Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
.. z śmiechem, wwijata się we ranie, I jak fala o brzegi bila w moje dało, Włosy jej bursztynowe pachniały tajemnie I od onej wonności serce łomotało! I od onej wonności mgławily się oczy, Wargi wilgotne ssały słodycz nienasytnie, Od jędrnych mlecznych piersi rozsądek się mroczy, A w biodrach, jak jabłonka, z dnia na dzień mi kwitni I wiłem się w jej splotach, jako w sied ryby, Niederpliwy w gorączce, ramionami skuty! A one łaskotania! a one wygiby! A one tajne chwyty, skręty i podrzuty! ...A potem, dysząc dężko, najsłodziej znużony, Leżałem, patrząc w gwiazdy, w srebrnice-mruganki: Zawodziły w jeziorach tęskne Dziwoźony, A w borach - Panny Leśne, nocne miłowania. I roiłem najszczęśniej, że mi moja łada W płodnym łonie już dźwiga godnego dziedzica, Że pójdzie w syna cnota bitewna i włada, Jako i we mnie poszła z wielkiego rodzica! Byłbyś ty, Swietozarzyc, włodarz nad włodarze! Wojewoda piorunów! kniaź na Złotogrodzie! Wicher Huraganowicz! Witeź w krasnej tiarze! Hospodyn purpurowy na słonecznym wschodzie! Ale de skradła maderz i w łonie uniosła, Synu, synu, spodziewo i dumo ojcowa! Wydadzą dębie na świat pokalane trzosta, Cudzołożna de, synu mój święty, wychowa. Albo i rzud dębie, jak pomiot sobaczy, I będziesz rósł bezslawnie, najjaśniejsze czędo! I przeklniesz nieznanego, rodzica w rozpaczy, Gdy de za srom matczyny lżyć ze śmiechem będą! ...Pomnę, gdym niestrzyżonym jeszcze był chlopiędem, Przynieśli wieść tajemną wysłańce od Chazar, Że ze wschodu na pokłon przed jakimś dziedędem Szli trzej włastowie: Melchior, Kacper i Baltazar. Rodzic zasię, częstując chmielnym piwem gości, Śmiał się, czkawiąc i trzęsąc kudłami rudemi "Wierę, szydził pijany, nastały cudnośd: Wżdy z bydłem w chlewie leży kniaź z żydowskiej ziemi!" Ty byś legł, Swietozarzyc, w łabędziej kolebie, A ssałbyś, synu chrobry, piersi gołębiane! Wytulił d je oj dec! wcałował w nie - siebie! Wyhołubil, wypieścił, dzieciątko kochane! Jak bije serce ziemi, sokiem napęczniałe, Tak od całunków moich jara krew w niej bita, A we mnie moc szumiała, jak zboże dostałe, Moc święta miłowania, moc dziewiędosila! Dymem żertw błękitniały leśne uroczyszcza, Brzmiały śpiewem dziękczynnym poświęcone gaje I sprzyjały mej stawie surowe bożyszcza Za miody, za tłustośd, pszenne korowaje! Dziś gniewne bogi w dęby miotają pioruny, Dziś Lęk w sitowiu zżółklym zaczaił się skrycie... Próżno leki raicie mii starce-widuny! Próżno wy, baby, zioła tajne mi warzycie! Wy mi wróćcie te oczy, smętnym stepem tchnące, Glos gędziebny mi wróćcie i różane dłonie! Słyszcie: sławę warn oddam i skarbów tysiące I głowę uwieńczoną, jako rab, przekłonię! O, nie zdzierżę ja bez niej ciebie, hardy mieczu, I na dziadowe włoście puszczę hordy wraże! Łup, Chazarze, Złotogród! Siądź, Pieczyngu, w Gieczu, A ty, psie połowiecki, w starym Krasnojarze! Hej, rumaka dosiędę, grzywy się uczepię I na oślep, na oklep stepowi pojadę!! Niechaj mnie wichry-czarty poniosą po stepie, Niechaj huczą, niech wyją na kniaziową biadę! A ty, drużyno wierna, gdy mnie znajdziesz w polu, Powracając, jak ongi, z zwycięskiej wyprawy, Stypę spraw, miody pijąc a płacząc mnie w bólu, I na pękniętym sercu usyp kurhan sławy!... Symptomat Rozwoju współczesnego miasta Jeden z ważniejszych symtomatów: Kiedy okolica obrasta Sanatoriami dla wariatów. Symfonia o sobie I Maestoso Hej - - - ! Wiatr - wiatr - wiatr - Hej - - - ! Dmie - dmie - dmie - Dmie prosto w twarz, Wieje, wionie, owiewa, Jak prąd ożywczy zalewa, Orzeźwia, ochładza, jak fale, Wiatr - wiatr - wiatr - Idzie człowiek naprzeciw wiatrowi, Idzie młody po szumnej ulicy, Zdjął kapelusz i idzie swobodnie, Idzie człowiek naprzeciw wiatrowi, Śród miliarda "człowieków" - jedyny, Bowiem imię ma swoje i wygląd I nikt w świecie nie jest taki sam! A na imię ma ten młody Julian, A po ojcu i po dziadach Tuwim, Więc to on jest, on, a nie kto inny! Duże kroki robi, kroki pewne, Czuje zgięcia lekkie w nóg przegubach, Lewą rękę wcisnął do kieszeni, Prawą ręką trzyma kij drewniany, I opiera się na twardym kiju, I tak idzie, idzie sobie naprzód, I rozwiewa mu wiatr ciemne włosy, I do siebie się ten młody śmieje, Że tak idzie, idzie sobie naprzód, Że tak dmie mu w twarz rozweseloną Wiatr - wiatr - wiatr... A jak naprzód iść - to jest daleko, To jest cudnie i straszliwie mocno, Bo dal dalą w bezkres się wydłuża I jest prosto, kędy się krok zwróci. A nie będzie ów Młody szedł kołem, Bowiem w linii sobie upodobał, W linii prostej, tyrańsko logicznej, W linii szybkiej, w bezcielesnej linii, Co się rusza, bo Młody się rusza, I posuwa się mądrze, genialnie! A nie zapędź się. Młody, nie zapędź! A poczekaj i rozważ, co czynisz..