Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Na spodzie parownika z ręcznikami leżały gorące kamienie, a para wydobywająca się ze szczelin, niosła z sobą zapach gorącego, czystego płótna, mówiąc mu, że wszystko jest w porządku. Stół do masażu był rozłożony i oczywiście przykryty miękkim pledem, a purpurowe krzesło stało obok na wypadek, gdyby klient był zbyt sztywny czy obolały, aby wejść na stół bez niczyjej pomocy. Drewniane rolki były przygotowane, podobnie jak maść po masażu, potrzebna gdyby mięśnie wymagały kuracji ziołowej. W czajniku parzyła się herbatka ziołowa, gdyby klient okazał się zbyt spięty. A co najważniejsze dla nowego i prawdopodobnie nieśmiałego pacjenta, wszystkie pozostałe przyrządy, których Bursztynowy Żuraw używał do innych zajęć, zostały spakowane i usunięte z pola widzenia. Większość z nich piętrzyła się teraz w prywatnej części namiotu. Oznaką tego, że nie był zwykłym uzdrowicielem, był zapach kadzidła rozchodzący się w powietrzu, kosztowne draperie i stosy poduszek na podłodze. Przechadzał się po pokoju, przekładając poduszki, upewniając się, czy przez przypadek nie pozostawiono czegoś, co powinno być uprzątnięte, sprawdzając, czy olejki nie zjełczały ani odrobinę. Wszystkie te czynności były tylko trwonieniem energii. Wiedział o tym, ale energia, którą tracił, brała się ze zdenerwowania, a poza tym należała do niego i mógł z nią robić, co mu się podobało. Nie byłoby go teraz tutaj, gdyby miał inny wybór. Czekałby pod Wieżą na Skana albo czatował nieopodal miejsca spotkania magów. Ciekaw jestem, co dzieje się na tym zebraniu - pomyślał niespokojnie. - Pewnie hertasi posiali tam kogoś spośród swoich. Jeśli tak, Gesten będzie znał wyniki, gdy tylko zebranie się skończy lub nawet wcześniej. Mam taką nadzieję, choć i tak Vikteren opowie mi o wszystkim... Bogowie, mam nadzieję, że Skan wydostanie się z Wieży, nie wtaczając żadnego alarmu. Mam nadzieję, że strażnik się nie domyśli, że coś wykombinował. Mam nadzieję, że Czarny Gryf nie przeskrobał czegoś, tylko przeglądał książkę, której nie potrafił się oprzeć. Jestem pewien. Mam nadzieję, Że Tamsin i Cinnabar rzeczywiście znajdą sposób, aby dać gryfom płodność... Niepotrzebne myśli. Niepokojenie się o rzeczy, nad którymi nie miał kontroli ani nie mógł mieć. Jeśli mógł coś zmienić, robił to. Jeśli nie mógł, umierał z niepokoju w nadziei, że znajdzie sposób, który wpłynie na sytuację. Na szczęście nie miał zbyt wiele czasu, by dręczyć się spotkaniem magów albo Skanem. Nareszcie bowiem Gesten wetknął swój nos przez klapę namiotu i zapowiedział, że ktoś czeka na zewnątrz. Kobieta, ale o tym Bursztynowy Żuraw wiedział wcześniej. Teraz natomiast przekona się, dlaczego Urtho nie powiedział mu, kto dokładnie ma przyjść, gdy aranżował spotkanie. Sztywna, surowa postawa, matematyczna precyzja fryzury z trzema cienkimi warkoczykami spadającymi na plecy, ściągnięte rysy twarzy, dokładnie odprasowany mundur. Zimowa Łania? Bogowie. Poczuł napięcie w mięśniach ramion i zaczęła go boleć głowa. W porę powstrzymał się przed grymasem niesmaku i znowu przybrał kamienny wyraz twarzy. Jestem zawodowcem. Urtho przysłał ją do mnie, a honorarium, które mi wypłacił, powinno w zupełności wynagrodzić ten przykry obowiązek. Mogę się nią zająć bez angażowania się w cokolwiek. Przyszła tutaj tylko po terapię fizyczną. Nie muszę