Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

— Nie obchodzi mnie, czy sir Clifford umrze. Może nawet byłoby lepiej, gdyby tak się stało. — No, właśnie. Dlaczego po twoim rozwodzie nie mielibyśmy zamieszkać razem, ty i ja, i wspólnie ułożyć sobie życie? Jeszcze nie powiedziałam Cliffordowi o dziecku i nic mu nie powiem. Jeżeli będziemy żyli razem, nigdy się nie dowie. Pojadę do Szkocji, do Hildy, i zostanę u niej, dopóki dziecko się nie urodzi. A potem, w marcu, kiedy będziesz wolny, przyjedziesz i będziemy mogli żyć razem, naszym własnym życiem. Mogę skłonić Clifforda, żeby mi dał rozwód i wtedy możemy się pobrać albo nie, jak będziemy chcieli. Nie zależy mi na tym. Ale powinniśmy być razem, jestem o tym przekonana. Jeśli się tak nie stanie, będzie to dla mnie wyrzeczeniem się wszystkiego w życiu i zaprzeczeniem wszystkiemu, w co wierzę. Nie czujesz tak samo? — Ta! — powiedział wolno. — To brzmi bardzo pięknie. Tylko że... spojrzał jej w oczy. — Nie pojadę do Szkocji i nie 217 będę żył w twoim domu, za twoje pieniądze. Nie zrobię tego. Bo nie mogę. — Ale dlaczego? Skąd to nędzne tchórzostwo, gdy chodzi o niewielką sumę pieniędzy? Więc co chcesz robić? — Co będę robił? To bardzo proste. Muszę zarabiać na życie i żyć z tego, co zarobię. — Ale możesz zarabiać także na farmie. Możesz tak pracować, żeby dawała dochód! — krzyknęła. Milczał chwilę, a potem powiedział: — Ta. Jak inne potrafią, ja też bym umiał. Ale... 7— Ale co? Może nie chcesz? — krzyknęła zdenerwowana. Spojrzał jej w oczy, tym razem ze smutkiem. Potarł czoło, zsuwając kapelusz na tył głowy. — Niech mnie diabli, jak nie chcę, bardzo chce. Niech mnie diabli. Sam sobie byłbym szefem... z wyjątkiem ciebie... i sam bym decydował. Myślisz, że kto lubi wypruwać z siebie flaki jak dzień długi za trzy funty tygodniowo i wiedzieć, że będzie tak zawsze i nic się nie zmieni? To więzienie, możesz mi wierzyć, to gorsze niż wojna, bo robi się za pieniądze, nie dla czego innego. Cieszę się, że mogę zarobić trzy funty tygoniowo, a jakże. Ale jestem niewolnikiem, to mój wyrok i przekleństwo, i o tym wiem. Bez żadnych szans i nadziei. Chyba, że to wszystko cholera weźmie. O, gdyby to ode mnie zależało! Niech przepada! Myślisz, że ja nie chcę się wyrwać? Naprawdę tak myślisz? Patrzył na nią płonącymi oczami, w których dostrzegła gniew, tak jak kiedyś dawniej widziała pożądanie. — Więc dlaczego nie chcesz się zgodzić? Przecież wiesz, że cię kocham. — Ta! — odparł ochryple. — Wyrwij się za pieniądze ko-. bity i potem żyj z jej pieniędzy! Powiedział to z niezwykłą goryczą. — Czy to takie ważne? Przecież będziesz pracował! — wy-buchnęła Konstancja. — Ta! A tamci? Wszyscy znajdą bogate kobity, które ich urządzą i postawią na nogi? Mogom na to czekać do Sądnego Dnia, a po nich ich dzieci, taką samą mają szansę, jakby już byli w grobie. Weź Billa, to porządny chłop i nie taki gorący, jak ja. Ale ma obrożę na szyi, wie o tym i to mu odbiera odwar gę... Ta, mógłbym się wyrwać za pieniądze kobiety. A co z wszystkimi chłopakami, którzy nigdy się nie wyrwą, nigdy, aż do czasu królestwa bożego i dalej? Co z nimi? — Co ma być z nimi? Nie jesteś za nich odpowiedzialny. Kiedy byłeś gajowym, nic cię nie obchodzili... 218 — Prawda! Prawda! Tak było! Kiedy służyłem u sir Clif-forda, nie myślałem o nich. Siedziałem w gajówce, jak niedźwiedź z obolałym nosem i myślałem tylko o sobie. Ale to się już nie powtórzy. Wolę pracować u Jephsona niż służyć u sir Clifforda lub kogo innego, albo wszystko zawdzięczać kobiecie. Trząsł się cały, miotany sprzecznymi uczuciami. Twarz miał bladą, jak ściana. — Dlaczego nie chcesz mi zawdzięczać... tyle... a może tak mało? — spytała łagodnie. — Boisz się mnie? Spojrzał na nią z rozpaczą. — Nie, nie boję się ciebie, dosłownie — odparł. — Nie jesteś kobietą, która by w ten sposób zawiodła mężczyznę. Zaufałbym ci jak samemu sobie, że byś się na mnie za to nie mściła, że ci tyle zawdzięczam, jak chodzi o pieniądze. To nie twój poziom. O tak, wiem to dobrze. Szanuję cię! Urwał nagle, patrząc na nią. — Ale boisz się mnie w inny sposób, prawda? — zapytała spokojnie. — Ta — odparł cicho. — Ta, boję się