Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Przekonał się jednak niebawem, że nigdzie tak nie pracują. Przy wjeździe do miast naszych, jak n. p. do Stanisławowa, zrodzić się może mniemanie (zwłaszcza w człowieku nieobeznanym z tutejszemi stosunkami), że tu ludzie głównie piją, palą i szczęścia w losach gier szukają. Nie wiem, czy dłuższy pobyt zmieni to mniemanie, jak u ziomka naszego zmieniło sąd o Paryżu. Wrażenie pozostaje. - Jeżeli wyobrazić sobie mamy miasta tein, czem one są w sąsiednich nam Prusach a nawet i w Austryi samej, to niestety naszym galicyjskim bardzo do tego daleko. W naszych miastach nigdzie nie widzimy tych ognisk, jakiemi świecić dla kraju powinny. Wyjątki ledwie się zaczynają pojawiać. Społeczeństwo miejskie ledwie sie budzi." 6. Czasopismo Lwowianin (1837, Tom II, str. 09) podaje powieść ludu zebraną przez ks. M. łlarasiewicza parodia, w słowach: Zawałów, niedawnemi czasy siedziba książąt Makowieckich i Jabłonowskich (dziś własność hr. Moszyńskiej), jak mówią między gminem , przedmieście halickie i dla położenia swego za wałami halickie-mi "Zawałowem" zwane; teraz całkiem zapomniane i ledwie od kilkunastu rodzin żydowskich, po największej części pod dachem słomianym zamieszkane. Leży ta uboga mieścina w obwodzie Brzeżańskim nad rzeką Lipą złotą zwaną, i jak się zdaje, była niegdyś albo częścią miasta Halicza, albo równocześnie warownią czy to księcia, czy jakiego możnego pana ruskiego. Wsławiony zwycięztwem i oswobodzeniem okolic tamecznych od napadów, takowe powieść przekazał naszym czasom: Buniak, dla wzgardy "zbój sołodywy" w gminie zwany, napady czynił na wsie i miasta pobliskie tej okolicy i wszystko żyjące niepokoił. Najbardziej ubiegał się za łupem pokonanych mieszkańców, z którego utrzymywał siebie i swoje wojsko, koczujące pomiędzy wyniosłe-mi pagórkami ze strony południowej Zawałowa, czarnym lasem okry-temi. Za rzeką zaś Lipą-złotą, od wschodu, na tern samem miejscu, to jest na pagórku gdzie zamek przez książąt Makowieckich później wybudowany, po dziś dzień zamieszkały, dla obrony basztami i murem obwarowany, z których tylko jedna ocalała, gdy reszta rozsypała się w gruzy; otóż w tem samem miejscu, książę ruski, pan i dziedzic tej krainy, uszykował swe wojsko na odpór Buniaka. Jednakowoż poznał książę swoją słabą siłę, nieodważał się uderzyć na przeciwnika swego i długi czas nie bez strachu i powątpiewania zostawał, dopóki nareszcie we śnie przez staruszka sędziwego do attaku zachęcony i w sposób, jakowym go i z której strony począć ma, nauczony, nazajutrz z niewypowiedzianą odwagą atak rozpoczął. Utarczka była z obu stron uporczywa, nakoniec Buniak pokonany i wojsko jego po części rozprószone, po części w Lipie-złotej zostało zatopione. Samemu naczelnikowi Buniakowi głowę odcięto, która z miejsca potyczki kocąc (tocząc) się uchodziła, i ledwie na tem polu co za miasteczkiem Tyśmienicą, dopędzoną była; ztąd to miejsce nazwano "Poho-nią." Tyle tylko słyszałem z ust tutejszego pospólstwa. Ksiądz Joanniki Galatowski archimandryta Czernichowski, w książce pod tytułem: Nowe Niebo około r. 1660 w narzeczu niskiem napisanej , mówi w Cudzie 17tym, że niegdyś w czasie napadu Buniaka, inaczej Batego króla tatarskiego, wojewoda z ziemi ruskiej Roman wyszedłszy naprzeciw niego i okopawszy się trzema wałami pod Haliczem, zachęcony we śnie przez postać św. Mikołaja arcybiskupa, wyszedł z okopów, uderzył i odegnał ordę tatarską, i na miejscu ich klęski za Tyśmienicą cerkiew Bogarodzicy a miedzy wałami cerkiew św. Mikołaja postawił. Nadto w: Krajowej galicyjskiej Tabu li, ex libro fond. 109 pag. 109 znajdujemy, że kiedyś, JO. książę Roman z udzielnych książąt ruskich idący Ostrowski książę a brat rodzony N. króla jmć. Daniela halickiego, świątobliwy w jednowiernym z kościołem rzymskim żyjący obrządku, zniósłszy kościoła kraju nieprzyjaciół pogan, mając przy sobie z ich wojskami książąt Dymitra brata i Wasyla synowca U 346 347 Ostrogskich, to jest sołodywego Buniaka inaczej Sełodywo albo wsio w dziwowiska, księcia i herszta Połowców to jest. Podolanów, i na tem miejscu, gdzie monaster trzyma się, osypawszy okopami dla sił nierównych, a z drugiej strony Złotej - Lipy kędy dziś widać zamek, także jako dawne wały pokazują przez 3 dni onego dobywając, św. Mikołaj biskup, będącemu z ranią na modlitwie, krzyżem leżącemu księciu Romanowi w promieniach jasnych pokazał się "Powstań, wyjdź z okopów, stocz bitwę a zwyciężysz, bo jest wysłuchana prośba twoja." Na ten rozkaz, natychmiast ruszyło wojsko Romana,, kędy stara kaplica-na górze monasterskiej stała, na głowę nieprzyjaciela gromić poczęli, jako i znaki mogił tudzież dołów dotąd świadczą, goniąc go ku Dniestrowi t. j. od Tyram, tam niemało upłoniwszy nieprzyjaciela, przepławlł Dniestr, samego wodza dostał, łeb mu uciąć kazał, ciało spalić i proch w Dniestr wysypać, gdzie nazwane od sławności miejsce "Pohonia" pod Tyśmienicą