na szlakach dawania rozkoszy mężczyzna z ambicjami skazany bywał na ogromną samotność, intuicję i wiedzę płynącą z doświadczenia, niekiedy przydatną i owocującą, niekiedy zaś obciążającą wyobraźnię jak ciężki worek. Z czasem wyobraźnię Porwasza przestały wypełniać twarze kobiece o takich a nie innych oczach, o takim, a nie innym kolorze włosów, zarysie ust i powiek, ale ponieważ wszelkie jego kontakty z kobietami prędzej czy później zmierzały w jednym kierunku, tedy wkrótce we wspomnieniach widział tylko ich przyrodzenia. Zarazem jednak poznając jakąś nową uczciwą kobietę, przystępował do sprawy z nadzieją, że tym razem spełni się z nią fizycznie i duchowo w akcie prostym i łatwym, obopólnie przyjemnym. I za każdym razem przeżywał nowe rozczarowanie, które miało swą przyczynę w ambicji, aby otrzymać więcej niż inni. Nie rozumiał, że nawet działając w dobrej wierze jednocześnie rozbudzał apetyty kobiet, czynił je rozpustnymi, zrywał tamy wokół jezior ich namiętności i zawsze po jakimś czasie tonął, choć był świetnym pływakiem. Nie mają bowiem brzegów ani granic rozbudzone nadzieje erotyczne kobiety uczciwej, która w rozkoszy pragnie znaleźć usprawiedliwienie dla swego odstępstwa od cnoty. Skazany na wielogodzinny widok szczupłych pośladków pani Aldony, odkrył w sobie Bogumił Porwasz zupełnie nowe zjawisko - dystans wobec własnej przeszłości, jak również przyszłości, która jawiła się przed nim niezwykle groźnie, jeśli nie zdecyduje się zejść z drogi wygórowanych ambicji męskich. Porządkując wspomnienia swoich przeżyć z kobietami, odnajdywał teraz jedynie płytsze lub głębsze ślady własnego upodlenia, i to nawet w tych przypadkach, o których dotąd sądził, że były piękne i dały mu tylko szczęście. Tak na dobrą sprawę, w tej chwili myślał, że jedyne momenty w jego życiu, gdy nie doznał uczucia niesmaku, to były właśnie owe krótkie i do niczego nie zobowiązujące spazmy rozkoszy w izbie rodzinnej. Dziewczyna podciągnęła sukienkę i nie musiała nawet wypalić do końca swego papierosa, on dostawał to, czego pragnął, nikt nie żądał od niego niczego nadzwyczajnego, co najwyżej trochę pieniędzy, których i tak nie dawał, ponieważ ich nie miał. Zapinając rozporek nie miał uczucia niespełnionego obowiązku albo zawiedzionej czyjejś nadziei. Co więc warta była świadomość posiadania uczciwej kobiety, jeśli wiązała się z nią konieczność uwzględnienia wszystkich jej tak bardzo skomplikowanych wymagań, życzeń, wysiłków, w których tonęło się jak w ogromnym i głębokim morzu? Teraz, leżąc obok pani Aldony, czuł Porwasz, że znowu tonie i tylko dzięki jej porannemu wypoczynkowi może na chwilę wychynąć z głębiny i chwycić haust powietrza. Wiedział, że ratunek dla jego męskości jest być może blisko, jeszcze godzina lub dwie, a pani Aldona odjedzie, może na zawsze. Atoli zdawał sobie sprawę, pomny wielu gorzkich doświadczeń, że po wyjeździe, gdy minie dzień lub dwa, znowu zapragnie kobiety. Tak więc, choć znienawidził samą istotę kobiecości, jednak czuł, że żyć bez niej nie potrafi i to, że nienawidzi, wcale nie znaczy, iż przestanie pożądać. Czy było jakieś wyjście z tej sytuacji? Czy na zawsze będzie skazany, aby znajdować się na dnie śmierdzącej jamy, nienawidzieć i pożądać? Podczas pobytu Aldony został tak sponiewierany, spadł w taką przepaść, że niemożliwością mu się wydało, żeby mógł stoczyć się kiedyś jeszcze niżej. Cóż go więc dalej oczekiwało, jeśli nie droga w górę ku wolności i odbudowaniu własnej męskiej godności? Dzięki Aldonie odniósł nad sobą zwycięstwo - uwolnił się od zacierania swojej przeszłości, kontaktów z dziwkami sprzedajnymi, a także od wygórowanych ambicji, aby w zamian za udzielanie rozkoszy mieć kobiety uczciwe. Odtąd zacznie wyłącznie folgować swemu męskiemu egoizmowi i będzie dawać kobietom tyle, ile od nich weźmie, a może nawet mniej. Przestanie się dręczyć nieustannym poczuciem niespełnionego męskiego obowiązku, skończy mozolne wędrówki po wyszukanych drogach kobiecej rozkoszy. Zadba wyłącznie o siebie. Tak myślał malarz Porwasz i w rzeczy samej w trzy godziny później czerwony samochód wywiózł ze Skiroławek panią Aldonę oraz walizkę z przyrządami do miłości. Na pożegnanie powiedziała malarzowi wieloznacznie, że być może przyjedzie tu jeszcze kiedyś, a być może przyśle mu swoją koleżankę. Pochwaliła też jego płótna - trzciny nad jeziorem