Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Taka przynajmniej jest nauka Sekty Syjamu, uważanej dziś za najczystszą formę egzoterycznego buddyzmu. l ma rację, jeśli brać pod uwagę tylko publiczną naukę Buddy; przyczyny takiej jego powściągliwości podam nieco później. Ale szkoły północne buddyzmu, założone w krajach, gdzie się udali wtajemniczeni Arhaci po śmierci Nauczyciela, uczą tego wszystkiego, co się dziś nazywa nauką teozoficzną, gdyż stanowią część wiedzy wtajemniczonych; wskazuje to jasno, jak prawda została poświęcona dla martwej litery przez nazbyt gorliwą ortodoksję południowego buddyzmu. Ale o ileż bardziej szlachetna i dostojna, bardziej naukowa i filozoficzna, nawet w tej martwej literze, jest ta nauka od innych kościołów i religii! Ale teozofia nie jest buddyzmem. Rozdział II EGZOTERYCZNA l EZOTERYCZNA TEOZOFIA Czym nie jest współczesne Towarzystwo Teozoficzne Pytanie: Więc nauki wasze nie są odnowieniem buddyzmu ani naśladownictwem teozofii neoplatońskiej? Odpowiedź: Nie, nie są ani jednym, ani drugim. Ale nie mogę dać lepszej odpowiedzi na to pytanie, jak przytaczając wyjątki referatu członka Towarzystwa Teo-zoficznego dr. J. D. Bucka pod tytułem Teozofia, wygłoszonego na zjeździe teozoficznym w Chicago w kwietniu 1889. Nikt z teozofów nie zrozumiał i nie przedstawił lepiej istotnej treści teozofii niż nasz czcigodny przyjaciel doktor Buck: “Towarzystwo Teozoficzne zostało założone w celu szerzenia nauk teozolii oraz zachęcania ludzi do teozoficznego życia. Obecnie Towarzystwo Teozoficzne nie jest pierwszym tego rodzaju zrzeszeniem. Mam przed sobą tom zatytułowany „Sprawozdania Teozoficzne Filadelfijskiego’ Towarzystwa”, wydany w Londynie w 1897 r., oraz drugi (Londyn 1855), o następującym tytule: « Wstęp do teozofii lub nauki o Tajemnicy Chrystusowej, czyli o Bóstwie, Naturze i Stworzeniu, ‘ Czyli braterskiego. co obejmuje filozofię wszystkich czynnych potęg życia, magicznych i duchowych, i stanowi przewodnik praktyczny do najwznioślejszej czystości, świętości i ewangelicznej doskonałości; jak również do osiągnięcia boskiego widzenia i śniętych anielskich mocy i sztuk oraz innych prerogatyw odrodze-nia». Dedykacja na tej książce brzmi: „Studentom uniwersytetów, kolegiów i szkół chrześcijaństwa; Profesorom nauk metafizyki, mechaniki i wszelkich odmian nauk przyrodzonych; w ogóle ludziom wykształconym, wyznającym zasady prawowiernej wiary; deistom, arianom, unitarianom, wyznawcom Swedenborga i innych błędnych – nie mających dostatecznych podstaw – wierzeń; racjonalistom i sceptykom wszelkiego rodzaju; sprawiedliwym i oświeconym muzułmanom, żydom i wyznawcom patriarchalnych wschodnich religii; ale nade wszystko misjonarzom i głosicielom Ewangelii, czy to wśród barbarzyńców, czy ludów oświeconych, ten wstęp do teozofii, czyli nauki o podstawie i tajemnicy wszechrzeczy, z największą pokorą i miłością jest poświęcony”. A w roku następnym (1856) został wydany drugi torn dużego formatu, o objętości 600 stron, jako Zbiór utworów teo-zoficznych. Wydrukowano tylko 500 egzemplarzy tego dzieła dla darmowego rozdania bibliotekom i uniwersytetom. Te dawniejsze ruchy, których