Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Wchodzi do traktyiernie, woła o posiłek jaki. Szynkarka mu dać niechce, że on niema czóm płacić, a on wyjął tę kieszeń, uderzył nią o stół i wysypały się z niej pieniądze, którymi zapłacił za to, co wypił i zjadł. Przy tym stole siedzieli panowie i grali w karty. Widząc, że ten żołnierz ma tyla pieniędzy, mówią do siebie: „trza go prosić do grania, to od głupiego weźniemy wszystko". Zawołali go do grania, on powygrywał wszystko — nawet ich konie z bryczkami. Zachciało mu się spać, więc z torby popuszczał tych panów, co mu nie chcieli pokazać traktyjernie i kazał im pilnować, żeby go nikt nie nachodził. Kiedy się wyspał, kazał im iść do torby, a on poszed na modlitwę. Modli się, a tu leci djabeł i mówi: co ty tu robisz, wynoś się, boś tu niepotrzebny. On do djabła: „marsz do torby!" Leci inny z kluczami djabeł, co siedział na pieniądzach w piwnicy, i mówi: wynoś się, boś tu niepotrzebny! a on na to: „marsz do torby!" Kiedy się do woli wymodlił, kazał wszystkim wyleść z torby, a kiedy wyszli kazał jednym trzymać, a drugim bić starego djabła i wołał na niego: „oddój klucze od piwnicy! — i ten djabeł oddał, a on wszystkich na wolność wypuścił z torby i był wielkim panem, — z kluczami od skarbów. 8. Głupi z trzech synów żeni się z królewną.') Ubogi chłop miał trzech synów: dwóch mądrych a trzeci głupi. Król miał córkę; nie chciał jśj wydać za mąż dopóty, dopóki się do kogo nie r oz śmieje. Różne stany tam przybywały ludu, od synów królewskich aż do biśdnego chłopa prostego. Ojciec mówi do tych mądrych synów: „idźcie do króla, możeby się do którego rozśmiała królewna, toby się ożenił i byłby panem." Wybierają się więc w drogę. Głupi mówi: „i ja pójdę, ożenię się ') Podobna gadka ob. Lud, Ser. VIII, str. 204. u króla." Ojciec powiada: „ty gamuniu, tam lepsi są, a nic dokazać nie mogą. Głupi nie pyta, jćno wybiórając się w drogę upiekł sobie placek tatarczany pokryjomo przed ojcem. Ci mądrzy poszli przód i napotkali na drodze dziadka, który ich prosił, aby mu co dali jeść. Oni odpowiadają: my sami mało mamy — poszli dalój. Głupi szedł za nimi później i napotkał tego samego dziadka. Dziadek mówi do tego głupiego: „daj mi chłopcze co jeść, bom głodny " — „A kiedy, mój kochany dziadku, mam tylko placek bardzo suchy, to go nie zgryziecie." — „Tylko mi go daj, namaczam sobie go w wodzie i zjóm." Rozłamał ten placek na dwie części, sobie zostawił połowę, a dziadkowi dał połowę. Idą oba, zaszli do łasa, usiedli pod drzewem. Dziadek powiada: „idź, nakop korzeni, a ja ci upletę koszyczek, który ci będzie potrzebny." Kiedy koszyk skończył, dziadek powiada: „choćbyś gdzie nocował, to strzeż koszyka, żeby nikt do niego nie zajrzał." Rozeszli się potom obydwa. Zaszedł ten głupi do młyna na noc, a koszyk daje młynarce do schowania, ażeby nikt do niego nie zajrzał. Młynarka miała trzy córki, które z ciekawości gdy zajrzały do tego koszyka — tak przy nim stały do rana. Rano wstawszy podróżny, bierze koszyk, a mły-narczanki trzymają się koszyka i idą za nim. Przechodząc przez jedno miasto, wyleciał piekarz, uderzył ich ozogiem, a ozóg przyrósł do nich. Idą dalej wszyscy, wyleciał kowalczyk, uderzył piekarza młotkiem, przyrósł młotek do piekarza, on do młotka i idą wszyscy aż tak zaszli