Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Co mógł zawierać ten bagaż? Na pewno nie wyjął ze skrytki obrazów ani pieniędzy; mieli ich dosyć w Niemczech. — Papier. — Co? Charlie, która czekała na niego w hali, obróciła się zdumiona. — To musi być to. Papier. Wszyscy byli państwowymi urzędnikami. Prowadzili papierowe życie, życie na papierze. Wyobraził sobie ich, jak siedzieli po nocach w swoich gabinetach w wojennym Berlinie — wymieniając w bezustannym biurokratycznym młynie memoriały i noty, budując sobie papierowe fortece. Miliony Niemców walczyło na wojnie: w marznącym błocie ukraińskich stepów, w piaskach Libii, pod błękitnym niebem południowej Anglii albo — tak jak March — na morzu. Ale ci starcy walczyli — wykrwawiali się i marnowali swoje najlepsze lata — na papierze. — Mówisz bez sensu — stwierdziła potrząsając głową Charlie. — Wiem. Do samego siebie. Zobacz, co ci kupiłem. Odpakowała kubek i roześmiała się, przyciskając go do piersi. — Zachowam go do końca życia. Przeszli szybko przez kontrolę paszportową. Za barierką March obrócił się, żeby spojrzeć po raz ostatni na lotnisko. Dwaj szwajcarscy policjanci obserwowali ich, stojąc przy stanowisku odprawy. Jeden z nich — ten, który pomógł im przy willi Zaugga — podniósł na pożegnanie rękę. Xavier pomachał mu w odpowiedzi. Ich numer lotu wywoływany był po raz ostatni. — Pasażerowie Lufthansy numer lotu dwieście dwadzieścia siedem proszeni są... March opuścił rękę i ruszył w stronę wyjścia na płytę lotniska. 2 Tym razem ani kropli whisky, ale za to kawa — mnóstwo czarnej, mocnej kawy. Charlie próbowała czytać gazetę, ale szybko zasnęła. March był zbyt podniecony, żeby odpoczywać. Wydarł z notesu tuzin czystych kartek i każdą z nich podzielił na cztery mniejsze arkusiki. Rozłożył je przed sobą na plastikowym stoliku. Na każdym napisał nazwisko, datę i wydarzenie. Bez końca je przesuwał: te z przodu na tył, te z tyłu na środek, te ze środka na początek. Z ust zwisał mu papieros, głowa tonęła w chmurze dymu. Pasażerowie, których kilku posłało mu ukradkowe spojrzenia, mogli pomyśleć, że gra w jakąś szczególnie zwariowaną formę pasjansa. Lipiec 1942. Na froncie wschodnim Wehrmacht przeprowadza operację ,,Blau"; ofensywę, która w ostatecznym rozrachunku przyniesie zwycięstwo Niemcom. Ameryka zbiera cięgi od Japończyków. Brytyjczycy bombardują Zagłębie Ruhry i walczą w Afryce Północnej. W Pradze Reinhardowi Heydrichowi udaje się wrócić do zdrowia po zamachu na jego życie. Dobre czasy dla Niemców, zwłaszcza dla tych, którzy znajdują się na okupowanych terytoriach. Eleganckie mieszkania, kochanki, łapówki — cale skrzynie łupów wysyłane z powrotem do domu. Korupcja od góry do dołu; od kaprala do komisarza; od alkoholu po średniowieczne ołtarze. Buhler, Stuckart i Luther zajmują w tej grze szczególnie korzystne pozycje. Buhler rekwiruje dzielą sztuki w Generalnej Guberni i fałszując specyfikacje wysyła je do Stuckarta w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych — niewiele ryzykuje, bo któż ośmieliłby się sprawdzać pocztę tak wpływowych dygnitarzy Rzeszy. Luther szmugluje dzielą sztuki za granicę i sprzedaje — także bez większego ryzyka, bo kto ośmieliłby się poprosić o otworzenie bagaży szefa Abteilung Deutschland. W latach pięćdziesiątych wszyscy przechodzą na emeryturę, opływając w bogactwa i honory. A potem, w roku 1964, katastrofa. Xavier ponownie poprzesuwał papiery. W piątek, 11 kwietnia, trzej konspiratorzy zbierają się w willi Buhlera: dochodzą do nich pierwsze wiadomości o grożącym niebezpieczeństwie... Nie. To nieprawda. Przekartkował ponownie swój notes, szukając zapisków na temat rozmowy, jaką Charlie odbyła ze Stuckartem. Oczywiście. W czwartek, 10 kwietnia, na dzień przed spotkaniem, Stuckart przyjeżdża na Bülow Strasse, żeby zanotować numer telefonu w budce obok bloku Charlotte Maguire. W piątek idzie z tym numerem do willi Buhlera. Grozi im coś tak strasznego, że trzej mężczyźni rozważają rzecz normalnie nie do pomyślenia: ucieczkę do Stanów Zjednoczonych. Stuckart przedstawia im plan działania. Nie mogą ufać pracownikom ambasady, bo Kennedy obsadził ją ludźmi kompromisu. Potrzebny jest bezpośredni łącznik z Waszyngtonem. Stuckart ma kogoś takiego: to córka Michaela Maguire. Zapada zgoda. W sobotę Stuckart telefonuje do dziewczyny, żeby zaaranżować spotkanie. W niedzielę Luther leci do Szwajcarii: nie po obrazy ani pieniądze, których mieli dosyć w Berlinie, ale aby odebrać coś, co umieścili w skrytce podczas którejś z trzech wizyt między latem 1942 a wiosną 1943. Lecz jest już za późno. Luther odbiera to, co miał do odebrania, wysyła sygnał z Zurychu i ląduje w Berlinie. Ale Buhler i Stuckart już nie żyją. Luther postanawia zatem zniknąć razem z tym, co zabrał ze skrytki w Zurychu. March odchylił się w fotelu i przyjrzał swojej do połowy rozwiązanej układance. Była to pewna wersja wydarzeń: tak samo dobra jak każda inna. Charlie westchnęła, zadrżała przez sen i przekręciła się, żeby ułożyć głowę na jego ramieniu. Pocałował ją we włosy