Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Haladdin sam już pożałował, że zadał pytanie, ponieważ zrozumiał - wspomnienia te nie są specjalnie przyjemnie dla Sharha-Rany. Ten jednakże, już zaczął opowieść, i Haladdinowi znowu wydało się, że w mroku pod kapturem błądzi bezcielesny, sarkastyczny uśmieszek. - Była to jedna z wielu naszych prób skłócenia Zachodnich sojuszników, z której, niestety, nic nie wyszło. Wykonaliśmy wspaniały pierścień, nad którym ślęczeli nasi najlepsi metalurdzy, rozpuściliśmy wieści, o tym, że daje on jakoby władzę nad całym śródziemiem, i przerzuciliśmy go przez Anduinę. Mieliśmy nadzieję, że Rohirrimowie i Gondorczycy wezmą się za gardła z jego powodu... Tak się stało, rzeczywiście połknęli przynętę razem z żyłką i spławikiem. Ale Gandalf...! Gandalf od razu wyczuł, skąd wiatr wieje. Chcąc więc uratować koalicję od rozpadu, owinął sobie wszystkich wokół palca: pierwszy dotarł do Pierścienia, przejął go, ale nie chciał przechowywać czy ukrywać - spowodował tylko, że zaginął. Schował go uczciwie. Nasz wywiad dwa lata męczył się, żeby wymacać trop. Okazało się, że Pierścień jest w Shire - to taka dziura na skraju północnego zachodu: rzeźbione okładziny okien, malwy przed domami i świnia w kałuży na środku głównej ulicy... No to, co mieliśmy zrobić? Ani Gondorczycy, ani Rohirrimowie do tego Shire'u nie zaglądali nigdy w życiu. Gdybyśmy wykradli Pierścień i ponownie dokonali przerzutu przez Anduinę - nasze uszy sterczałyby z tej historii na dobry sążeń, wszyscy wiedzieliby, kto się wtrącił. Wtedy zrodził się pomysł. Będziemy udawać, że też polujemy na ten Pierścień i wystraszymy jego właściciela. I postanowiliśmy, jak ostatni głupcy, że my sami, Nazgule, to zrobimy. A co to za problem - jedna noga tu, druga tam... No i, po durnemu wzięliśmy się do dzieła, a to była, delikatnie mówiąc, nie nasza kompetencja. Dyletant zostanie dyletantem, choćby miał sześć rozumów. Para prawdziwych zwiadowców sto razy lepiej by się z tym uwinęła niż my, niż cała nasza Kapituła... W sumie Nazgul może przybierać dowolną postać, ale wtedy wyglądaliśmy jak ja teraz. Pan, człowiek wykształcony, też zbladł onegdaj, a co mieli tamci powiedzieć? Przecież to buraki... Krótko mówiąc, ubraliśmy się możliwie przerażająco,przejechaliśmy się po tamtej okolicy w pełnym rynsztunku, niemal wrzeszcząc na każdym rogu: "A gdzie tu mieszka taki to a taki, władca Pierścienia Władzy? Dawać go tu!" Dobrze, że oni tam nie mają nie tylko kontrwywiadu, ale i policji! Fachowcy od razu by skapowali: "Hej, nie tak, chłopcy, coś nie tak. Gdy ktoś naprawdę szuka człowieka, to nie tak to robi!" Ale te wiejskie gamonie - posiadacz Pierścienia i jego kolesie - nie mieli rzecz jasna wątpliwości w nasze intencje. Tak więc, goniliśmy ich spokojnie na Wschód, lekko strasząc, żeby nie przesiadywali w oberżach. A tymczasem nasi ludzie naprowadzili na nich gondorskiego księcia Boromira. Bo to dla niego, prawdę mówiąc, cała ta zabawa była wszczęta: on za Pierścień Władzy był gotów z kości własnego ojca klajster ugotować. I gdy książę dołączył do drużyny - a już i inni się dołączyli - pomyśleliśmy sobie, że już jest cacy, że nie musimy za nimi się szwendać i denerwować biedaków. Myśleliśmy: - Teraz nasz pierścionek do Minas Tirith dotrze w całości i w znakomitej kompanii". Przekazaliśmy popędzanie drużyny oddziałowi orokuenów i zapomnieliśmy o sprawie. I zapłaciliśmy za to straszną cenę. Wyszli nasi na brzeg Anduiny, patrzą - pogrzebowa łódź. Boromir. Cześć i czołem... Widać coś tam w drużynie nie tak poszło, i byli w niej chłopy mocniejsze niż on. No i, ślad po Pierścieniu zaginął. A tak szczerze mówiąc, to nikt go nie szukał. Inne sprawy zaprzątnęły nasze głowy. W sumie wygłupiliśmy się tragicznie, nie ma co. Do dziś wstyd przypomnieć sobie... No to jak, doktorze, rozbawiła pana ta pouczająca nowelka? Ale widzę, że nie słuchał pan wcale... - Proszę mi wybaczyć, Sharha-Rano! - Haladdin oderwał w końcu wzrok od przezroczystopomarańczowych węgli i nagle uśmiechnął się. - Ta opowieść natchnęła mnie w dziwny sposób pewnym pomysłem. I - tak mi się wydaje - znalazłem rozwiązanie naszej łamigłówki... W każdym razie, pewne podejście do rozwiązania. Czy według warunków tej gry mogę je przekazać panu? Czy to będzie uważane za podpowiedź? * * * 18 Nie - po chwili namysłu odpowiedział Sharha-Rana. - Mam na myśli, że nie będzie. Niech pan opowie, co wymyślił. - Ale najpierw pan mi opowie o palantirach, dobrze? - Ile tylko dusza zapragnie. To są również magiczne kryształy. Pana, z właściwym mu ograniczeniem magicznej dyspozycji, mogą zainteresować wyłącznie jako środki łączności. Wszystko, co otacza jeden kryształ, może zostać przekazane drugiemu - obrazy, dźwięki, zapachy. Podkreślam, że przekazywana jest nie informacja o tym otoczeniu, a ono samo. Wytłumaczenie tego, jak się to odbywa jest zadaniem dość trudnym, a panu ta wiedza na nic się nie przyda. Myśli i uczucia wcale nie są przekazywane, to wszystko bzdury i opowiastki. Palantir może odbierać informację i może ją nadawać. Może też pracować w trybie jednoczesnym. Teoretycznie możliwy jest równoczesny kontakt kilku kryształów, ale to jest bardzo skomplikowana sprawa. - A jak wygląda taki palantir? - Kula z mlecznego kryształu o wymiarach głowy dziecka. - Aha, przynajmniej da się przenosić, to już plus... No to tak: siedem palantirów i Zwierciadło tworzą system i pojedynczo nie istnieją, prawda? Dlatego można zamiast tego Zwierciadła wrzucić do Orodruiny palantiry i uzyskamy ten sam wynik! A pan mi zaraz powie, gdzie ich szukać. Może tak być? - Hm... Sprytne! Ale, niestety, technicznie niewykonalne. W każdym razie, ja tak oceniam. Przecież potrzebuje pan całej siódemki, bez wyjątku, ponieważ inaczej nic z tego nie wyjdzie, a niektóre palantiry są praktycznie nieosiągalne. U nas w Mordorze jest jeden, z nim nie ma problemu. Palantir Denethora, jak sądzimy, przejął Aragorn. Sarumana dostał się Gandalfowi... Do tych, przynajmniej teoretycznie, można by było dotrzeć. To już trzy. Ale jest jeszcze palantir elfów zachodnich. Tamtejszy Władca, Kirdan, przechowuje go w wieży na Emyn Beraid - a czy to lepsze od Lorien? Tyle że droga dalsza... No i na koniec - palantir Osgiliath, wrzucony niegdyś do wód Anduiny