Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Dałem jej równie w delikatny sposób do zrozumienia, e być mo e powinna zmienić pończochy. Zapiszczała i pobiegła do swojego pokoju. Podejrzewam, e moje słowa mogą zaowocować błękitną suknią, taką jak suknia jaśnie pani. Bardzo dobrze się spisałeś, Buxted - powiedział Douglas. Buxted wyprostował się i uśmiechnął promiennie do hrabiego. Jeśli o to chodzi, to nikt nie chciałby narazić się na niechęć hrabiego, panie. Oczywiście - odparł Douglas. - Opowiem Holli-sowi, jaki jesteś szczwany, Buxted. Naprawdę, jaśnie panie? Och, byłoby wspaniale, gdyby Hollis dowiedział się, e udało mi się zrobić coś po ytecznego. Ale mo e lepiej niech pan nie mówi. Po yjemy, zobaczymy, co z tego wyniknie. Chleb cynamonowy, Buxted. Teraz. Buxted z nabo eństwem postawił talerz na stole przed Simonem, po raz ostatni rzucił tęskne spojrzenie na umiejętnie uło one kromki, westchnął, otarł chusteczką pot z łysiny i wyszedł. Jak tylko Buxted zniknął, Simon chwycił kromkę. - Myślałem, e ju nigdy nie wyjdzie. Musimy się pospieszyć i zjeść chleb, zanim przyjdzie Maybella. Nic nie mów, Douglasie, po prostu jedz, bo gdy pojawi się Maybella, to dorwie się do pozostałych kromek. Ma niesamowity węch. Douglas uśmiechnął się, wziął kawałek pieczywa i je ugryzł. Uświadomił sobie, e nie był to zwyczajny chleb cynamonowy, to był chleb cynamonowy prosto z królestwa niebieskiego. Właśnie sięgał po drugą kromkę, kiedy jego ręka uderzyła w rękę Simona. - - - Jest z tym pewien problem, Douglasie - powiedział Simon i delikatnie wyciągnął kromkę spod dłoni Douglasa. Douglas chwycił kolejną, spałaszował ją i uniósł pytająco brew. Simon westchnął tak cię ko, e niemal się zakrztusił. Pieniądze. Pieniądze? Corrie chyba posiada znaczny posag? Simon wyglądał tak, jakby miał się zaraz rozpłakać. Och, Bo e, pomyślał Douglas, o co chodzi? Nie ma posagu? Nie, to z pewnością nie mo e być prawda. - - - - - - - - To byłoby okropne. Ale nie, Douglasie, chodzi o coś znacznie gorszego. Ona jest dziedziczką fortuny. Douglas z trudem powstrzymał się od wybuchu śmiechu. To chyba nie jest takie straszne. Wiesz, co się stanie, kiedy się rozniesie, e jest majętna? Będą na nią polować, jak na zwierzynę łowną. Nie nazwałbym tego w ten sposób, Simonie, ale rozumiem, e stanie się celem dla ka dego łowcy posagów w Londynie. Nawet jeśli jakiś d entelmen nie będzie na tyle sprytny, eby się kolo niej zakręcić, to jego rodzice będą knuć, eby zaciągnąć ją do ołtarza. Nie wspominając o znacznie starszych d entelmenach, którzy będą chcieli poło yć łapę na jej pieniądzach. Wiesz, o jakich typach mówię - kobieciarze, rozpustnicy, hazardziści, którzy zabronią jej nosić bryczesy i będą robić jej dzieci, a skończy trzydzieści lat, o ile wcześniej nie umrze przy porodzie. Nie chcę, eby tak się stało, Douglasie. Czy ona rzeczywiście jest dziedziczką, czy te posiada jakieś pięć tysięcy funtów? Mogłaby zgubić pięć tysięcy funtów i nawet by tego nie zauwa yła. Rozumiem. Zastanowię się nad tym. Mo e uda się nam zachować to w tajemnicy. - - - Ha! Gdy chodzi o pieniądze, nie uda się długo utrzymać sekretu. Douglas się skrzywił. Có , udało się do teraz, ale masz rację, Simonie. Kiedy znajdzie się w Londynie i będzie wiadomo, e szuka mę a, nic nie pomo e, nawet gdybyśmy zakopali jej pieniądze w ogrodzie. Od drzwi dobiegł melodyjny, niski głos: Dzień dobry, panie. A więc to ty jesteś tą dostojną osobistością. Rozdział 6 Me a a a a a a - Douglas szybko wstał. Maybello. Ślicznie dziś wyglądasz. Wyglądała jak zawsze, w jednej ze swoich błękitnych sukienek, skrywających ją od stóp do głów. Skinęła głową i ruszyła w stronę talerza z chlebem cynamonowym. Talerz był pusty. Z wyraźnym ociąganiem, a mo e nawet z cichym jęknięciem, Simon wyciągnął przed siebie rękę. Na jego dłoni le ały dwie kromki. Wzięła obie, bez słowa, usiadła na niewielkiej kanapie naprzeciw Douglasa i uśmiechnęła się do niego łagodnie. - - - Corrie zaraz zejdzie - powiedziała i zabrała się za jedzenie, a obaj mę czyźni przyglądali się jej uwa nie. - Chyba szukała pończoch. Właśnie mówiłem Simonowi, Maybello, e jesienią będziesz musiała zabrać Corrie do Londynu. Nie informowałam go jeszcze o tym, Douglasie, poniewa znalazłby sposób, aby się z tego wykręcić - odparła rzeczowo. - - - Pogoda jesienią jest zmienna, Maybello. Mo e Corrie mogłaby zostać wprowadzona do towarzystwa, kiedy pogoda będzie lepsza, na przykład w lecie, za jakieś dwa albo trzy lata - powiedział Simon. Właśnie sobie przypomniałem, e drugi tydzień października jest zawsze ciepły, Simonie, i w czasie tego tygodnia będziemy mogli zobaczyć wszystkie loty balonem. Mo e będzie ich nawet kilkanaście. Zaufaj mi. Buxted stanął w drzwiach i znowu chrząknął. Panienka Corrie tu jest, panie, i nie ma na sobie bryczesów. Nie dopytywałem się o jej pończochy, poniewa mogłaby poczuć się ura ona taką dociekliwością. Poniewa Maybella miała pełne usta, więc tylko skinęła głową