Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

W charakterze petentów, oprócz żebraków, występowały masy emerytowanych sędziwych urzędników i żołnierzy. W miastach Bachmucie i Sławianoserbsku gen. ad. Djakow znalazł tylu żebraków i ludzi wszelkiej kondycji, w tej liczbie emerytowanych oficerów, ich żon, a także żołnierzy, że co chwila był oblegany przez ludzi, błagających o ratunek od śmierci głodowej. Niemniej ciężkie było położenie chłopów, którzy oprócz nieurodzaju, utracili jeszcze bydło, wskutek pomoru. Chleb, przy braku mąki, piekli chłopi z domieszką żołędzi, liścia dębowego lub lebiody”.5 Nieurodzaj powtórzył się w latach 1839 i 1840 – trzy lata głodu na jedno dziesięciolecie. O nieurodzaju tych lat dwóch mamy informacje w dokumencie, który ze wszech miar zasługuje na uwagę, w ogromnym memoriale o stanie chłopów, napisanym przez A. Zabłockiego- Diesiatowskiego, współpracownika i powiernika hr. Pawła Kisielowa. Kisielow, wówczas minister dóbr państwa, był odosobnionym w sferach wyższych orędownikiem sprawy chłopskiej za Mikołaja I. Aspiracje jego, zresztą, nie sięgały nawet do programu oswobodzenia chłopów i uwłaszczenia, reforma 1861 roku szła, zdaniem jego, za daleko.6 Andrzej Zabłocki-Diesiatowski, zmarły w roku 1881 jako członek Rady Państwa, sekretarz stanu, rzeczywisty radca tajny, zwiedzał w roku 1841 z polecenia Kisielowa gubernie wewnętrzne dla zbadania na miejscu stanu sprawy chłopskiej. Dla upozorowania drażliwej misji polecił Kisielow Zabłockiemu udanie się w podróż, w towarzystwie jednego urzędnika, niby celem rewizji zarządu dóbr państwa, a w istocie dla wtajemniczenia się w położenie chłopów pańszczyźnianych. Po powrocie Zabłocki złożył obszerny memoriał, któ- 5 S. M. Seredonin: Istoriczeskij Obzor diejatielnosti Komitieta Ministrow. Tom II, część 1, str. 189; tom II, część 2, str. 302 i dalsze. Na raporcie Djakowa Mikołaj zakreślił: „Strasznie czytać! Hr. Woroncow nic mi nie donosi”... 6 „Quant á la question nationale du jour je me trouve en effet déborde” pisał P. Kisielow do Sumarokowa po reformie 1861 roku. A Zabłocki-Diesiatowski: Graf Kisielow, tom II, str. 354. – O Zabłockim-Diesiatowskim i jego zasługach dla sprawy reformy – Russkaja Starina, tom XXXIII, 1882 roku, strony 532-560. 39 rego Kisielow, o ile wiadomo, nie zdecydował się przedstawić carowi. Zabłocki jednak pisał swój memoriał w tej myśli, że stanie się on wiadomy carowi i władzom wyższym i że treść jego może być poddana sprawdzeniu i z pewnością nie tylko nie przejaskrawił obrazu, lecz wiele drastycznych rzeczy opuścił. Wyziera z tego dokumentu niezwykle ponury obraz stanu najliczniejszej warstwy narodu rosyjskiego podczas świetnego panowania Mikołaja I. Warunki egzystencji chłopa są niesłychanie nędzne. Chaty z kominami są rzadkie, regułę stanowią chaty kurne z małymi okienkami, chłop uważa, że w nich jest cieplej. Oto widok takiej chaty w zimie w czasie palenia: „Drzwi otwarte na oścież, dym gęsto napełnia izbę, dorośli przebywają w sieni lub na dworze, dzieci siedzą lub leżą na podłodze, na pół skostniałe z zimna, zawinięte w łachmany lub co najwyżej w kożuch ojca. Około pieca kręci się baba, mrużąc oczy, kaszląc i dusząc się od dymu. Na koniec palenie dobiega końca i gospodyni śpieszy zamknąć drzwi, aby w izbie było cieplej i zamyka często z czadem... Zaziębienia, bóle głowy, reumatyzm są częste wśród chłopów”... Śmiertelność dzieci do lat pięciu ogromna. Obok tych chat stoją okazałe rezydencje panów. Ten elementarny brak higieny, te warunki nieludzkie spotykał Zabłocki stale. Oto w guberni tulskiej w jesieni 1840 roku woźnica zatrzymuje się przed swoim domem rodzinnym, z zewnątrz względnie porządnym, i podróżujący rewidenci wchodzą do chaty. „Była ciemna noc jesienna, weszliśmy do chaty, lecz mogliśmy w niej pozostać zaledwie parę minut: kopeć od łuczywa gryzł oczy, naprzeciw drzwi u łuczywa siedziało 4 czy 5 kobiet i przędły: na lewo, na słomie leżał chory brat woźnicy, bez przytomności i bez mowy – rozbił się spadłszy z dębu, z którego otrząsał żołędzie; około niego krząta się w milczeniu młoda żona, częstując chorego kwasem. Na piecu przewracają się dzieci, na prawo dwaj żołnierze jedzą barszcz, dolewając do niego wody. Tymczasem, brat chorego starał się o konie dla nas; wszedłszy do chaty, nawet nie zapytał o zdrowie chorego. Ten dziki bezradny stan chłopa w jego udręczeniach, to jakby skamienienie uczuć w nim samym, rozdziera duszę...” Niektórzy ziemianie chcą podnieść stronę techniczną mieszkań wieśniaczych, stawiają, na przykład, domy murowane dla chłopów. Lecz wejdźmy do takiego domu, a chłop przy swej biedzie i braku kultury bynajmniej nie czuje się tu lepiej. „Życie i stan chłopa bynajmniej się od tego nie poprawiają. Przeciwnie, nie stojąc jeszcze na tym szczeblu, na którym porządne i ładne mieszkanie sprawia człowiekowi zadowolenie, chłop jest w nim skrępowany i równie brudny”. Oto w powiecie zadońskim guberni woroneskiej w jednym majątku ziemianin wybudował dla chłopów cały sznur domów murowanych. „Pierwszy krok za próg takiego domu już przekonywa, że chłop żyje wciąż tak samo, jeśli nie gorzej jeszcze. Na ścianach wilgoć, na ławach brud, tu i tam świnie, cielę, w pośrodku izby kupa śmieci, w której leży dziecko w łachmanach, nieczyste, chore, zaledwie mające obraz ludzki”... Potrzeby domowe chłopów są zupełnie pierwotne, nie mają łóżek, pościeli, śpią na ławach na piecu, przykrywają się kożuchem lub kaftanem, podściełają sobie wojłok, słomę. Żebractwo rozwinięte jest niezmiernie. Są majątki, gdzie zwykłym zatrudnieniem chłopów jest wędrowanie po sąsiednich wsiach i żebranina. W razie nieurodzaju głód szerzy się jak zaraza. Właśnie w latach 1840-41 szereg guberni dotknął nieurodzaj. Nędza była straszna. Obywatele ziemscy przyznali, że położenie chłopa jest potworne („czudowiszczno”). Oto opowieść ziemian guberni tulskiej: „W czasie zim głodowych położenie chłopa i rodziny jest okropne. Żołędzie, kora drzewna, trawa bagien, słowem wszystko idzie na strawę; do tego nie ma za co kupić soli. Człowiek zatruwa się, dostaje biegunki, puchnie lub schnie, powstają okropne choroby. Mogłoby jeszcze pomóc mleko, ale krowa sprzedana i umierającym nie ma co do ust włożyć