Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Wilson rozglądał się po sali wyzywającym wzrokiem, groźnie mierząc nim każdego, kto na niego spojrzał. Jennifer poznała już swojego klienta wystarczająco dobrze, by wiedzieć^ że ta jego wojownicza postawa w rzeczywistości kryła strach. Ale w oczach wszystkich, łącznie z sędzią i ławą przysięgłych, był uosobieniem nienawiści i wrogości. Ten olbrzym stanowił zagrożenie. Będą go traktowali jak kogoś, kogo trzeba się bać, kogoś, kogo trzeba unicestwić. W całym wyglądzie Abrahama Wilsona nie było niczego, co by wzbudzało choć cień sympatii. Jego postać pozbawiona była ujmujących cech. Była jedynie ta brzydka, pokryta bliznami twarz ze złamanym nosem i wybitymi zębami oraz zwaliste cielsko budzące lęk. Jennifer podeszła do stołu obrony, przy którym siedział Abraham Wilson i zajęła miejsce obok niego. - Dzień dobry, Abrahamie. Spojrzał na nią i powiedział: - Byłem pewny, że pani nie przyjdzie. Jennifer przypomniał się dzisiejszy sen. Spojrzała w jego małe, wąskie oczy. - Wiedziałeś, że przyjdę. Obojętnie wzruszył ramionami. - I tak nie ma to żadnego znaczenia. I tak będą mnie mieli, skarbie. Skażą mnie za morderstwo i gdyby udało im się wprowadzić prawo zezwalające na gotowanie w smole, to by mnie ugotowali w smole. Nie będzie żadnego procesu. Będzie przedstawienie. Mam nadzieję, że kupiłaś sobie prażoną kukurydzę. 75 W pobliżu stołu oskarżenia powstało poruszenie. Jennifer uniosła wzrok i ujrzała prokuratora okręgowego Di Silvę zajmującego miejsce przy stole obok rzeszy asystentów. Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Jennifer poczuła, że ogarnia ją panika. Woźny sądowy powiedział: - Proszę wstać! - I wszedł sędzia Lawrence Waldman. -Proszę o uwagę! Wszyscy, którzy mają coś do powiedzenia w sprawie, która będzie rozpatrywana w sali 37 tego sądu, niech podejdą i złożą wyjaśnienia, zostaną teraz wysłuchani. Przewodniczy czcigodny sędzia Lawrence Waldman. Jedyną osobą, która nie powstała, był Abraham Wilson. Jennifer mruknęła przez zaciśnięte zęby: - Wstań! - Chrzanię to! Będą musieli przyjść i podnieść mnie siłą. Jennifer ujęła jego potężną dłoń. - Wstawaj, Abrahamie. Pokonamy ich. Patrzył na nią przez dłuższą chwilę, a potem wolno uniósł się, górując nad jej drobną postacią. Sędzia Waldman zajął miejsce w prezydium. Wszyscy usiedli, a urzędnik wręczył sędziemu wokandę. - Stan Nowy Jork przeciwko Abrahamowi Wilsonowi, oskarżonemu o zamordowanie Raymonda Thorpe'a. Normalnie instynkt Jennifer podpowiedziałby jej, aby ławę przysięgłych wypełnić Murzynami, ale w wypadku Abrahama Wilsona nie była pewna, czy byłoby to słuszne. Wilson nie był jednym z nich. Był renegatem, zabójcą, przynosił wstyd swojej rasie. Skazaliby go jeszcze chętniej niż biali. Jedyne co mogła zrobić Jennifer, to zadbać, by w skład ławy przysięgłych nie weszli najwięksi bigoci. Ale oni nie obnosili się ze swoimi poglądami. Siedzieli cicho, czekając na okazję zemsty. Już na drugi dzień Jennifer wykorzystała swoje prawo veta odnośnie składu ławy przysięgłych. Czuła, że jej voir dire -przepytywania sędziów - wypadły niezręcznie i nietaktownie, podczas gdy Di Silvy - zgrabnie i sprawnie. Posiadał umiejętność stwarzania swobodnej atmosfery, pozyskiwania ich zaufania, zdobywania ich przyjaźni. 76 „Jak mogłam zapomnieć o tym, że Di Silva potrafi być tak dobrym aktorem?" - zastanawiała się Jennifer. Di Silva nie wykorzystał swego prawa veta, dopóki Jennifer nie wyczerpała swych możliwości sprzeciwu. Nie wiedziała, czemu tak postępował, a gdy się domyśliła, było już za późno. Di Silva przechytrzył ją. Wśród ewentualnych kandydatów do ławy przysięgłych, w końcowej fazie znaleźli się detektyw, dyli rektor banku i matka lekarza - wszyscy należący do establish-[ mentu - i Jennifer nie mogła już nic zrobić, aby wykluczyć ich ze składu sędziowskiego. Prokurator okręgowy wykołował ją. Robert Di Silva wstał i zaczął swoją mowę inauguracyjną. - Pragnę przede wszystkim podziękować panu - zwrócił się w stronę sędziego - oraz wam, panie i panowie zasiadający w ławie przysięgłych, za poświęcenie tej sprawie swojego jakże drogocennego czasu. - Uśmiechnął się ze współczuciem. - Wiem, jak kłopotliwe może być uczestniczenie w pracach sądu. Wszyscy z państwa mają swoje sprawy zawodowe, bliskich, którym przede wszystkim należy się wasza troska i uwaga. „Mówi, jakby był jednym z nich - trzynastym przysięgłym" - pomyślała Jennifer. - Obiecujęzająć państwu tak mało czasu, jak to tylko będzie możliwe. To jest naprawdę bardzo prosta sprawa. Tam siedzi Abraham Wilson, oskarżony o zamordowanie współwięźnia w Sing Sing - Raymonda Thorpe'a. Nie ma wątpliwości, że to zrobił. Sam się do tego przyznał. Adwokat pana Wilsona chce udowodnić, że zrobił to w obronie własnej