Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Może jednak twoja... a może to wina nas obojga. Może pozwoliliśmy, aby stało się coś, co nigdy nie powinno się stać. Może niepotrzebnie wpadliśmy w to gówno. Sam nie wiem. Nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. - Nie przychodziło mu również w ciągu tych ośmiu miesięcy i dlatego właśnie jej nie zostawił ani nic jej nie powiedział. - Czy przestaniesz się z nią widywać? - zapytała go wprost. Chwilę się wahał, po czym wolno pokręcił głową. Page poczuła nagle, jakby ziemia osunęła się jej spod nóg. - A ja niby co mam robić? Patrzeć się w drugą stronę, kiedy ty pieprzysz tę małą specjalistkę od promocji? - I nagle kiedy spojrzała na niego opanowała ją straszliwa furia, dzika chęć uderzenia go, jeśli nawet nie pięściami, to przynajmniej słowem i Brad zdawał się to rozumieć. W ciągu tych ośmiu miesięcy wiele razy robił sobie wymówki. Szczególnie wtedy, gdy Page była dla niego czuła, kiedy zrobiła dla niego coś sympatycznego, czy też kiedy chciała się z nim kochać. Ostatnio wyrzuty sumienia dręczyły go już bez przerwy. Mimo to jednak nie mógł się przestać spotykać ze Stephanie. Nie był gotów zrezygnować ani z jednej, ani z drugiej. Mówił sobie, że jest zakochany w obydwu, ale prawda okazała się zupełnie inna. Wciąż kochał Page, lecz nie był już w niej zakochany. Zupełnie nie wiedział dlaczego, ale był tego pewien. Kochał ją, szanował, była dla ich dzieci idealną matką i idealną żoną dla niego. Była wspaniałym przyjacielem i wspaniałym człowiekiem. Była wszystkim, czego potrzeba było mężczyźnie... A jednak nie rozpalała ani jego serca, ani umysłu tak jak Stephanie i bez względu na to co by zrobił czy powiedział, nic tego faktu nie potrafiłoby już zmienić. - Co mam teraz zrobić? Zniknąć? Sprawić, aby wszystko się stało dla was łatwe? - Nagle wpadła w panikę. Podejrzewała, że teraz, kiedy już wie o ich romansie, Brad będzie oczekiwał, iż ona się stąd wyniesie. A co z Andym? Zaczęła płakać, myśląc o tym, jak ona sobie z tym wszystkim poradzi. Jakby mało było nieszczęścia, które spotkało Allie. - Czego ode mnie oczekujesz? - zapytała głosem oszalałym z bólu. Chciał ją uspokoić, ale nie potrafił. - Niczego nie oczekuje. Teraz najważniejsza jest Allyson. Musimy zrobić wszystko, żeby jej pomóc. Innymi sprawami zajmiemy się później. Nie możemy robić dwóch rzeczy na raz. - To była rozsądna propozycja, ale Page była zbyt zdenerowana aby to dostrzec i Brad nawet się temu nie dziwił. - A co później? Wyprowadzisz się, gdy Allie odzyska przytomność... a może dopiero po jej pogrzebie? - zapytała z goryczą i przerażeniem. Jej stan graniczył teraz z histerią, lecz Brad nie wykonał żadnego ruchu, aby ją pocieszyć. Nie potrafił. Sam był zbyt przygnębiony i zdawał sobie sprawę, że cokolwiek by zrobił, pogorszyłby jedynie sytuację. Teraz, kiedy Page już wiedziała o Stephanie, czuł, że musi zachować pewien dystans. - Nie wiem, Page, co powinniśmy zrobić. Od miesięcy próbuję do tego dojść i jak dotąd nic mądrego nie wymyśliłem. Może ty znajdziesz jakieś wyjście. - Nie chciał jeszcze rozwodu. Nie wiedział również, co zrobić ze Stephanie. Stephanie gotowa była zaczekać, aż ułoży