Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Pojęcie to jest odwróceniem stanowiska, które traktuje obecność ja dla siebie jako początek lub zwieńczenie filozofii. Owa koincydencja w tożsamym, której ja byłoby źródłem — lub odnalezieniem źródła dzięki pamięci—owa obecność zostaje od razu rozbita przez innego. Podmiot spoczywający w sobie i wspierający się na sobie zostaje wyrwany z siebie przez milczące oskarżenie, ponieważ jako dyskurs zatraciłoby już swoją traumatyczną przemoc. Oskarżenie to, będąc prześladowaniem, nie pozwala prześladowanemu odpowiedzieć, a właściwie jest oskarżeniem, na które ja nie mogę odpowiedzieć, ale za które odpowiedzialność spoczywa nieodmiennie na mnie. Samo ustanowienie podmiotu jest jego przesunięciem, rozerwaniem; nie conatus essendi, ale od razu substytucją zakładnika, która jest odkupieniem przemocy samego prześladowania. Aż tak radykalnie powinniśmy rozważać de-substancjalizację podmiotu, jego od-rzeczowienie, bezinteresowność, poddanie — jego podmiotowość. Podmiot jest czystą sobością w bierniku, odpowiedzialną, zanim stanie się wolna, niezależnie od dróg prowadzących do nadstruktury społecznej, gdzie za sprawą sprawiedliwości niesymetryczność relacji z innym zostanie podporządkowana prawu, autonomii i równości. Mówiąc, że Ja jest substytucją, nie głosimy zatem uniwersalności pewnej zasady, ąuidditas Ja, lecz, przeciwnie, przywracamy duszy jej mojość, która nie znosi żadnego uogólnienia. Droga pozwalająca logosowi wznieść się od tej sytuacji do pojęcia Ja prowadzi przez trzeciego36. Podmiot 36 Por. dalej rozdz. V, 3. Nie mogę oderwać się od siebie — to znaczy zawiesić odpowiedzialności, która spada właśnie na mnie, a nie na innego, niezależnie od pytań i odpowiedzi, tworzących swobodny dialog, który zostaje sparaliżowany przez prześladowanie nie usuwające odpowiedzialności — podczas gdy jestem zdolny wybaczać innym ich inność, jeżeli podpadają pod pojęcie Ja. Na tym polega właśnie pierwszeństwo Sobości, która wyprzedza wszelką wolność (lub zniewolenie). (1 " Substytucja 217 jako Ja nie jest bytem obdarzonym mojością niczym strukturą ejdetyczną, co pozwalałoby czynić zeń pojęcie, którego pojedynczy byt byłby urzeczywistnieniem. **, Współczesny antyhumanizm, który neguje prymat osoby ludzkiej realizującej swobodnie samą siebie w stosunku do znaczenia bycia, jest prawdziwy, ale z innych powodów niż 'te, które sam podaje. Tworzy on miejsce dla podmiotowości ustanawiającej się jako wyrzeczenie, w poświęceniu, w substytucji poprzedzającej wolę. Jego genialna intuicja polega na porzuceniu idei osoby jako celu i źródła samej siebie, z punktu widzenia której ja jest jeszcze rzeczą, ponieważ jest nadal bytem. W ostateczności można by powiedzieć, że to drugi człowiek jest „celem", ja zaś jestem zakładnikiem, odpowiedzialnością i substytucją, dźwigającą świat w bierności wyznaczenia, które urasta do nieodpartego [indeclinable] prześladowania w oskarżeniu. Humanizm powinno się krytykować tylko dlatego, że nie jest wystarczająco ludzki. Powie ktoś, że wszystkie cierpienia i winy świata ciążą na ja, ponieważ owo ja jest wolną świadomością zdolną do sympatii i współczucia. Powie ktoś, że tylko byt wolny jest wrażliwy na ciężar świata, który na nim spoczywa. Chwilowo załóżmy zatem istnienie wolnego ja, zdolnego decydować się na solidarność z innymi. Należałoby wówczas przyznać przynajmniej, że wolność ta nie może zwlekać z podjęciem tego naglącego ciężaru i że, co za tym idzie, zostaje jakby skurczona lub rozbita pod wpływem cierpienia. Być może zbliżenie do innego jest przypadkowe, ale ponieważ nie można uchylić się przed jego wezwaniem, nie można już swobodnie się oddalić. Wzięcie na siebie cierpienia i winy bliźniego niczym nie różni się od bierności, jest pasją. Tak więc kondycja lub bezwarunkowość zakładnika jest co najmniej istotną i pierwszą modalnością wolności, a nie empirycznym akcydensem Ja lub wolności, która byłaby samowystarczalna. Oczywiście, choć jest to już inne zagadnienie, moja odpowiedzialność za wszystkich może i musi ukazywać się również poprzez ograniczenia. Ja może zostać wezwane, 218 Ekspozycja w imię tej nieograniczonej odpowiedzialności, do tego by zatroszczyć się. również o siebie. Fakt, że inny, który jest moim bliźnim, jest także trzecim w stosunku do kogoś jeszcze innego i będącego również bliźnim, oznacza narodziny myśli, świadomości, sprawiedliwości i filozofii. Początkowa nieskończona odpowiedzialność, która uzasadnia tę troskę o sprawiedliwość, o siebie i o filozofię, może zostać zapomniana. W zapomnieniu tym świadomość jest czystym egoizmem. Egoizm nie jest jednak ani czymś pierwotnym, ani też ostatecznym. Niemożliwość ucieczki przed Bogiem, której przykładem są dzieje Jonasza (używam tutaj słowa Bóg, nie przekreślając pośrednich etapów, które do niego prowadzą ani, jeśli można tak powiedzieć, anarchii jego wkroczenia w dyskurs; tak jak fenomenologia wypowiada pewne pojęcia, nie burząc nigdy rusztowań, które pozwoliły je zbudować), niemożliwość ucieczki przed Bogiem (który, przynajmniej pod tym względem, nie jest wartością jedną z wielu) tkwi w głębi mnie jako sobość, jako absolutna bierność. Bierność, która nie jest tylko możliwością śmierci w bycie, możliwością niemożliwości, ale wcześniejszą od tej możliwości niemożliwością uchylenia się, absolutną podatnością, powagą bez jakiejkolwiek frywolności, narodzinami sensu w masywności bycia, narodzinami „możliwości śmierci" związanej z poświęceniem. Sobość wprowadza w bycie sens o tyle, o ile w zbliżeniu zawiesza egoizm trwania w byciu, będący imperializmem Ja. W byciu możliwy jest tylko taki sens, który jest z nim współmierny. Śmiertelność czyni bezsensowną wszelką troskę Ja o własną egzystencję i przeznaczenie. Byłaby to tylko śmieszna ucieczka w świat bez wyjścia. Nic chyba nie jest bardziej komiczne niż troska bytu o swoją egzystencję, której destrukcji i tak nie może on zapobiec — niczym w opowiadaniu Tołstoja, w którym zamówienie dotyczące butów na dwadzieścia pięć lat przeżyło tego, który umarł wieczorem po złożeniu zamówienia. Jest to równie absurdalne jak zwracanie się przed podjęciem działania do gwiazd, których wyrok miałby być ostateczny. Przykład ten pozwala nam jednak zrozumieć, że to, co komiczne, jest również Substytucja 219 tragiczne i że ten sam człowiek może być postacią zarazem tragiczną i komiczną. Zbliżenie, w tej mierze, w jakiej jest poświęceniem, nadaje sens śmierci