Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Powiedział, że inne ich wielkie odkrycie dotyczyło kolejnej pary kategorii wiedzy tajemnej: ognia i wody. Dawni widzący odkryli, iż płomienie mają niezwykłą właściwość: potrafią przenosić człowieka fizycznie, podobnie jak woda. Don Juan stwierdził, że było to błyskotliwe odkrycie. Zauważyłem, że w świetle podstawowych praw fizyki jest to niemożliwe, on jednak poprosił, żebym wstrzymał się z wydawaniem osądów, dopóki nie wyjaśni mi wszystkiego. Powiedział, że powinienem hamować swoją nadmierną skłonność do racjonalizmu, gdyż wywiera ona nieustanny wpływ na stan podwyższonej świadomości. Nie chodzi tu o przesadzone reakcje na czynniki zewnętrzne, ale o poddawanie się własnym popędom. Dalej mówił, że choć starożytni Toltekowie bez żadnych wątpliwości widzieli, nie rozumieli tego, co widzą Po prostu wykorzystywali swoje odkrycia praktycznie i nie zawracali sobie głowy tworzeniem szerszego obrazu. Jeśli chodzi o kategorię ognia i wody, podzielili ogień na gorąco i płomień, a wodę na wilgoć i płynność. Skojarzyli ze sobą gorąco i wilgoć i nazwali je pomniejszymi atrybutami. Płomień i płynność uznali za wyższe, magiczne atrybuty i wykorzystywali je do fizycznego przenoszenia się w obszar życia nieorganicznego. Wiedza o istnieniu takiego życia w połączeniu z praktykami dotyczącymi ognia i wody sprawiła, że dawni widzący znaleźli się w pułapce bez wyjścia. Nowi widzący zgodzili się, iż odkrycie nieorganicznych żywych istot rzeczywiście było osiągnięciem niezwykłej miary, choć z innych powodów niż sądzili dawni widzący. Bezpośrednie kontakty z żywymi bytami innego rodzaju dały im fałszywe poczucie nietykalności, które zwiastowało ich upadek. Chciałem, by don Juan wyjaśnił mi szczegółowo, na czym polegały techniki ognia i wody. Odrzekł, iż wiedza dawnych widzących była do tego stopnia skomplikowana, że stawała się bezużyteczna, toteż omówimy ją tylko w bardzo ogólnych zarysach. Krótko przedstawił mi praktyki dotyczące tego, co na górze i tego, co na dole. Te pierwsze obejmowały tajemną wiedzę o wietrze, deszczu, błyskawicach, chmurach, grzmotach, świetle dziennym i słońcu. Wiedza o tym, co na dole, dotyczyła mgły, wody z podziemnych źródeł, bagien, piorunów, trzęsień ziemi, nocy, światła księżyca i samego księżyca. Zapytałem, czy może mi podać przykład tych technik. Odrzekł, że w ciągu tych lat demonstrował mi je dziesiątki razy, ja jednak upierałem się, że potrafię wyjaśnić racjonalnie wszystko, co robiliśmy razem. Nic nie odpowiedział. Wyglądał, jakby był zły na mnie za zadawanie pytań albo jakby głęboko zastanawiał się nad wyborem odpowiedniego przykładu. Po chwili uśmiechnął się i powiedział, że uzmysłowił sobie odpowiednią technikę. – Technika, o której myślę, musi być wykonywana w płytkim strumieniu. Jest taki obok domu Genara. – Co będę musiał zrobić? – Potrzebne nam średniej wielkości lusterko. Zdziwiła mnie ta prośba. Zauważyłem, że starożytni Toltekowie nie znali luster. – To prawda – przyznał, uśmiechając się. – To uzupełnienie wprowadził mój dobroczyńca. Starożytni widzący potrzebowali tylko gładkiej powierzchni. Wyjaśnił, że technika, o której mówi, polega na zanurzeniu lśniącej powierzchni w płytkiej wodzie strumienia. Może to być jakikolwiek płaski przedmiot, który choć trochę odbija obrazy. – Chcę, żebyś skonstruował solidną metalową ramę do lustra średniej wielkości – powiedział. – Nie może przepuszczać wody, więc trzeba ją uszczelnić smołą. Musisz ją zrobić sam, własnymi rękami. Gdy będzie gotowa, przynieś ją do mnie i wtedy spróbujemy. – Co się będzie działo, don Juanie? – Nie zastanawiaj się nad tym. Sam prosiłeś o przykład praktyk starożytnych Tolteków. Ja prosiłem o to samo mojego dobroczyńcę. Chyba każdy w pewnym momencie o to prosi. Mój dobroczyńca mówił, że on też to zrobił. Jego dobroczyńca, nagual Elias, podał mu przykład; mój dobroczyńca z kolei pokazał ten przykład mnie, a teraz ja go pokażę tobie. Wtedy, gdy dobroczyńca zademonstrował mi ten przykład, nie wiedziałem, jak to zrobił. Teraz wiem. Któregoś dnia ty też zrozumiesz, jak działa ta technika; zrozumiesz, co się za nią kryje. Sądziłem, że don Juan chce, bym wrócił do domu do Los Angeles i tam zbudował ramę do lustra. Powiedziałem, że nie będę pamiętał tego zadania, jeśli nie pozostanę w stanie podwyższonej świadomości. – Twój komentarz zawiera dwa bezsensowne stwierdzenia – odrzekł. – Po pierwsze, w żaden sposób nie mógłbyś pozostać w stanie podwyższonej świadomości, bo nie potrafiłbyś w niej funkcjonować, gdybym ja albo Genaro, albo któryś inny wojownik z grupy naguala nie niańczył cię przez cały dzień, tak jak teraz. Druga sprawa to to, że Meksyk nie leży na Księżycu. Są tu sklepy żelazne. Możemy pojechać do Oaxaca i kupić wszystko, czego będziesz potrzebował. Następnego dnia pojechaliśmy do miasta i kupiłem wszystkie materiały niezbędne do zrobienia ramy. Skonstruowałem ją sam w warsztacie mechanika za niewielką opłatą. Don Juan nawet na nią nie spojrzał, tylko kazał mija włożyć do bagażnika samochodu. Wyruszyliśmy do domu Genara późnym popołudniem i dojechaliśmy tam wczesnym rankiem. Rozejrzałem się za Genarem, ale nie było go. Dom wydawał się pusty. – Po co Genaro utrzymuje ten dom? – zapytałem don Juana. – Przecież mieszka z tobą, prawda? Nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie dziwnie i poszedł zapalić lampę naftową. Zostałem sam w pokoju, w zupełnych ciemnościach. Byłem bardzo zmęczony, ale przypisywałem to długiej, męczącej jeździe przez góry. Miałem ochotę się położyć. W ciemnościach nie widziałem, gdzie Genaro położył maty. Potknąłem się o całą ich stertę i wtedy zrozumiałem, po co Genaro utrzymywał ten dom: opiekował się przecież uczniami mężczyznami, Pablitem, Nestorem i Benignem, którzy mieszkali tu, gdy znajdowali się w stanie zwykłej świadomości. Poczułem euforię; zmęczenie minęło. Don Juan wszedł do pokoju z lampą. Powiedziałem mu, co sobie uświadomiłem, on jednak odrzekł, że to nie ma znaczenia i że szybko o tym zapomnę. Poprosił o pokazanie lustra. Wydawał się zadowolony. Stwierdził, że jest lekkie, ale solidne. Miało osiemnaście cali długości i czternaście szerokości