Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Grupa łabędzi krzykliwych przeleciała ponad ich głowami w drodze do podmokłych terenów na północno - wschodnich krańcach Islandii. Ale oni, pogrążeni w smutku, nie zwrócili na to uwagi. 18 Śnieżna czapa Hekli zniknęła we mgle. Zgodnie ze starą legendą nie był to dobry znak. Obaj mężczyźni się tym jednak nie przejmowali. Mieli inne uprawy do omówienia. Całkowicie czarne oczy Dolga płonęły. - Uważasz, że to niemożliwe? Bym to ja zajął miejsce Gorama w zakonie Świętego Słońca, a on odzyskał wolność? Przełożony elitarnych Strażników długo wpatrywał się w syna czarnoksiężnika i bił się z myślami. W końcu jednak wykrztusił kilka słów: - Chyba nikt nie jest bardziej godzien, by służyć Świętemu Słońcu, Dolg. Ale czy coś takiego udałoby się przeprowadzić...? Trzeba lat nauki, by wejść do grupy elitarnych Strażników. Dolg potrząsnął głową. - Ja nie o tym myślałem. Mnie chodzi o alternatywne rozwiązanie. To ja pójdę do sfery wielkiego światła, jak to niedawno chciał uczynić Goram. Myśl o tym, że Królestwo Światła mogłoby stracić Dolga, przeraziła Strażnika. Pospiesznie odparł: - Nie, to niemożliwe. Trzeba bardzo długo czekać, zanim kolejny statek kosmiczny wyruszy w drogę na siostrzaną planetę. - Wiem - rzekł Dolg łagodnie. - I też nie to miałem na myśli. Popatrz jednak na Lilję! Ona rozpaczliwie walczy o zachowanie równowagi życiowej i spokoju ducha po ostatnich strasznych przeżyciach. Najbardziej ze wszystkiego potrzeba jej teraz, żeby mogła się przytulić do Gorama, odnaleźć bezpieczeństwo w jego ramionach. Wypłakać strach, stać się znowu normalnym człowiekiem. Tymczasem musi rozmyślać nad tym, co zaraz utraci tylko z tego powodu, że on nie ma prawa być przy niej. Przełożony skinął głową. - Zdaję sobie w pełni sprawę z tego, ile kobiet musiało cierpieć dlatego, że my jesteśmy elitarnymi Strażnikami. Ale co możemy zrobić? Reguły zostały ustanowione przed wieloma setkami lat, a poza tym to wielki honor służyć Świętemu Słońcu. Dolg z całej siły zacisnął szczęki, by nie wyrazić swego, jakże uzasadnionego protestu. Narzucając sobie spokój, powiedział: - Chciałbym tylko wiedzieć, czy jestem godzien zająć miejsce Gorama. - W najwyższym stopniu. Ale... - I możliwe jest przyjęcie godności elitarnego Strażnika? Choć z pewnym wahaniem, przełożony musiał przyznać, że jest. Co prawda nie przez każdego, kto miałby na to ochotę. Trzeba spełniać wiele warunków. Dolg z rodu islandzkich czarnoksiężników odpowiada wszelkim wymaganiom. Jego czyste serce i wspaniały charakter są szeroko znane. - W takim razie - Dolg odetchnął z ulgą. - W takim razie uwolnij Gorama od złożonej przysięgi! - Ale nie rozumiem... Dolg położył mu dłoń na ramieniu. Teraz nie mogę odnaleźć przejścia do wielkiego światła, tyle pojąłem. Mogę jednak próbować się tam dostać stąd, prawda? Nie mówię o Świętym Słońcu, lecz o samym jądrze, o wielkim świetle. - Nikt nie zna drogi, która wiedzie tam z Ziemi! - Może ja znam? Przełożony przyglądał mu się pytająco. Nie nadążał za myślami Dolga. Zdawało się, jakby te wymarłe przestrzenie Islandii w jakiś sposób paraliżowały przełożonego Gorama. Przywykł do przyjemnej, domowej atmosfery Królestwa Światła, z sąsiadami w pobliżu, życiem i gwarem wokół. A tutaj jest tak cicho, tak cicho; miał wrażenie, że ludzie z dawno minionych czasów nadal krążą pośród ruin. Było to uczucie, na jakie potężny Strażnik nigdy dotychczas sobie nie pozwolił. - Zgódź się tylko, bym jeszcze odwiedził Fiordy Zachodnie - prosił wiecznie młody syn czarnoksiężnika. - A potem wszystko się ułoży. - Chcesz lecieć tą małą gondolą? - Nie, nie, jak już powiedziałem Lilji i Goramowi, chciałbym jeszcze raz wtopić się w ukochaną Islandię, odczuć ją całym moim jestestwem. Nie pójdę, naturalnie, piechotą. To by za długo trwało. Ani nie pojadę konno, bo droga jest zbyt niebezpieczna dla koni. Muszę zdobyć jakiegoś jeepa, z pewnością dostanę coś w Keldur, Faron wyposażył nas odpowiednio w pieniądze, będę więc mógł kupić. Ale dlaczego musiał kupić jeepa, nie powiedział. Naczelny Strażnik stal i wciąż rozmyślał, jak ta zamiana w elitarnym stowarzyszeniu Strażników powinna być przeprowadzona. Nie miał ochoty pójść do Gorama i powiedzieć: no to jesteś wolny. Uważał, że to by była kapitulacja w najbardziej upokarzającym stylu. Bolesna porażka. Napotkał spojrzenie ciemnych oczu Dolga, był w nich jakiś cudowny blask, coś, czemu nie potrafił się oprzeć. I wargi młodego mężczyzny poruszały się niemal niedostrzegalnie... Wielki Strażnik westchnął. - No w porządku. Zgadzam się. Cóż innego mógłby zrobić? Kiedy Dolg wypowiada zaklęcia, które podporządkowują innych jego woli, milkną wszelkie protesty. Musiał jednak obiecać, że nie powie Goramowi o zamianie. Przełożony sam o tym poinformuje swego Strażnika w odpowiednim czasie. Kiedy Dolga już tu nie będzie. Dolg pożegnał się z nimi serdecznie. Tulił Lilję do siebie tak długo, że aż Goram poczuł w sercu ukłucie bólu. To w jego ramionach tak powinna stać, to on powinien ją pocieszać. Lilja przeżywała to jednak inaczej. Bardzo opanowana, powstrzymała dreszcz, ale była bliska szoku. Kiedy bowiem Dolg przytulił ją do siebie, zaczęła nieoczekiwanie patrzeć na otoczenie jego oczyma. Czy tak on żyje przez cały czas? Czy wciąż widzi to, co minęło? Lilja dostrzegała niewyraźne postaci na łące wokół. Spoglądały na ludzi pełnym żalu wzrokiem. Tuż obok przeszła młoda dziewczyna w staromodnym ubraniu, dźwigając bardzo ciężkie wiadro z wodą. Poślizgnęła się, uginała pod ciężarem. Lilja widziała też mężczyzn pracujących w miejscu, które teraz było zaniedbanym, porzuconym, zarośniętym bagniskiem. Kiedyś pewnie rozciągały się tu poła uprawne, w każdym razie ci ludzie posługiwali się narzędziami rolniczymi