Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

A tłumaczący coś niby, zapisany na taśmie głos z ciemności jest raczej wyznaniem demiurga, który stracił kontrolę nad światem. Książka da się więc czytać w miarę racjonalnie – i także mistycznie. Zawiłe są dzieje Nierzeczywistości (1978), początkowo dwuczęściowej. Część druga, „właściwa”, to odpowiedzi na ankietę dotyczącą współczesnego stanu Polski. Część pierwsza natomiast rozwinęła się w 235 osobną książkę, Rondo (1982), stanowiącą rodzaj sumy literackiej Brandysa. To znów dzieje człowieka teatru (teatr urzekał Brandysa wielokrotnie), jego trudnej miłości i założonej przez niego fikcyjnej organizacji podziemnej, która ma uchronić ukochaną aktorkę przed konspiracją prawdziwą. Wszystko wychodzi na opak, a należy sądzić, że w następnym pokoleniu historia się powtórzy. Jest to wędrówka przez trzy czasy, przedwojenny, okupacyjny i stalinowski, wędrówka wedle skojarzeń, a nie chronologii. Książka jest znakomicie napisana, chociaż w tonacji mocno „zgaszonej”. O czym naprawdę traktuje? Zapewne o odpowiedzialności, ale i zawodności rozumu. Niezmiennie bohaterem twórczości Kazimierza Brandysa jest inteligencja polska. Jest to dla niego jakby nieco inny gatunek ludzi, pozarasowy, pozaklasowy, gatunek najgodniejszy uwagi. Brandys rzeczywiście bardzo wiele ważnych rzeczy na temat inteligencji powiedział i niełatwo zmieścić je w jakiejś jednej formule. Trzeba w każdym razie podnieść dwa elementy niezmienne: inteligencję konstytuuje pamięć przeszłości i czujność moralna. Jest tu pewna charakterystyczna sprzeczność. Wbrew upragnionej niezależności duchowej bohaterowie Brandysa są ustawicznie wplątani w sprawy społeczne. I w latach pięćdziesiątych, i obecnie – tylko niejako od drugiej strony. Racjonalizm Brandysa jest racjonalizmem społecznym, mimo że autor coraz częściej czuje się w potrzasku. Nie zawsze jest to twórczość sympatyczna – na to autor jest nadto pewny siebie. Ale bez uwzględnienia jego przygody duchowej, jego pychy, jego opinii i dokonań literackich rozmowa o inteligencji polskiej jest rzeczywiście niemożliwa. Inteligencji przez niego równie wyklinanej, co ubóstwianej, prawdziwej soli ziemi i nadziei świata. Marian Brandys Bardziej jeszcze poczytny od Kazimierza jest jego starszy o cztery lata brat. Marian Brandys (1912), prawnik, uczestnik kampanii wrześniowej i wieloletni jeniec oflagu. Jako autor wybrał sobie formy niebeletrystyczne i konsekwentnie rozwija je do dzisiaj. I on błyszczał w latach socrealizmu, choć może światłem mniej kłopotliwym. Debiutował zbiorem reportaży Spotkania włoskie (1949), gdzie Italia to nic, jeno nędza, bezrobocie i walka klasowa. Co prawda było to jeszcze przed „włoskim cudem gospodarczym”. Żywo kontrastowała z tym sytuacja w Polsce, opisana w nagrodzonym od razu Początku opowieści (1951), beletryzowanym reportażu z początków Nowej Huty. Zaczyna się to obiecująco wyśmianiem jedynego rzeczoznawcy, który ośmielił się wątpić w trafność lokalizacji. Kiedy zaś okazuje się, że polski węgiel nie bardzo się do czegoś tam nadaje, padają celne rady: „Dlaczego sprawę węgla załatwiacie tylko z zarządami kopalni? Dlaczego nie odwołujecie się do Partii? Od czego macie Partię?” Tak więc kiedy śmiejemy się z leczenia ślepej kiszki Czerwoną Książeczką bądź Koranem, przypomnijmy sobie własne wyczyny... Zresztą recepta okazała się skuteczna: „Pod ciśnieniem sprężonej, zorganizowanej woli ludzkiej koks twardniał”. Inną głośną i także nagrodzoną książką był Dom odzyskanego dzieciństwa (1953), o dzieciach koreańskich przebywających w polskim domu dziecka w Gołotczyźnie. W sumie w tamtych latach dostał Brandys trzy Nagrody Państwowe – czyż trzeba dodać, że za późniejsze, znakomite książki niczego już nie otrzymał? Książek zresztą było sporo, głównie reportaże i utwory dla młodzieży – szczególnie chętnie czytane były jego relacje afrykańskie. Nowy, ważny okres nie znanego dotąd Mariana Brandysa rozpoczął się od zbioru reportaży O królach i kapuście (1959), a bardziej jeszcze od głośnej książki Nieznany książę Poniatowski (1960). Mniej więcej od tego momentu Brandys wstąpił w ślady Berenta, jeśli idzie o temat, sposób pisania, a także charakter konstatacji. Oczywiście mówię w znacznym przybliżeniu. Obaj uznali, że szczegółowe zbadanie okoliczności utraty niepodległości i daremnych prób jej odzyskania ma wielkie i aktualne znaczenie