było niemało, powstawały w łonie Kościoła, zapoczątkowane przez ludzi poważnych, o głębokiej pobożności, o nieskalanych charakterach; a wszystkie te dzieła były pisane w prawowiernej formie, stosowano chrześcijańską terminologię i, podobnie jak pisma wybitnego kapłana Williama Lawa, nie wyróżniały się w oczach zwykłego czytelnika niczym poza powagą i żarliwością. Wszystkie usiłowały odkrywać i tłumaczyć pierwotne znaczenie i głębszą treść świętych ksiąg chrześcijaństwa oraz pobudzać do teo-zoficznego życia, dając jego przykłady. Ale dzieła te zostały prędko zapomniane i dziś nikt ich nie zna. Starały się one o podniesienie poziomu duchowieństwa, o ożywienie prawdziwej pobożności, ale nie były nigdy mile widziane. Jedno słowo «herez)a>> wystarczało, aby je pogrzebać, wtrącając w otchłań wspólną wszystkim takim utopiom. Za czasów reformacji Jan Reuchlin podjął podobny wysiłek, z tym samym skutkiem, choć był bliskim i zaufanym przyjacielem Lutra. Ortodoksja nie pragnęła nigdy wyjaśnień ani oświecenia. Mówiono tym reformatorom, jak mówił Festus Pawłowi, że za dużo wiedzy przewraca w głowie, że to uczyniło już z nich szaleńców i byłoby niebezpieczne iść dalej w tym kierunku. Pomijając terminologię, która była częściowo kwestią przyzwyczajenia i wychowania tych pisarzy, a częściowo zależała od ograniczeń nałożonych religii przez władzę świecką, a sięgając w samą treść tych pism, należy je uważać za teozofi-czne w najściślejszym tego słowa znaczeniu. Dotyczyły głównie wiedzy człowieka o sobie samym, poznania swej własnej natury oraz wyższego życia duszy. O współczesnym ruchu teozoficznym mówiono, iż jest usiłowaniem nawrócenia chrześcijaństwa na buddyzm, co tylko oznacza, iż słowo „herezja” utraciło już swój wpływ i nie wywołuje dziś w ludziach przerażenia. W każdym stuleciu jednostki rozumiały, mniej lub bardziej jasno, nauki teozoficzne i wprowadzały je w życie. Nauki te nie są wyłączną własnością żadnej religii, nie są ograniczone do żadnej epoki ani społeczności. Należą, wedle przyrodzonego prawa, do każdej duszy ludzkiej. A tzw. prawowierność jest kwestią do przepracowania przez każdą jednostkę indywidualnie, zależnie od jej natury i potrzeby wewnętrznej oraz własnych, a w każdym wypadku innych, doświadczeń. To może tłumaczyć, dlaczego ludzie, którzy wyobrażali sobie, iż teozotia jest nową religią, daremnie w niej szukali dogmatów i rytuałów. Wyznaniem jej jest wierność prawdzie, a rytuałem – «czcić każdą prawdę wprowadzaniem jej w życie». Dowodem na to, jak mało ludzi rozumie zasadę powszechnego braterstwa, jak rzadko uznaje jego przemożną doniosłość, może być fakt różnorodności opinii i dowolnego, nieraz fantastycznego, interpretowania celów Towarzystwa Teozofi-cznego. Organizacja Towarzystwa Teozoficznego opiera się na tej jednej, jedynej prawdzie – zasadniczego braterstwa ludzi – jak to tutaj przedstawiliśmy zwięźle i niedoskonale. A zarzucano mu, iż jest buddyjskie i antychrześcijańskie, jakby te dwie rzeczy mogły iść w parze, gdy zarówno buddyzm, jak chrześcijaństwo, wedle natchnionej nauki swych założycieli, czynią z braterstwa jedyną zasadniczą podstawę, zarówno nauk, jak życia