Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Jedynie to, że często sprawdzał upływający czas, świadczyło o napięciu, jakie odczuwał. Akcja, w którą całkowicie się zaangażował, miała wkrótce zapewnić Inagawa-kai niekwestionowaną przewagę nad rywalizującymi z nią dotychczas syndykatami Yakuzy, a jemu samemu zapewnić status o wiele wyższy od statusu Oyabunów czy Cesarzy. Ale nawet to porównanie nie mogło oddać choćby w przybliżeniu znaczenia akcji. Wkrótce nastąpi coś, czego nie odnotowano jeszcze w annałach. Najbliższe godziny świat zapamięta już na zawsze. Perspektywa przyszłej chwały sprawiała, że Omori nie dopuszczał do siebie myśli o porażce. Pochylił się nad laptopem i czekał na nadejście poczty elektronicznej od Kersika. Widowisko nie wyglądało dokładnie tak, jak się tego spodziewał. Niestety, nie mógł nic na to poradzić. Jako pisarz Alex Nordstrum musiał się precyzyjnie posługiwać językiem, a jako dziennikarza wiązała go etyka zawodowa, nakazująca uczciwie relacjonować to, co widzi. Widowisko było wspaniałe. Najpierw odbył się spacer po terenie portu Keppel, podczas którego prezydent Ballard bratał się z zaproszonymi głowami państw, a potem wspaniale zorganizowana i przeprowadzona parada wojskowa z udziałem żołnierzy sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych oraz państw ASEAN-u i JMSDF. W tej chwili trwała część ceremonii, na którą zaplanowano przemówienia. Wygłaszano je w doku, a mównicę ustawiono na tle lśniącej, ciemnej sylwetki Seawolfa. Wkrótce wraz z niewielką grupą zaproszonych dziennikarzy Alex wejdzie na pokład okrętu podwodnego, a następnie popłynie w rejs, podczas którego będzie świadkiem podpisania traktatu SEAPAC. Najprawdopodobniej jednak zostanie zmuszony do obejrzenia tego wydarzenia z doprawdy najlepszego możliwego miejsca - z zęzy. Właśnie dlatego, jak przypuszczał, narzekał na całą uroczystość. Pokaz był doskonały, ale Nordstrum zajmował wprost beznadziejne miejsce. Zamiast -jak się spodziewał - obserwować przedstawienie zza kulis, stał w zatłoczonym sektorze dla dziennikarzy na samym nabrzeżu, co można było przyrównać tylko do najtańszego miejsca na koncercie rockowym. Gdy słuchał uwag premiera Japonii, przez cały czas trącali go, popychali i dźgali łokciami jego niecierpliwi i niezorganizowani koledzy po piórze, którzy przybyli tu z całego świata. Doszedł do wniosku, że musi to być pierwszy akt zemsty Encardiego, a wkrótce czekają go kolejne. Doznał już afrontu ze strony prezydenta. Cała koteria jego doradców potraktowała go po prostu jak powietrze. Być może był przewrażliwiony, ale kilka razy odniósł wrażenie, że członkowie ochraniającej prezydenta Secret Service - faceci, których znał po imieniu i z którymi czasami ćwiczył na siłowni - patrzą na niego spode łba. Tylko dlatego, że chciał być uczciwy wobec siebie, że postanowił trwać przy Rogerze Gordianie, popadł w niełaskę, stał się nagle człowiekiem napiętnowanym, banitą. Polityka, mruczał pod nosem. Zawsze ta cholerna polityka. Nordstrum westchnął, robiąc, co w jego mocy, by nadążyć za płynącymi z trybuny słowami Yamamoto. A nie było to łatwe, jeśli wziąć pod uwagę zachowanie stojącego obok Włocha z agencji prasowej, który przez cały czas coś krzyczał i posyłał tuż przed jego twarzą całusy laleczce z francuskiej telewizji. Questa sera, mi bella. Dobry Boże, ileż trzeba zapłacić za trwanie przy swych przekonaniach, westchnął w duchu. Niechętnie zerknął na zegarek. Upłynie jeszcze dobre czterdzieści minut, nim będzie mógł ruszyć w stronę trapu i wejść wraz z innymi na pokład atomowego okrętu podwodnego. Nawet jeśli otrzyma najgorsze miejsce, i tak będzie wdzięczny, gdy tam się znajdzie. Cholernie wdzięczny. Po tym, czego doświadczył, zrozumiał, że jego położenie nie może już być gorsze. Chińskie poduszkowce przetransportowano na atol pod osłoną ciemności, na obszernych pokładach dwóch cywilnych tankowców przystosowanych do użytku wojskowego. Długie na niemal dziewięćdziesiąt stóp i szerokie na czterdzieści pięć jednostki napędzane były czterema turbinami o mocy szesnastu tysięcy koni mechanicznych każda. Dwie z nich wprawiały w ruch boczne śmigła pozwalające osiągać prędkość ponad pięćdziesięciu węzłów, dwie pozostałe - śmigła wytwarzające poduszkę powietrzną, dzięki której poduszkowce ślizgały się swobodnie nad powierzchnią wody. Na ich pokładach zamontowano karabiny maszynowe kalibru 12,7 milimetra typ 77 i granatniki kalibru 40 milimetrów. Stojący na plaży laguny generał Kersik Imman obserwował, jak jego ludzie zaokrętowują się na jednostkach mających ich desantować na Sandakanie. Większość żołnierzy wchodziła po rampach na cztery poduszkowce, reszta - do wąskich łodzi o aluminiowych kadłubach. Wszyscy ubrani byli - tak jak i on - w mundury polowe o ochronnych barwach. Twarze osłaniali siatkami maskującymi, ich plecaki i ładownice wypełniał bojowy ekwipunek. Zgodnie ze ścisłymi instrukcjami Kersika, karabinki, które nieśli przerzucone przez ramię, były fabrycznie nowe i mogły się okazać niezwykle skuteczne. Zhiu Sheng dostarczył dokładnie taki sprzęt, jaki obiecał, i za to - a także za wiele innych jego cech - Kersik bardzo go szanował