Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Wracamy do szkoły i słuchamy „Pieśni skowronka" P. Czajkowskiego. Dzieci są zachwycone odnajdując w cudownych dźwiękach muzyki i dźwięki srebrnego dzwoneczka, i brzmienie cienkiej, srebrnej struny łączącej zieloną niwę ze słońcem. Niejednokrotnie słuchamy tego utworu - i słonecznym, pogodnym rankiem, i w dzień szary i słotny. Za każdym razem dzieci wspominają pławiący się w słońcu cudowny świat, błękitne sklepienie niebios, szary kłębuszek życia i nieskończoną przestrzeń pól. Maluchy chcą nadać swemu wyobrażeniu ptaszka z bajki kształt plastyczny i rysują fantastycznego skowronka, srebrną iskrę i strunę rozpiętą między ziemią i słońcem. Powoli zbieramy całą płytotekę z nagraniami utworów, które dzieci polubiły. Od czasu do czasu przychodzimy do swojej izby i słuchamy muzyki. Nazwałem nasz zbiór płyt „grającą szkatułką" i dzieciom podoba się ta nazwa, mówią z dumą: „Mamy grającą szkatułkę". Rodzi się myśl: będziemy co roku wybierać najlepsze utwory muzyczne, założymy „pokój muzyki" i będziemy się 138 tam rozkoszować pięknem, które stworzyła przyroda i człowiek. Będziemy śpiewać, uczyć się gry na skrzypcach i fortepianie, ale dopiero w przyszłości, a na razie spróbujemy zagrać na naszej niewymyślnej fujarce. Pewnego pochmurnego dnia poszliśmy do lasku, wycięliśmy z gałęzi bzu fujarkę, ostrugaliśmy ją i porobiliśmy dziurki. Zagrałem ukraińską piosenkę ludową o wesołym pastuszku. Trudno opisać zachwyt dzieci. Każde dziecko chciało czym prędzej spróbować swych sił, wszyscy marzyli o własnych instrumentach i porobili sobie fujarki. Okazało się, że Lida, Larysa, Jura, Tina, Sierioża i Kostia mają doskonały słuch i z łatwością opanowują melodię. Już po kilku dniach dzieci grały pieśni i tańce ludowe. Nigdy nie zapomnę cichego wieczoru, kiedy zagrała nam Tina ukraińską piosenkę „Tam na górze żeńcy koszą". Dziewczynce płonęły oczy, zarumieniły się policzki. Jej matka opowiadała mi, że Tina w domu długo przesiaduje w ogrodzie ze swoją fujarką, coś „wymyśla", wygrywa jakieś melodie, a czasem patrzy w rozmarzeniu na niebo i drzewa. Pewnego razu przyszedłem do szkoły wczesnym rankiem. Cicho było dokoła. Wtem gdzieś z głębi ogrodu doleciały do mnie ciche dźwięki fujarki. Poszedłem w tamtą stronę. Ktoś grał, najwyraźniej była to improwizacja. Motywem przewodnim całej melodii był pogodny, cichy smutek. Ostrożnie, żeby nie przestraszyć grającego, podszedłem do krzaku róży. Na trawie siedziała Tina. Fujarka 139 jakby stała się jej cząstką. Dziewczynka patrzyła na kwitnące róże, a oczy jej były łagodne, dobre. Zrozumiałem jej grę, dziewczynka mówiła w niej o pięknym kwiecie, o błękitnym niebie wiosennym. Ale to, co wziąłem za smutek, było niepokojem: dziewczynka wyrażała w muzyce swoje muśli o przyszłości. Polubił fujarkę także Kostia. Chłopczykowi trudno było grać jedną ręką, ale mimo to nauczył się szybko wygrywać kilka pieśni ludowych, a potem zaczął „wymyślać" - fantazjować, wyrażać w muzyce swoje myśli, uczucia, przeżycia. Pewnego wiosennego dnia podczas burzy siedzieliśmy w naszym Kąciku Marzeń. Ucichły grzmoty, nad ziemią zawisła tęcza - milczeliśmy wszyscy podziwiając piękny widok. Rozległa się cicha melodia - grał Kostia. Było w tej muzyce szemranie strumyka, które zagłuszył jakiś niespokojny warkot -nadciąga chmura, w dali rozległ się grzmot. Chłopczyk zapomniał, że go słuchamy, pochłonięty był całkowicie swoją twórczością. Kiedy zaś się ocknął i zobaczył zadumane twarze kolegów, zmieszał się... Bynajmniej nie każdy z nich zostanie muzykiem, ale wierzę głęboko, że zdolność zachwycania się muzyką można wyrobić w każdym człowieku. Zainteresowanie tą niewymyślną muzyką ludową było naszą sprawą czysto osobistą. Czasami ogarniał nas szczególny „nastrój muzyczny", dzieci chciały posiedzieć i pograć. Najczęściej w ciche wieczory, po zachodzie, kiedy ziemię przez 140 pewien czas oświetlały jeszcze odblaski słońca, które się skryło za widnokręgiem. Wielkie to było dla nas szczęście, że muzyka daje nam radość i zadowolenie. Kola miał dobry słuch i nauczył się szybko wygrywać pieśni ludowe. Kiedy wracaliśmy raz z lasu, powiedziałem mu: - Pamiętasz, narysowałeś Kowali, którzy kują srebrny wieniec. Spróbuj opowiedzieć o tym na fujarce: jak Kowale kują, jak sypią się na ziemię zimne iskry... - Nie są zimne, nie - żywo zaprotestował chłopczyk. - Są gorące, och, jakie gorące.. . - Tak, oczywiście, są gorące... Przecież spod młota, z kowadła nie może się sypać coś zimnego. Ja spróbuję także opowiedzieć o Kowalach na fujarce. O słonecznych Kowalach. Nazajutrz poszliśmy do ogrodu szkolnego i niewymyślną grą na naszych fujarkach opowiedzieliśmy o cudownych Kowalach. Nie tylko rozumieliśmy się obaj, ale odczuwaliśmy ten sam nastrój, z którego rodziły się nasze melodie. Wsłuchuję się w muzykę „Kowali" Koli. Chłopczyk nie tylko wygrał dźwięczne dzwonienie młotów, dał także wyraz swemu zachwytowi dla siły. W muzyce można było odczuć, że zdumiewał go swym pięknem deszcz srebrnych iskier spadających na pola i ogrody, że Kola smuci się, gdyż nie może ogarnąć spojrzeniem całej ziemi. Chce widzieć piękno, które niejasno odczuwa we wszystkim. Tak! Znalazłem ścieżkę do serca tego dziecka. 141 Muzyka kształtuje duszę, uszlachetnia uczucia. Podobnie jak w słowie znajduje w niej wyraz wszystko, co prawdziwie ludzkie. Rozwijając wrażliwość dziecka na muzykę uszlachetniamy jego myśli i dążenia. Niechaj pod wpływem muzyki w każdym sercu bić zacznie życiodajny zdrój uczuć ludzkich - oto nasze zadanie. Podobnie jak żywe, tętniące słowo mowy ojczystej muzyka odsłania dziecku piękno świata. Będąc językiem u-czuć nie poprzestaje jednak na tym, ukazuje także wielkość i godność ludzką. Rozkoszując się muzyką dziecko czuje, że jest prawdziwym człowiekiem