Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- Nie tak znów wiele. Mallorea daleko, a bliżej domu mamy źródła zmartwień. - Lepiej zacznij się martwić Kal Torakiem, ponieważ nadciąga. - Na jakiej podstawie tak sądzisz? - Mam źródła informacji, do których ty nie masz dostępu, Ranie Borunie. - Znowu te nudne stare bzdury, Belgaracie? To może robić wrażenie na Alornach, ale z pewnością nie na mnie. Puściłem uwagę mimo uszu. - Nie o tym mówię, Ranie Borunie. Te informacje pochodzą od szpiegów Rhodara. Nic nie ukryje się przed drasańskim szpiegiem. - Czemu Rhodar mnie nie powiadomił? - Powiadamia cię. Właśnie po to tu jestem. - Od razu trzeba było tak mówić. Wyślę emisariuszy do Mai Zeth, aby zapytać, jakie intencje ma cesarz Mallorei. - Nie trać czasu, Ranie Borunie. Prawdopodobnie za kilka miesięcy stanie u twoich drzwi, więc zapytasz go osobiście. - Jaki on jest? I czemu wybrał właśnie takie imię? - Jest arogancki, nieugięty i zżera go ambicja. Słowo "Kal" znaczy Król i Bóg w starożytnym języku Angaraków. Coś ci to mówi? - Szaleniec? - Ran Borune wyglądał na zaskoczonego. - On pewnie za takiego się nie uważa, a już z pewnością nie biorą go za takiego jego Angarakowie. Przekonał ich, że jest naprawdę Torakiem, głównie dzięki temu, że Grolimowie wy-pruli flaki wszystkim, którzy nie wierzyli. Torak przybywa na Zachód i pędzi przed sobą całą Malloreę. - Najpierw będą musieli przejść przez ziemie Murgów, a ci nie cierpią Mallorean i z pewnością nie pokłonią się przed cesarzem Mallorei. - Murgowie zrobią, co im każą Grolimowie, Ranie Borunie, a oni uznali tego Kal Toraka za prawdziwego Toraka. Ran Borune zaczai obgryzać paznokcie. - Zdaje się, że możemy mieć problem - przyznał. - Czy szpiedzy Rhodara dowiedzieli się już, dlaczego chce nas najechać? - Pewnie, by rządzić światem - powiedziałem, wzruszając ramionami. - Nie wiemy dokładnie dlaczego, ale wydaje się, że jego celem jest Arendia. - Arendia? To zupełnie bez sensu! - Wiem, ale takie informacje zebrał wywiad drasański. Jeśli nie zrobimy czegoś, by go powstrzymać, to bardzo duża, nieprzyjazna armia rozbije obóz u twej północnej granicy. - Będzie musiał przejść przez Algarię, aby dostać się do Arendii. - My też tak przypuszczamy. - Czy Algarowie są przygotowani na jego przyjęcie? - Algarowie przygotowywali się na angaracką inwazję przez ostatnie trzy tysiąclecia. Podobnie jak Cherekowie i Drasanie, Alornowie i Angarakowie w ogóle się nie zmienili. - Słyszałem. Chyba postawię legiony w stan pogotowia. - Posunąłbym się dalej niż "stan pogotowia", Ranie Boru-nie. Po drodze tutaj przyjrzałem się kilku twoim legionom. Lepiej trochę zahartuj żołnierzy. Są w żałosnej kondycji. Ja wracam teraz do Rivy. Myślę, że czas wzmocnić obronę Algarii. Zawiadomimy cię, jeśli szpiedzy Rhodara dowiedzą się czegoś więcej. - Potem skłoniłem się i wyszedłem. Wielokrotnie korzystałem z tego wybiegu w kontaktach z Tolnedranami. Rzekoma wszechwiedza drasańskich szpiegów bywa czasami użyteczna. Łatwiej skłamać, niż powiedzieć, skąd naprawdę pochodzą moje informacje. Wiosną 4865 roku Kal Torak poprowadził swych Mallorean lądowym przejściem do Morindlandu, a potem ruszył na południe wzdłuż wybrzeża. Po minięciu gór Gar og Nadrak, cała jego armia zniknęła w rozległych prastarych lasach porastających Północ. Brałem udział już w wielu wojnach i być może dlatego błędnie oceniłem posunięcia Toraka. Ludzki generał wybrałby krótszą, łatwiejszą drogę, by dotrzeć na pole bitwy. Nie chciałby marnować swych sił. Nie chciałby, aby żołnierze byli wyczerpani, gdy nadejdzie czas walki. Torak jednakże zdecydowanie nie był ludzkim generałem. Życie żołnierzy nic dla niego nie znaczyło i miał sposoby, aby zmusić ich do walki, bez względu na stopień wyczerpania. W każdym razie byliśmy wraz królami Alorii do tego stopnia przekonani o tym, że Torak pójdzie dalej wzdłuż wybrzeża do Mishrak ac Thull, iż kompletnie nas zaskoczył, gdy sprowadził swą armię z gór w zachodnim Gar og Nadrak, a potem, wczesnym latem 4865 roku, powiódł na mokradła wschodniej Drasni. Sam Torak podróżował w żelaznym pawilonie przypominającym zamek, któremu nie brakowało nawet bezużytecznych wieżyczek i okazałych murów. Pawilon miał koła, ale i tak trzeba było stada koni i około tysiąca Grolimów, aby go ciągnąć. Dreszcz przebiegał mnie na myśl o trudzie, jaki kosztowało oczyszczenie drogi przez lasy Gar og Nadraku dla tego idiotycznego pojazdu. Prawie natychmiast stało się jasne, że Kal Torak nie przybył jako zdobywca, ale jako niszczyciel. Nie był zainteresowany okupowaniem Drasni i niewoleniem ludzi. Chciał ich wszystkich zabić