poznawać jej najtajniejszych sekretów, nawet nie muszę z nią rozmawiać, wystarczy, że wymienię kilkanaście koniecznych słów. Wszystkie te myśli przemknęły przez jego umysł, podczas gdy na jego twarzy malowała się grzeczna obojętność i zawodowy uśmiech. Zimowa Łania poruszała się bardzo sztywno, nawet bardziej niż sobie przypominał, i to nie tylko z powodu, że była nieszczęśliwa, przychodząc tutaj. Co takiego było w tej notatce, którą przysłał Urtho? Uraz pleców. Interesujące, była o wiele za sztywna jak na zwykły uraz pleców. Nie muszę się nawet otwierać na nią, żeby wiedzieć, że jest napięta jak naciągnięta katapulta, ma to wypisane w każdym mięśniu. Nie będę mógł z nią pracować, jeśli się nie rozluźni a najwyraźniej ona nie ma takiego zamiaru... Interesujące, ale chyba mnie nie poznaje, nie kojarzy, że bytem wtedy ze Skanem. Być może to zasługa przyciemnionych świateł. W jej oczach początkowo nie było oznak, że go rozpoznała. Potem się co prawda pojawiły, ale nie cofnęła się nagle, co bezsprzecznie wskazałoby, że widziała go w tłumie, gdy Skan i Zhaneel robili z niej głupią. No cóż, właśnie z powodu takiego napięcia parzyła się herbatka z uspokajających ziółek. Zimowa Łania nie była pierwszą klientką, która przyszła do kestra'chern zbyt spięta, aby wynieść jakąś korzyść z zabiegu. - Chyba masz pragnienie - powiedział szybko, gdy rozglądała się wokół podejrzliwie. - Proszę, napij się lej herbatki, zanim zaczniemy. To ci pomoże. Herbatka z ziół zawierała wiele minerałów, a ktoś z urazem pleców ich potrzebował. Niechętnie wzięła filiżankę z napojem, machnięciem dłoni dała znak, że nie chce posłodzić jej miodem. Pociągnęła łyk. Jej oczy rozszerzyły się, gdy rozpoznała smak napoju. Jednak nie odezwała się i wypiła go duszkiem. Pięknie - pomyślał. Jakby spodziewała się po nim najgorszego. No cóż, nie zrobi najgorszego. Zrobi to, co umie najlepiej, i do diabła z nią i jej opiniami. - Proszę się rozebrać - powiedział, zabierając pustą filiżankę i odkładając ją na bok. - I położyć na stole. Dopóki Zimowa Łania nie weszła do tego namiotu, nie wiedziała, że Urtho oddał ją w ręce kestra'chern. Znała jednak Bursztynowego Żurawia z widzenia - wałęsał się tu i ówdzie z uzdrowicielami albo gryfami - i orientowała się, jaki wykonuje zawód. Myślała, że z uwagi na swoje dolegliwości z plecami Urtho wysłał ją do drugorzędnego uzdrowiciela, pozbawionego daru. Ta raczej bolesna rozmowa z Magiem Ciszy nastąpiła po sprzeczce z Zhaneel. W jaki sposób zorientował się, iż coś jej dolega, nie miała pojęcia. Co więcej, powiedziała mu o wielu innych sprawach, o których nie zamierzała mówić, a ta jej dolegliwość była tylko jedną z nich. Przynajmniej sprawa kontuzji i bólu z nią związanego uwolniła ją od kary. Urtho najwyraźniej uznał to za przyczynę jej rozdrażnienia na cały świat, a w szczególności na gryfy. Kiedy jej o tym powiedział - i zalecił jej zabieg - była trochę obrażona, ale też poczuła ulgę. Teraz była obrażona i zła - nie czuła żadnej ulgi - i prawdę powiedziawszy, była bardzo przerażona. Zła, że Urtho przysłał ją tutaj, nie mówiąc wcześniej, z kim ją umówił. Obrażona, że wtrącał się do jej prywatnego życia, stwierdzając arbitralnie, że coś jest nie tak w jej kontaktach seksualnych, i przysyłając ją do kestra'chern. I przerażona tym, co mogło się stać z nią w rękach tego szczególnego kestra'chern