Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- Nie wierzę, miss Ewo. Murzynów nikt nie lubi, ponieważ są wszyscy złymi ludźmi... A zresztą nie potrzebuję niczyjej miłości! Po co mi to? I strojąc grymas łobuzerski, gwizdnęła przerażająco. - A jednak ja cię kocham, biedna nieszczęśliwa moja Topsy! - zawołała Ewa w nagłym przystępie czułości, kładąc dłoń na ramieniu małej niewolnicy. - Kocham cię tak bardzo, że pragnę z całego serca, abyś się poprawiła... Jestem bardzo chora, długo nie pożyję i bardzo mnie męczy to, że zostaniesz zła i nieszczęsna... Bezczelne oczy Murzynki naraz mrugnęły i gorące łzy trysnęły na rękę Ewy. Osunąwszy się na ziemię i ukrywszy twarz między kolanami, Topsy gorzko zapłakała. Ewa nachyliła się nad nią i pocałowała jej kędzierzawą głowę. - Biedna Topsy - mówiła - czy nie wiesz, że Zbawiciel pomoże ci się poprawić, jeśli zapragniesz tego szczerze? Bóg nas wszystkich jednakowo ukochał - czarnych i białych. Jeśli będziesz dobra, to po śmierci Zbawiciel weźmie cię do Siebie, do swego Królestwa niebiańskiego. Pomyśl tylko, jakie to szczęście stać się aniołem i żyć w pobliżu Zbawiciela! - O miss Ewo, droga miss Ewo, postaram się... Myślałam, że tylko biali mogą stać się aniołami i wejść do raju... Naprawdę będę się starała... - krzyczała Topsy, ściskając kolana Ewy... - Gdyby wszyscy misjonarze byli podobni do Ewy, nawróciliby o wiele więcej grzeszników - rzekł Saint Clare, który obserwował tę scenę z werandy, odchodząc od okna i wycierając oczy chusteczką. - Przyznaję, że mimo całej swej chrześcijańskiej miłości, nie mogłabym ucałować Murzynki - zauważyła miss Ofelia, w której oczach zakręciły się łzy wzruszenia. 73 ROZDZIAŁ VII "Wyschła trawa i kwiaty zwiędły" Ewa stopniowo traciła siły i śmierć zbliżała się do niej ogromnymi krokami. Rzadko wychodziła z pokoju i przeważnie spędzała czas w fotelu przy otwartym oknie, kierując promienne oczy w przebłyskujące przez drzewa jezioro. Pewnego razu siedziała na swym zwykłym miejscu i czytała Ewangelię. Nagle usłyszała, że matka komuś urąga. - Ach ty, paskudna dziewczyno! Jak śmiesz zrywać moje kwiaty! - krzyczała mrs. Saint Clare, tupiąc nogą. - Przepraszam panią bardzo. Zrywałam je dla miss Ewy - odezwała się Topsy. - Miss Ewa nie potrzebuje kwiatów z twoich przeklętych rąk. Masz za to, że śmiesz się tu rozporządzać! Natężony słuch Ewy jasno odróżnił odgłos policzka. Przezwyciężając osłabienie, dziewczynka podniosła się i wyszła na werandę. - Mamo - rzekła - proszę cię, nie bij Topsy. Ona wie, jak bardzo lubię kwiaty i chciała mi sprawić przyjemność... Daj mi te kwiatuszki, Topsy. - A po co ci tyle kwiatów, kiedy w pokoju twoim jest ich pełno? - z niechęcią zapytała pani Saint Clare. - Im więcej kwiatów, tym lepiej - spokojnie odparła dziewczynka. Topsy podeszła do Ewy i podała jej bukiet kwiatów, które zdążyła zerwać. - Jaki śliczny bukiecik! - zawołała Ewa. - Doskonale dobierasz kwiaty. Przynieś mi każdego rana taki bukiecik. Będę z tego bardzo zadowolona. Topsy rozpromieniła się i odeszła cicho, strzepując z rzęs łzy. - Mamo, jak mogłaś ją uderzyć, za to, że chciała mi sprawić przyjemność? - Ona nie myślała o tobie. Chciała tylko coś zepsuć. - Nie, mamo. Topsy bardzo się ostatnio zmieniła na lepsze. - Nie sądzę, Ewo. Takie cuda się nie zdarzają. - Mamo, nie można jej oskarżać. Pomyśl tylko, jak się z nią dawniej obchodzono i jak ją to musiało zniechęcić. - Z pewnością zasługiwała na takie traktowanie. - Jak myślisz, mamo - rzekła po chwili milczenia Ewa - wszak Topsy może po śmierci stać się aniołem. - Aniołem?... To dobre, czarny anioł! - ze śmiechem zawołała mrs. Saint Clare. - Ach, mamo, dusze są u wszystkich białe... - Twoja Topsy nie może mieć białej duszy. Nie jest chrześcijanką. - Ale może się nią stać. A nawet jeśli się to nie stanie, to czyż nie jeden jest kraj dla wszystkich, dla chrześcijan i pogan. - Ach, Ewo, jakie ty głupstwa wygadujesz! Aż głowa mnie rozbolała... Nastąpiło chwilowe milczenie. - Mamo, bardzo bym chciała, aby mi ścięto włosy - odezwała się nagle Ewa. - Cóż to znaczy, Ewo? - Chciałabym rozdać je na pamiątkę swym przyjaciołom póki to możliwe. Proszę, poproś ciotkę, aby mi je ścięła. - Kuzynko Ofelio - zawołała Saint Clare - niech pani tu przyjdzie ostrzyc naszą owieczkę! - Tylko że muszę się położyć... Nie mogę już siedzieć - ledwo wymówiła Ewa. - Ciociu, odprowadź mnie do mego pokoju. 74 Miss Ofelia z przerażeniem podchwyciła dziewczynkę i zaniosła ją do sypialni. Mrs. Saint Clare zaniepokoiła się również i poszła za nimi. Ledwo Ewę ułożono na łóżku, gdy przyszedł Saint Clare z koszem owoców