Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
„Żydów Schindlera nie chciano w Brinnlitz. Ale są wyższe cele niż lokalna zemsta. Wierzę, że wasi kapo i majstrowie będą nadal utrzymywali porządek. Dlatego powiedzcie o tym waszym ludziom, ponieważ leży to w interesie waszego bezpie-. <-listwa. Podziękujcie młynarzowi Daubkowi, którego pomoc lostarczaniu wam żywności przekroczyła granice możliwości. vaszym imieniu podziękuje dzielnemu inżynierowi Daubkowi, ,ry zrobił wszystko, by zdobyć dla was żywność. Nie dziękujcie mi za ocalenie. Podziękujcie swoim ludziom za to, Izień i noc pracowali, by ocalić was od zagłady. Podziękujcie nie-u .iraszonemu Sternowi i Pemperowi, i kilku innym, którzy myśląc l i roszcząc się o was, szczególnie w Krakowie, w każdej chwili nara-/ iii się na śmierć. Ta honorowa godzina sprawia, że naszym obo- i/.kiem jest strzec się i utrzymywać porządek tak długo, jak zo- . i liemy tutaj razem. Błagam was, żeby nawet pośród was samych , , podejmowano decyzji, które nie byłyby ludzkie i sprawiedliwe. ( l uiałbym podziękować moim osobistym współpracownikom za ich . , I kowite poświęcenie okazane w związku z moją pracą". h-tfo przeskakujące z w^tku na wątek przemówienie, wyczer-i i cc niektóre tematy i niespodziewanie powracające do in- 413 1 nych, osiągnęło szczyt zuchwałości. Oskar zwrócił się do esesmanów i podziękował im za to, iż oparli się barbarzyństwu związanemu z ich służbą. Niektórzy więźniowie pomyśleli: Nas prosił, żebyśmy ich nie prowokowali. A sam co robi? SS to SS, korpus Gótha, Johna, Hujara i Scheidta. Rzeczy, w jakich esesmana szkolono, jakie widział on i jakie robił, wyznaczały granice jego człowieczeństwa. Ich zdaniem Oskar niebezpiecznie zbliżał się do tych granic. „Chciałbym - mówił Oskar - podziękować zgromadzonym strażnikom SS, którzy bez pytania o zgodę zostali przydzieleni do tej służby z armii i marynarki. Jako głowy rodzin zdawali sobie przez długi czas sprawę z bezsensowności i godnego pogardy charakteru swych zadań. Tutaj zachowywali się w sposób wyjątkowo ludzki i poprawny". Tym, czego więźniowie, przerażeni pomimo podziwu dla zimnej krwi dyrektora, nie spostrzegli, było to, iż Oskar kończył pracę, którą zaczął w wieczór swych urodzin. Rozprawiał się mianowicie z SS jako wojskiem. Bo jeśli stali tam spokojnie i łykali to, co Oskar mówił, nie pozostawało im już nic innego, jak tylko odejść. „W końcu proszę was wszystkich o trzy minuty ciszy dla uczczenia pamięci tych niezliczonych ofiar, które przez te okrutne lata zginęły". Usłuchali go. Oberscharfuhrer Motzek i Helena Hirsch, Lusia, która wyszła z piwnicy dopiero w ostatnim tygodniu, Schoen-brun, Emilia i Goldberg. Ci, którzy sprawdzali upływ czasu, ci, którzy wyczekiwali na moment ucieczki. Wśród wielkich „Hilo-sów", u kresu najhałaśliwszej z wojen - zachowywali ciszę. Kiedy trzy minuty minęły, esesmani szybko opuścili halę. Więźniowie pozostali. Rozglądali się wokół i zastanawiali, czy są tu wreszcie gospodarzami. Gdy Oskar i Emilia poszli do mieszkania, by się spakować, więźniowie zastąpili im drogę. Wręczono im pierścień Lichta. Oskar podziwiał go przez chwilę; pokazał inskrypcję i poprosił Sterna o przetłumaczenie. Zapytał, skąd wzięli złoto, i dowiedział się, że był to mostek Jeretha. Oczekiwa- li, że się roześmieje. Jereth był członkiem delegacji. Przygotowany na wymówki, już błyskał resztkami swych odsłoniętych zębów. Ale Oskar był poważny; uroczyście, powoli włożył pierścień na palec. Chociaż nikt jeszcze dobrze sobie z tego nie zdawał sprawy, w tej właśnie chwili stali się oni z powrotem sobą, a Oskar był teraz zależny od ich prezentów. 414 XXXVIII W kilka godzin po przemówieniu Oskara garnizon SS zaczął się ewakuować. W fabryce w posiadaniu broni, tej, którą dostarczył Oskar, byli już wybrani z budzyniaków i spośród innych więźniów komandosi. Żywiono nadzieję na rozbrojenie esesmanów bez większego hałasu. Nie byłoby mądrze - wyjaśnił Oskar - przyciągać do bram jakichś cofających się, rozgoryczonych jednostek. Lecz bez czegoś tak nieprawdopodobnego jak rozejm wieże strażnicze trzeba będzie chyba szturmować granatami. Jednakże w rzeczywistości komandosi musieli jedynie sformalizować rozbrojenie, o którym wspominał w swoim przemówieniu Oskar. Strażnicy przy głównej bramie oddali broń niemal z wdzięcznością. Na nie oświetlonych prowadzących do budynku SS stopniach Poldek Pfefferberg i więzień nazwiskiem Jusek Horn rozbroili komendanta Motzka: Pfefferberg przyłożył mu palec do pleców, a Motzek, jak każdy człowiek po czterdziestce i przy zdrowych zmysłach, mający dom, do którego chciał wrócić, błagał ich, by go oszczędzili. Pfefferberg zabrał pistolet ko-j mendanta, a jego samego po krótkim zatrzymaniu, w trakcieJ którego krzykiem błagał Herr Direktora o ratunek, wypuszczono,] po czym rozpoczął on wędrówkę do domu. Wieże, nad którymi Uri z pozostałymi partyzantami w pasia kach głowili się wiele godzin, znaleziono opuszczone. Postawiono na nich świeżo wyposażonych w broń garnizonu więźniów, by udawali, że nadal panuje tu stary porządek. Gdy nadeszła północ, w obozie nie było ani jednego esesmana. Oskar wezwał Bankiera do gabinetu i dał mu klucz do szczególnego magazynu. Był to magazyn towarowy marynarki wojennej, który do czasu rosyjskiej ofensywy na Śląsku mieścił się gdzieś w okolicach Katowic. Służył on prawdopodobnie do zaopatrywania łodzi patrolujących rzeki i kanały