przed dwór królewski.') Królewna stała na ganku, a gdy ich zobaczyła rozśmiała się. Głupi powiada: „tyś panno moja" — a król mówi; „tyś mój zięć, dam swoją córkę za ciebie, gdy mi wypełnisz to, co ja rozkażę. Jest u mnie taki wieprz,2) jak go zabijesz, będziesz moim zięciem. Poszedł do chlćwa — wieprz ogromny — myśli, jak go tu zabić. Usuwa się za próg, wieprz leci do niego, lecz że było ślizko, więc wieprz się rozdarł i zdechł. Król powiada: „mam ja w swoim lesie takowych trzech wie-loludów, co mi ludzi pożerają; jak ich zabijesz, dam tobie córkę." Głupi, zabrawszy się do łasa, chodzi po nim dzień, drugi; trzeciego dnia przed wieczorem spotyka tych wieloludów. Jeden z nich niesie ») Obacz: Lud, Ser. XIV, str. 235. - ') Lud, Ser. XIV, str. 16. Lud, Serya XIX. całego wołu, drugi całe drzewo na ogień, trzeci na rożen całego dęba. Rozmawiają pomiędzy sobą, gdzie będą tego wołu piec. Chyba, powiadają, pod tym samym świśrkiem, gdzie zawsze. Gdy on to dosłyszał, poleciał, wlazł na tego świerka i siedział. Nabrał z sobą wpiśrw kamieni, wziął dubeltówkę i myśli, jakby ich zdra-dzió. Cisnął kamieniem, uderzył najstarszego w głowę, a ten myśląc że to który z tych dwóch wieloludów, co za nim postępowali, odwrócił się, wyrwał sośnicę i nią jak zamalował jednego z nich w głowę tak zabił; — i sam upad. Więc został się ino jeden. A ten głupi siedzi na owem drzewie i myśli, jakimby jeszcze sposobem tego ostatniego zgładzić ze świata. Wyładował sobie dubeltówkę, mierzył do niego i strzelił. Zabiwszy tego ostatniego wieloluda, siedzi na tóm drzewie i boi się z niego złazić. Wystrzela jeszcze raz do tego wieloluda, czy ? on się trafunkiem nie zataił; (a kiedy się przekonał, że go zabił) dopiśro zchodzi z tego drzewa i idzie do króla. Król przyiżdza do łasa, widzi tych pobitych; obiecuje mu córkę za te rzeczy, ale powieda: „mam w swoim ogrodzie dziesięć zająców,1) jeżeli mi tych zająców będziesz pasł w lesie przez tydzień i nazad mi je przyniesiesz, dam tobie córkę." Głupi odpowiada że „podejmuje się owej roboty." Wypuszczają zająców z ogrodu, on je zajmuje, żynie do łasa, a kiedy zagnał je tam, one się porozla-tywały. Myśli, jakimby sposobem te zające zegnać do kupy. Miał z sobą piszczałkę, usiadł sobie na pniaku, zaczął grać na owej piszczałce, a zające się do niego pozlatywały i w kupie pasie dziesięć tych zająców jeden dzień. Drugiego dnia przysyłają po zająca na obiad do króla. Jak zagrał on na owój piszczałce, zające przyskoczyły wszystkie do niego; łapie jednego, daje na obiad. Z zająca odarli skórę, kładą do garnka, gotują, a ugotowawszy stawiają mięso królowi. Głupi jak zagra na piszczałce, a tu mięso zrosło się w kupę, zając cap (łap) skórę na się i poleciał do łasa. Dnia trzeciego przychodzą po zająca do łasa. Jak zagrał na piszczałce, zające się do niego pozlatywały — daje jednego zająca na obiad do króla. Zająca zanoszą do domu, zabijają, skórę zdejmują, mięso krają. On zagrał na piszczałce, zając porwawszy się ') Liczbę 10 (zająców) porównaj z baśnią nr 14., gdzie mowa o liczbie 10 (9 klaczy i lOty ogier) - Czy ta liczba nie jest i tu kabalistyczna. W. S. zrósł się w kupę i poleciał do łasa. Ma wszystkich zająców, przepasł je przez cały tydzień. Wychodzi tydzień; ten głupi przygania owych zająców, oddaje królowi do ogrodu