Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

.. - Ale lordzie, to znaczy Burke, przecież to do rodzica należy rozmowa z dzieckiem o takich sprawach... - A ja tego nie zrobiłem, w porządku? Wtedy odwrócił się do niej twarzą. Kate od razu tego pożałowała, gdyż wydał jej się bardziej atrakcyjny niż kiedykolwiek. - Tak naprawdę nigdy mi to nie przyszło do głowy -rzekł. - Wychowywałem ją od małego dziecka, Kate. To ja przyglądałem się, jak Isabel się kąpie, ubiera i je. Nie mogłem zrobić wszystkiego. Wiesz, jaka ona jest. Jedyne, co mogłem, to dopilnować, by codziennie wkładała coś na siebie. To nie był temat, który by ją szczególnie interesował. Zresztą gdyby było inaczej, pewnie nie wiedziałbym, co jej powiedzieć. Są sprawy, niewiele, ale są, których ojcowie po prostu nie są w stanie wyjaśnić córkom. Kate opuściła wzrok. Musiała to zrobić. Pamiętaj, powtarzała sobie w myślach, pamiętaj. - No tak. W takim razie możliwe, że jeśli będzie czegoś próbował, Isabel będzie tak zaszokowana, że go zostawi. Czuła na sobie spojrzenie Burke'a, mimo że nie miała odwagi popatrzeć mu prosto w oczy. - To był Craven - rzekł nieoczekiwanie. Kate zamrugała. - Słucham? - To był Craven - powtórzył Burke. - Isabel powiedziała mi, że tamtej nocy w ogrodzie był Daniel Craven, a nie lord Palmer. Dlaczego nie wyprowadziłaś mnie z błędu? Kate, zaskoczona tą nagłą zmianą tematu, przełknęła głośno ślinę, ale wciąż nie podnosiła wzroku, który miała utkwiony w kocu. 288 - To nie ma znaczenia - rzekła szybko. - Już nie. - To ma znaczenie - odparł równie szybko Burke. - To ma niezwykle duże znaczenie. Dlaczego mi nie powiedziałaś? Oblizała wargi. Nagle zaschło jej w ustach. - Cóż - zaczęła. - Myślę... Myślę, że nie chciałam, byś go zabił. Sądziłam... Sądziłam, że to wywołałoby tylko kolejny skandal, a wydawało mi się, że i tak masz wystarczająco zszarganą reputację... - Próbowałaś mnie chronić? - zapytał z niedowierzaniem. -Wolałaś, żebym pomyślał o tobie coś złego, byle tylko mnie chronić? Wtedy Kate popełniła błąd i spojrzała na niego. - I Isabel. - Nie chciała, by uważał, że zrobiła to tylko dla niego. Wtedy mógłby sądzić, że jej na nim zależy. Kiedy jednak Burke spojrzał w jej oczy, zrozumiała, że nie uwierzył w jej wersję. Była pewna, że przejrzał ją na wylot. - A więc musiałaś mnie trochę lubić. Kate. Skoro chciałaś uchronić mnie przed skandalem. Nie mogła odwrócić od niego wzroku. Wydawało się. że jedyne, do czego jest zdolna, to siedzieć i wpatrywać się w jego oczy. - Chyba tak - odparła. - Wtedy. - Ale teraz już nic? - zapytał Burke, sięgając do trzymanej przez nią kołdry. - Właśnie. - Kate mocniej przycisnęła ją do siebie. - A więc dlaczego jesteś tutaj ze mną? - Mówiłam już - odrzekła. - Zgodziłam się pojechać z tobą dla dobra Isabel... To było wszystko, co udało jej się powiedzieć, zanim przywarł do niej ustami. Nie był to władczy pocałunek, podobny do tych w bibliotece. Nie przypominał także tych słodkich i delikatnych, którymi obsypywał ją później w jego sypialni, 289 PATRICIA CABOT zanim zaczął rozprawiać z przejęciem o powozach i księgarniach. Był podobny raczej do tego w powozie... Nie był jednak zupełnie taki sam, ponieważ było w nim coś, czego Kate nie potrafiła rozpoznać, coś, czego nie doświadczyła nigdy wcześniej. Powoli jednak zaczynała uświadamiać sobie, co to takiego. Pragnienie. Była tego najzupełniej pewna, ponieważ sama je czuła, zawsze wtedy, kiedy byli daleko od siebie. Jej ciało zachowywało się tak, jakby wiedziało, że gdzieś tam istnieje inne ciało, które kiedyś dało jej tyle rozkoszy. A teraz wszystko, czego pragnęła, to ponownie jej doświadczyć. To tłumaczyłoby, dlaczego Kate nie protestowała, kiedy Burke energicznym ruchem wyrwał jej kołdrę i odrzucił na bok. Dotknęła jego umięśnionej klatki piersiowej, a on ujął jej ciepłą, nagą pierś. Była zgubiona. To było takie proste. Tak łatwo było mu się poddać, jego pocałunkom, które wkrótce przepełniało nie pragnienie, lecz dziki głód. Dużo prościej było mu się poddać, niż z nim walczyć. Cóż bowiem osiągnęła walką? Nic, z wyjątkiem może niewielkiej satysfakcji. Ale czym ona była w porównaniu z palcami Burke'a, dającymi tyle przyjemności? To była napaść i Kate wiedziała o tym. Zręczna napaść na wszystkie jej zmysły. Spróbowała rozchylić poły jego szlafroka, ale nie mogła sobie poradzić z tasiemkami, na które był zawiązany. Burke nie miał tego typu problemów, bo ona była naga. Kate jeszcze raz spróbowała rozchylić szlafrok, ale kiedy i tym razem nie udało jej się, wsunęła dłoń pod materiał i zacisnęła ją na szybko twardniejącej męskości. Syknął i uniósł głowę. Przeszył Kate nieodgadnionym spojrzeniem, a ona, ciekawa tego, co się stanie, ścisnęła jeszcze bardziej. 290 MARKIZ I przekonała się. Burke chwycił jej nadgarstek i przycisnął go do poduszki pod jej głową. - Co próbujesz zrobić? - wyszeptał chrapliwie