Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Tu King Two X ray William Love z Albany - odpowiedział bas. - Nadawaj, WSZZK, słyszę cię dobrze. A ty jak mnie słyszysz? Odbiór. - Wyraźnie jak gdybyś siedział obok, K2XWL - częstotliwość dwadzieścia pięć tysięcy megaherców. Próbuję ograniczyć odchylenie do... - Nie słyszę cię wyraźnie, Dog Easy Charley - usłyszeli głos majora Rice'a. - Głosy są w tej chwili bardzo donośne. Rozróżniam poszczególne słowa. Grantland Whitman, aktor hollywoodzki, krzyczy, że jego testament został sfałszowany przez jego bratanka Carla. Mówi... - Powtórz, K2XWL - rzekł wyższy głos. - Musiałem źle cię zrozumieć. Odbiór. - Ja nic nie mówiłem, WSZZK. Co to było o Grantlandzie Whitmanie? Odbiór. - Tłum się ucisza - powiedział major Rice. - Teraz słychać tylko jeden głos - chyba młodej kobiety. Jest tak cichutki, że nie mogę zrozumieć, co mówi. - Co się dzieje, K2XWL? Czy mnie słyszysz, K2XWL? - Powtarza moje imię. Słyszycie? Woła mnie - rzekł z podnieceniem major Rice. - Zagłusz tę częstotliwość, do cholery! - wykrzyknął gorączkowo generał. - Wrzeszcz, gwiżdż - rób coś! *** Samochody, sunące wczesnym rankiem ulicą, przy której znajdował się uniwersytet, zatrzymały się, trąbiąc ze złością, gdy doktor Groszinger przeszedł w zamyśleniu ulicę na czerwonym świetle, wracając do pracy i do pomieszczenia radiostacji. Doktor podniósł zdumiony wzrok, wymamrotał jakieś przeprosiny i wszedł śpiesznie na chodnik. Zjadł samotnie śniadanie w całodobowym barze, dwie przecznice od budynku laboratorium, i poszedł na długi spacer. Miał nadzieję, że dzięki temu rozjaśni mu się trochę w głowie - ale nadal w jego myślach panował kompletny zamęt, czuł się bezradny. Czy świat ma prawo się dowiedzieć, czy nie? Nie było więcej przekazów od majora Rice'a. Na rozkaz generała częstotliwość została zagłuszona. Teraz niespodziewani podsłuchujący radioamatorzy nie słyszą niczego poza ciągłym buczeniem na częstotliwości dwudziestu pięciu tysięcy megaherców. Krótko po północy generał Dane złożył w Waszyngtonie meldunek o impasie. Być może rozkazy, co zrobić z majorem Rice'em, dotarły już do laboratorium. Groszinger przystanął w promieniu słońca padającym na schody prowadzące do budynku laboratorium i przeczytał jeszcze raz wiadomości z pierwszej strony, pod nagłówkiem: TAJEMNICZY KOMUNIKAT RADIOWY UJAWNIA PRAWDOPODOBNE SFAŁSZOWANIE TESTAMENTU. Artykuł opowiadał o dwóch radioamatorach, którzy eksperymentując nielegalnie na podobno nie używanej częstotliwości UHF, ze zdumieniem usłyszeli, jak jakiś mężczyzna mówi o głosach i testamencie. Radioamatorzy złamali prawo, nadając na nie przydzielonym paśmie częstotliwości, jednakże nie trzymali buzi na kłódkę i rozgłosili swe odkrycie. Teraz radioamatorzy na całym świecie będą próbowali złapać tę częstotliwość. - Dzień dobry panu. Ładny poranek, prawda? - powiedział strażnik schodzący ze służby, gruby wesoły Irlandczyk. - Rzeczywiście ładny - zgodził się doktor Groszinger. - Trochę się chyba chmurzy na zachodzie. - Zastanawiał się, jaka byłaby reakcja strażnika, gdyby powiedział mu, co wie. Prawdopodobnie wyśmiałby go. Sekretarka doktora Groszingera odkurzała właśnie jego biurko, gdy wszedł. - Mógłby się pan trochę przespać - powiedziała. - Naprawdę nie rozumiem, czemu wy, mężczyźni, tak mało dbacie o siebie. Gdyby miał pan żonę, zrobiłaby pana... - Nigdy w życiu nie czułem się lepiej - odrzekł Groszinger. - Są jakieś wiadomości od generała Dane'a? - Szukał pana z dziesięć minut temu. Wrócił do radiostacji. Rozmawiał przez pół godziny telefonicznie z Waszyngtonem. Miała jedynie mgliste pojęcie, czego dotyczył projekt. I znów doktor Groszinger poczuł nieprzepartą chęć, by opowiedzieć jej o majorze Risie i o głosach, żeby zobaczyć, jaki efekt wywrze ta wiadomość na kimś innym. Możliwe, że sekretarka zareagowałaby tak jak on, apatycznie, bez podniecenia, albo tak jak generał - wzruszeniem ramion. Być może to jest duch czasu, tego świata bomby atomowej, bomby wodorowej, Bóg-wie-jakiej-kolejnej-bomby nie dziwić się niczemu. Nauka dała ludzkości potężne środki wystarczające do zniszczenia globu ziemskiego. Polityka zaś dała ludzkości słuszne przekonanie, że te środki zostaną użyte. Trudno by znaleźć większy powód do lęku. Ale dowód, że istnieje świat duchów, prawdopodobnie by mu dorównał. Może takiego właśnie wstrząsu potrzebował świat. Może głos duchów zmieniłby samobójczy bieg historii. Generał Dane podniósł ze znużeniem wzrok, gdy doktor Groszinger wszedł do pomieszczenia radiostacji. - Ściągają go - powiedział. - Nie możemy zrobić nic innego. Nie jest dla nas w tej chwili przydatny do niczego. Głośnik, ściszony do maksimum, buczał monotonnie, zagłuszając częstotliwość. Radiooperator spał, oparłszy głowę na złożonych rękach. - Próbowaliście znów go wywołać? - Dwukrotnie. Kompletnie mu odbiło. Usiłowałem polecić mu, by zmienił częstotliwość, on jednak paplał bez przerwy - jak gdyby w ogóle mnie nie słyszał - o tamtym kobiecym głosie. - Czy powiedział, kim jest ta kobieta? Generał Dane popatrzył na niego z dziwną miną. - Twierdzi, że to jego żona, Margaret. To chyba wystarczy, żeby załamać kogoś, nie sądzi pan? - Generał uniósł brwi. - Okazaliśmy się niezwykle bystrzy, wysyłając tam faceta bez więzów rodzinnych. - Wstał i przeciągnął się. - Wychodzę na chwilę. Proszę trzymać ręce z dala od nadajnika. - Zatrzasnął za sobą drzwi. Radiooperator drgnął, budząc się z drzemki. - Sprowadzają go na dół - powiedział ochrypłym głosem. - Wiem - skinął głową doktor Groszinger. - To go zabije, prawda? - Ma urządzenia sterownicze do ślizgu, gdy wejdzie w warstwę atmosfery. - Użyje ich, jeśli będzie chciał. - To prawda. Sprowadzą go z orbity z powrotem do atmosfery za pomocą silników rakietowych, a potem od niego będzie zależało, czy przejmie inicjatywę i wyląduje. Umilkli obaj. W pokoju rozlegał się jedynie stłumiony sygnał zagłuszania, dobiegający z głośnika