Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Wiatr podnoszący z harcerzami łódki cmentarz zmarłych dziewcząt; najwierniejszy książę, tysiąc zwykłych rzeczy, choćby taki plecak, co się w boju ramionom omdlałym odwiąże. Buty w marszach wytarte, a jeszcze węzełki chusteczek, gdzie dzieciństwa sekrety się złocą woda w czapce podana wrogowi rannemu - i bezdomność i gwiazdy spadające nocą. 1948, 1998 * * * Już myślałem, że Ciebie wielkiego zobaczę, a Tyś mignął mi w. polu jak najprostszy mak - zakryj mi twarz rękawem, niech się nie rozpłaczę, że nie do mnie masz mówić przez ognisty krzak. Dzień był taki jak zawsze, codzienne sandały i codzienna samotność, i codzienny trud, i ręce, co mi komżę w zakrystii składały cień ptaka sponad wieży rzucając na spód. Jeszcze zadrżał w kielichach cichy tętent koni i szum rzeki pobliskiej, i skrzypiące drzwi - więc poznał Ciebie żebrak i święty Antoni nad kluczykiem zgubionym natrząsając brwi. 1949, 1959 O powrocie po studiach do domu rodzinnego Nagle dzwonek i w naszą rozmowę wpadnie siostra jak jabłko z ogrodu, w światło wnosząc kokardy brązowe. - Choć się śmieją - dochowałeś wiary, powracając, czy masz serce czyste? a ja patrzę, jak wiatr z nieba strąca z gwiazd na siostrę złociste zapałki. - Co z nauką? O mych studiach mowa, a ja widzę przez sen i akację - wiewióreczkę, przed którą klękałem, chcąc ją złapać w wakacje minione. - Czy pamiętasz z balii okręt na stawie? a ja chwytam nagle siostrę za ręce - by przypomnieć jeszcze kwiaty z procesji, co je niosła Jezusowi w sukience. 1949, 1959 (z cyklu: Nad starą Biblią) Nad mapą Ziemi Świętej Ziemio Święta, co w moim atlasie budzisz się i drżysz - kiedy wieczór zakłada królestwo pająków, długich cieni i zmierzchów wysnuwanych z kątów - Płyną Twoje tęsknoty - wąwozem wspomnienia - pierwszą pełnią księżyca - pierwszym dniem stworzenia. Uliczki ruin pełne i cedrowy las, osły z flaszą na mirrę, posłuszne w rzemieniach - upał pustyń, lęk psalmów i proroków wargi śpiących z twarzą surową u wezgłowia Arki. - Ziemio Święta, co w moim atlasie budzisz się i drżysz zapachem Tyberiady, kaktusowych lądów - z Górą Czarcią sterczącą nad kamienny głaz, z Betlejem nie zdziwionym wielbłądów najazdem. Płyną Twoje tęsknoty wąwozem wspomnienia - Miłość, chleb, wino w stągwiach - to śmiesznie za mało. Jest Bóg jeden na niebie, a wszystko się zmienia - Z Sodomy i Gomory orszaków weselnych - popiół i kość bogaczów przy uchu igielnym. 1949, 1959 * * * We mszy świętej przed ołtarzem przyklęknąć brać komunię ustami drżącymi - lecz czy zawsze potem potrzeba wóz ciernisty toczyć po ziemi - drzwi przed samym nosem zatrzasną. Jakże często w Betlejem ciemne - za królami w węzełku niosę apostolskie trudy daremne - Betlejemski tak spokój i drzewa - na osiołku - kruszyna nieba i pastuszek mówiący po polsku - proszę księdza - przecież tak trzeba. [ok. 1950] O uczynkach miłosiernych wobec ludzi szczęśliwych Uśmiechu, jak szybko gaśniesz, radości, jakże uciekasz, wciąż szatan z aniołem gra w kości o biedne serce człowieka. Wakacje przelecą kłusem, migiem przeminą kasztany i krwawy zachód na niebie jak adoracja rany. Śniegu, czemu topniejesz z gwiazdozbiorami srebrnymi, zawiedziesz nas, sen rozwiejesz o białym poczęciu ziemi. Dziewczyno, jakże krótko, przed smutkiem jak niepogodą, zasłaniasz chłopca drogiego swą duszą czystą i młodą. I z miłosiernych uczynków najbardziej ten miłosierny, co szczęśliwemu pomoże być szczęściu swojemu wiernym. Podtrzymać uśmiech i radość. To, co tak kruche, łamliwe - nad ludzkim przelotnym szczęściem wznieść dłonie miłościwe. [ok. 1950] O Nieuchronny! Gorejącego krzewu ogrom w rozzutych butach ognia brzask Nieogarnięty - poznam, poznam w kruchcie na klęczkach Twoją twarz. Powiędną usta, ścichnie krew chorągwie porwiesz w strzępy snu - i powiesz - dosyć - minął czas jak wypędzony w potop kruk. Wołu umniejszysz kryjąc w mrok - zapalisz w oczach strasznym źdźbłem - O Nieuchronny - wiem, ja wiem, że idziesz ku mnie nagląc krok. 1950 O wspomnieniach szkolnego mundurka Co tam było, co się z tobą dzieje - moja dawna poburzona szkoło - w dawnych chłopców pogasłe nadzieje klamką stukasz dawno uciszoną