Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

PIERWSZA FAZA RZĄDÓW BOLSZEWICKICH Bolszewicy zagarnęli władzę państwową podstępem i przemocą. Trzeba więc było na razie pozyskać sobie szersze masy społeczeństwa, aby się wzmocnić i utrzymać dłużej przy panowaniu. Był to czas wojny. Około dziesięciu milionów żołnierza rosyjskiego stało pod bronią. Siła to groźna i niebezpieczna. Za wszelką cenę trzeba było ją zdobyć. W tym celu tysiące wykwalifikowanych agitatorów rozproszyło się po wszystkich oddziałach wojskowych. Pięknym, i dużo obiecującym mowom towarzyszyła energiczna działalność rządu bolszewickiego. W wojsku zniesiono stopnie, mundury przepisowe i ukłon wojskowy, a ogłoszono równość wszystkich wojskowych. Odtąd żołnierze sami mieli wybierać swoich oficerów, kontrolować ich i karać. Jednocześnie rząd usiłował zawrzeć pokój z Niemcami, który też rzeczywiście doszedł do skutku. Po dwóch mniej więcej miesiącach z potężnej armii pozostały tylko marne szczątki. Żołnierstwo, obładowane łupem, raczej dobrem skarbowym, wracało bezładnie do domu, dopuszczając się po drodze różnych wybryków. Na ruinach dawnej armii powstała "armia czerwona", składająca się z płatnych "krasnoarmiejców" - towarzyszy partyjnych, Łotyszów i Chińczyków. Na razie do tej armii należały same wyrzutki społeczne. Kiedy zaś Lejba Trockij został naczelnym wodzem, wydał rozkaz przymusowej służby wojskowej. Toteż powoli armia zaczęła zmieniać swą moralną postać. Od 1919 roku pod gwiazdą czerwoną można było spotkać często serca i umysły białe. Wszelką majętność, tak ruchomą jak i nieruchomą, ogłoszono za własność narodu. W fabrykach zagospodarowali się robotnicy, na kolejach kolejarze, w wielkich majątkach ziemskich biedniejsi włościanie lub przedstawiciele rządu. Zamiast handlu prywatnego powstał handel wyłącznie państwowy. Dopóki trwały stare zapasy, bolszewicy stosowali bezpłatny przejazd na kolejach, tramwajach i parostatkach, bezpłatne lecznictwo, szkolnictwo i mieszkania. Natomiast każdy obowiązany był zajmować jakąś państwową posadę. Na razie, póki można było korzystać ze zrabowanej cudzej własności, żyło się nieźle, zwłaszcza w klasie fizycznie pracującej. Dużo pracować nie trzeba było. Codziennie odbywały się w teatrach i kinematografach przedstawienia treści agitacyjnej lub erotycznej. Codziennie bywał jakiś mityng lub odczyt bezbożny, wyśmiewający chrześcijaństwo, oczerniający kapłanów lub godzący w instytucję rodziny. Jednym słowem, codziennie święto i wesoła rozrywka. Nic dziwnego, że nieroztropny i ciemny tłum szedł owczym pędem za bolszewikami, nie zdając sobie sprawy z tego, dokąd idzie. Zastanowił się dopiero wtedy, kiedy cały stary ustrój i porządek społeczny był już zrujnowany i kiedy rozstrój i bezład zapanował w całej pełni we wszystkich dziedzinach życia państwowego. Otrzeźwiał nieco wtedy, gdy zajrzał mu w oczy taki głód i mór, jakich dzieje Rosji nie pamiętają. Niestety, było już za późno. Bolszewicy pokonali wrogów, stłumili "reakcję" i w ten sposób utrwalili swe panowanie. SZKOLNICTWO Rewolucja rosyjska zastała mnie na stanowisku katechety i wychowawcy w gimnazjum katolickim św. Katarzyny w Piotrogrodzie. Piękny w ostatnich czasach rozwój szkolnictwa rosyjskiego został wstrzymany, a nawet cofnięty przez przewrót bolszewicki. Drogą konstytucji państwowej bolszewicy znieśli wszelkie szkolnictwo nie mające cech komunistycznych. Naszą szkołę spotkał ten sam los, co i inne. Wyrzucono z niej wszelkie przedmioty kultu, zniesiono wykład religii, usunięto katechetów i w ogóle duchownych, zajmujących się działalnością pedagogiczną. Ze smutkiem opuszczałem katolicki zakład, w którym przepracowałem lat siedem. Z trwogą patrzyłem na przyszłość tych dzieci i tej młodzieży, którą warunki życiowe zmuszały do pozostania w takiej szkole. Dwa katolickie gimnazja, męskie i żeńskie, połączono w jedną szkołę koedukacyjną. Prawda, zostali na razie ci sami pedagogowie i te same dzieci, ale duch wionął już inny. Po dwóch latach z dawnych szkół katolickich nie pozostało ani śladu. Zmieniło się grono nauczycielskie. Dzieci katolickie wbrew woli rodziców rozmieszczono po innych zakładach, a na ich miejsce sprowadzono przeważnie niekatolickie. Zaczęto zabraniać uczącej się młodzieży uczęszczania do kościoła, tak na wykłady religii, jak i na nabożeństwa. Trzeba przyznać, że bolszewicy zabrali się do kształcenia dzieci i młodzieży z całym zapałem. Nie żałowali na to ani pieniędzy, ani pracy. W dzieciach, zupełnie zresztą słusznie, widzieli swoją przyszłość. Otworzyli cały szereg przytułków, ochronek i ogródków dziecięcych. Szkoły średnie i niższe rozmaitych typów i programów zredukowali do typu "powszechnej szkoły ludowej". Szkoła ta dzieli się na dwa stopnie: niższy i wyższy