Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- Jeśli będziesz mnie potrzebować... zadzwoń... napisz., wyślij telegram... cokolwiek. - Dobrze - podziękowała z uśmiechem Hiroko. - Dbaj o siebie. -Powiedziała ze szczerego serca. - Ty też, Hiroko, i bądź ostrożna. W Japonii nie jest bezpiecznie. -To samo mówili Reiko i Tadashi. Wszyscy mieli rację. Cały kraj tonął w chaosie. Ludzie gotowi byli poruszyć góry, aby tylko się z niego wydostać. Hiroko postępowała odwrotnie. Nie miała jednak innego wyjścia i wiedziała o tym. Raz jeszcze podziękowała Annę i uściskała jej rękę. Szofer znalazł tragarza, a Hiroko, trzymając Toyo za rączkę, weszła na trap. Jeszcze na chwilę odwróciła się i pomachała Annę, a potem poszła szukać swojej kabiny. Było to maleńkie pomieszczenie, z jednym buląjem. Ucieszyła się na jego widok. Podczas tej dwutygodniowej podróży nie zagrozi im brak świeżego powietrza. Wróciła na pokład, aby Toyo mógł obserwować jak statek wypływa z portu i towarzyszące temu wydarzeniu podniecenie. Wszystko odbyło się jak dawniej. Latały balony, grała muzyka, panowała atmosfera zabawy, a nie wybierali się przecież w szczęśliwe miejsce. Był to jednak pierwszy statek wyruszający do Japonii od czasów Pearl Harbor. Hiroko spojrzała na nabrzeże. Annę wciąż tam stała, tak samo piękna, jak w dniu, w którym po raz pierwszy wysiadła z limuzyny u wrót 244 St. Andrew i dowiedziała się, że będzie dzielić pokój z Hiroko. Hiroko miała wówczas nadzieję na przyjaźń. Wiele czasu minęło, zanim ta nadzieja się ziściła. Hiroko pomachała Annę i pokazała ją Toyo. Chłopczyk też pomachał i przesłał jej całusa. Obie kobiety roześmiały się i zaczęły machać jeszcze mocniej. - Do widzenia - zawołała Annę, kiedy statek odbił od brzegu. Toyo zafascynowany przyglądał się wszystkiemu. - Dziękuję - odkrzyknęła Hiroko. Machały do siebie zawzięcie, a holowniki odciągały statek coraz dalej. Już nie było słychać żadnych głosów z brzegu. Hiroko wciąż jednak widziała sylwetkę Annę. Przestały machać dopiero, kiedy statek wyszedł z portu. - Dokąd płyniemy, mamo - zapytał Toyo, już chyba po raz tysięczny, gdy Hiroko postawiła go na pokładzie. Na jej twarzy malował się smutek. - Do domu - odparła. Tylko to im zostało. Rozdział osiemnasty egluga przez Pacyfik trwała dwa tygodnie. Hiroko miała wrażenie, że podróż ciągnie się w nieskończoność. Tak samo jak w drodze do Stanów, nie zatrzymali się na Hawajach, ale nie przeszkadzało jej to. Toyo był zachwycony pobytem na statku, bo wszyscy odnosili się do niego ____ dobrze i nieustannie go zabawiali. Był jedynym dzieckiem na statku, więc traktowano go jak maskotkę. kGeneral W.P. Richardson k przybył do Kobe zgodnie z planem, o poranku. Kiedy przybili do brzegu, Hiroko stała się dziwnie cicha. Ogarnęły ją wspomnienia związane z wyjazdem z Japonii, a także wszystkie uczucia, jakich wówczas doznawała. Z bólem serca opuszczała rodziców, wyjechała jednak. Nie mogła przecież rozczarować ojca. Tylko na rok... mówiła... tylko jeden rok... obiecywał... a od tamtej pory minęło prawie cztery i pół roku i tyle się wydarzyło. Obserwowała portową krzątaninę, w milczeniu przysłuchiwała się robotnikom, ptakom, krzyczącym i nawołującym się ludziom. W porcie panował zamęt, a w oczy rzucały się ślady wojny. Na nabrzeżu dostrzegła licznych amerykańskich żołnierzy. Dziwne, ale ten widok, nawet tutaj, w jej ojczyźnie, w jakiś sposób podnosił ją na duchu. Nie umiałaby określić, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. W ciągu ostatnich czterech lat zaszło w jej życiu tyle nieoczekiwanych zmian. Chwyciła Toyo mocno za rączkę, do drugiej ręki wzięła bagaż i zeszła ze statku. Wzdłuż mola stały taksówki. Wsiadła do jednej z nich i powiedziała, że chce jechać na stację kolejową. Kiedy taksówkarz dowiedział 246 się, że pasażerka wybiera się do Kioto, zaproponował, że zawiezie ją tam za pięćdziesiąt dolarów. Oferta ta niezmiernie ucieszyła Hiroko. - Jak długo pani nie było - zapytał, gdy jechali drogami, których nigdy przedtem nie widziała albo zdążyła już zapomnieć. Wszystkie były bardzo zniszczone. - Ponad cztery lata. - Dokładnie cztery lata i trzy miesiące, dodała w myślach. - Ma pani szczęście - stwierdził. - Podczas wojny było tu bardzo ciężko. W Stanach musiało żyć się łatwiej. Nie chciała wyjaśniać mu sprawy obozów, ale i tak zapewne miał rację. Tu na pewno działo się gorzej. - A jak dalece źle jest teraz - zapytała bez ogródek, przytulając mocno synka. Chłopczyk przysłuchiwał się rozmowie matki z taksówkarzem prowadzonej po japońsku. W obozie wciąż słyszał ten język, ale przez ostatni rok zdążył sporo zapomnieć. Hiroko zawsze mówiła do niego po angielsku. Teraz nie rozumiał rozmowy dorosłych. - W niektórych miejscach jest trudno, w innych wręcz koszmarnie. Gdzieniegdzie dzieje się wcale nieźle, a w Kioto zupełnie przyzwoicie. Są tam pewne zniszczenia, ale ocalały wszystkie świątynie. - Nie o świątynie się martwiła, lecz o rodziców. Od czasu kiedy przesłali jej wiadomość o śmierci brata, nie miała od nich żadnych wieści. - Amerykanie są wszędzie. Musi pani uważać. Im się wydaje, że każda Japonka to gejsza. -Roześmiała się na te słowa, ale miał rację. Widziała ich wszędzie, a wielu z nich oglądało się za kobietami. Niech pani będzie ostrożna - przestrzegł Hiroko. Potem w milczeniu jechali wśród pól. W normalnych czasach podróż trwałaby znacznie krócej, jednak teraz nie dość, że panował wyjątkowo duży ruch, to jeszcze droga była pełna dziur i wybojów. Na widok rodzinnego domu zaparło jej dech w piersiach. Wyglądał tak jak dawniej, jakby nic się nie zmieniło. Miała wrażenie, że znajduje się tutaj tylko we śnie albo we wspomnieniu. Podziękowała taksówkarzowi i zapłaciła mu z pieniędzy otrzymanych od Charlesa Spencera. Następnie, trzymając Toyo za rękę, wzięła walizkę i stanęła przed furtką. - Chce pani, abym zaczekał - zapytał uprzejmie kierowca