sobie to wszystko. Do niczego go nie popychała. Jednak gorące uczucie, jakie Brad do niej żywił, zmuszało go do podjęcia jakiejś decyzji. Poza tym nie chciał bez końca żyć w kłamstwie, ani też wciąż mieć poczucie winy w stosunku do Page. Szczególnie teraz, kiedy wszystko było już jasne. Co do jednego nie miał wątpliwości. Kochał je obydwie, choć każdą zupełnie inaczej. Wpakował się, niestety, w beznadziejną sytuację. I teraz, kiedy Page już o wszystkim wiedziała, ta sytuacja stała się jeszcze bardziej beznadziejna. Teraz miał okazję się o tym przekonać. Kiedy do tej pory mówił, że wyjeżdża w delegację, przynajmniej nic nie podejrzewała. Czasami rzeczywiście wyjeżdżał, ale częściej tak jednak nie było. Sam sobie był winien, każde z nich może zostać skrzywdzone. Zarówno Page, Brad, Stephanie jak i jego własne dzieci. - Ja po prostu nie sądzę Page, abyśmy mogli tym teraz się zająć. Uważam, że musimy się wstrzymać do czasu, aż Allyson wydobrzeje lub przynajmniej minie niebezpieczeństwo. - I co wtedy? - Wciąż naciskała, aby otrzymać odpowiedź, której on dać jej nie mógł. W efekcie oboje czuli się nieszczęśliwi. - Nie wiem, Page... jeszcze nie wiem. - A więc poinformuj mnie, kiedy będziesz już wiedział. Podniosła się. Patrzyła na niego, jakby go widziała po raz pierwszy. Stał się nagle taki obcy. Człowiek, którego tyle lat kochała i u którego boku spała z taką ufnością, oszukiwał ją i to prawie od roku. część jej duszy już go nienawidziła, ale pozostała umierała ze strachu, że go utraci. - Chyba zabrzmiałoby to trochę sztucznie, gdybym powiedział, że jest mi przykro... - wyszeptał. Wiedział, że winien jej jest znacznie więcej, ale nagle poczuł, że nic więcej już nie jest w stanie jej ofiarować. - Chyba "niewłaściwie" byłoby tu lepszym słowem. Myślę, że winien mi jesteś znacznie więcej niż tylko zdawkowe "przykro mi". Nie sądzisz, Brad? - Łzy lśniły w jej oczach. Na jej twarzy widać było nienawiść, złość i straszliwy ból. - Zawsze uważałem, że sobie poradzisz. Jesteś taka silna i taka zaradna. Pomyślałem, że może nie będziesz nawet za mną tęskniła. - Czyżby to ona odsunęła go od siebie? Czy to był jej błąd, czy jego? Czy przestała na niego zwracać uwagę? Kiedy słuchała jego wyjaśnień, oskarżała o wszystko siebie oraz jego. - Chyba oboje byliśmy głupi - powiedziała z goryczą. - Przynajmniej ja taka byłam. - Zasługujesz na to, aby być szczęśliwą - powiedział szczerze. On również zasługiwał. Zasługiwał na to, aby być teraz tam, gdzie tak bardzo pragnął, a nie tutaj, usprawiedliwiając się i przepraszając Page. A jednak wiedział, że jest jej to winien. To była okropna chwila w ich w życiu... i wypadek Allyson w jakimś sensie do tego się przyczynił. - Wszyscy na to zasługujemy - miękko powiedziała Page, po czym wyszła z pokoju, by zobaczyć, co się dzieje z Andym. Poruszała się po kuchni jak robot. Włożyła do kuchenki mikrofalowej pizzę i w pięć minut później zawołała Andy'ego. Wciąż była roztrzęsiona i czuła się fatalnie. Za każdym razem, gdy dzwonił telefon, zamierała z przerażenia, sądząc, że dzwonią ze szpitala z informacją o Allie. Jej myśli bezustannie krążyły wokół strasznego wypadku Allyson i tego, co powiedział jej Brad