X


Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Tu jestem, marynarzu! - Amanda wychyli�a si� z bocznego luku ste- r�wki �Queen". - O co chodzi? - Admira� Maclntyre czeka na pani� w gmachu dow�dztwa. Zawioz� pani� - oznajmi� wyra�nie przej�ty �o�nierz, jakby oszo�omiony tym, �e i je- mu przypad�a w udziale jaka� rola w tej gor�czkowej krz�taninie. Amanda u�miechn�a si� smutno. - �wietnie. W�a�nie mia�am nadziej� na szybkie spotkanie z admira- �em. Ju� id�. - Obejrza�a si� i rzuci�a przez rami�: - Steamer, powinnam wr�ci� najp�niej za dwadzie�cia minut. Chcia�abym, aby tankowanie i za- �adunek rakiet dobieg�y w tym czasie ko�ca i eskadra by�a gotowa do wyj- �cia w morze. - B�dziemy gotowi, pani kapitan - odpar� Lane dziwnie st�umionym g�osem. Garrett odwr�ci�a si� i schodz�c ju� po drabince doda�a pod nosem: - Je�li w og�le tu wr�c�, rzecz jasna. Stwierdzenie, �e wiceadmira� Elliot Maclntyre nie wygl�da� na zado- wolonego, mija�oby si� z prawd�, mia� bowiem tak� min�, jakby zamierza� przyst�pi� do miotania grom�w. Po wej�ciu do ciasnego pokoiku, w kt�rym urz�dzi� sobie tymczasow� kwater� dowodzenia, Amanda stan�a na bacz- no�� przed biurkiem, usi�uj�c przybra� oboj�tn� min�. - Zak�adam, kapitanie - zacz�� lodowatym tonem Maclntyre - �e skoro potwierdzi�a pani odbi�r moich rozkaz�w, dotycz�cych po�cigu za eskadr� unijnych kutr�w, to rzeczywi�cie je pani odebra�a. - Tak, odebra�am, panie admirale. - W takim razie, kapitanie - ci�gn�� dow�dca, akcentuj�c poszczeg�l- ne s�owa - zechce mi pani uprzejmie wyja�ni�, dlaczego nie przyst�pi�a natychmiast do ich wykonania. 14 Morski my�liwiec 209 - Prosz� wybaczy�, admirale - odpar�a Amanda, dla kontrastu zni�aj�c g�os o p� tonu - ale jestem w�a�nie w trakcie ich wykonywania. Maclntyre zmarszczy� brwi. - Wi�c pewnie zaplanowa�a pani jak�� sztuczk�- rzek� z wyra�nym sarkazmem - bo wed�ug meldunk�w wywiadowczych wszystkie kutry prze- ciwnika zd��y�y ju� bezpiecznie schroni� si� w bazie. Po raz pierwszy Garrett odwa�y�a si� spojrze� swemu dow�dcy prosto w oczy. - Dok�adnie o to mi chodzi�o, panie admirale, �eby wr�ci�y do bazy. Maclntyre skrzywi� si� z niesmakiem. - No, s�ucham, kapitanie. Co pani zamierza? Amanda pozwoli�a sobie przyj�� swobodniejsz� postaw�, mimo �e nie pad�a stosowna komenda. - Tylko dlatego nie podj�am natychmiast po�cigu za unijn� eskadr�, panie admirale, �e by�oby to ca�kowicie bezcelowe i nieskuteczne. Zgod- nie z regu�ami wojny partyzanckiej, po ataku na nasze okr�ty obie flotylle rozproszy�y si� na morzu i kutry odr�bnymi trasami wraca�y do bazy. W sprzyjaj�cych warunkach mogliby�my zatopi� dwa, mo�e trzy bogham- mery, zanim zdo�a�yby uciec pod os�on� si� l�dowych. Na pewno nie by�o- by to decyduj�ce przeciwdzia�anie. Dlatego postanowi�am da� im spokoj- nie wr�ci� do bazy. - Podesz�a do wielkiej mapy taktycznej, wisz�cej na �cianie, i wskazuj�c palcem punkt na zachodnim wybrze�u Sierra Leone, odwr�ci�a si� do admira�a i wyja�ni�a: - Tu, w Cie�ninie Yelibuya, znaj- duje si� morska baza Unii. Jak sam pan powiedzia�, admirale, kutry s�ju� w bazie. A zatem wszystkie zn�w zebra�y si� w jednym miejscu. Sprowa- dzi�am eskadr� PG-AC do bazy Konakri po to, aby zabra� dodatkowe �a- dunki rakiet typu ziemia-ziemia. Zaraz po naszej rozmowie zamierzam skierowa� poduszkowce prosto do Cie�niny Yelibuya i zetrze� z powierzch- ni ziemi nie tylko obie eskadry boghammer�w, ale i ca�� tamtejsz� baz� morsk�. Maclntyre ze zdziwienia a� rozdziawi� usta. - Dobry Bo�e! Amando... Chyba nie m�wisz powa�nie? - Ca�kiem powa�nie, admirale. Zyskali�my wyj�tkow� sposobno�� do znacznego os�abienia przeciwnika szykuj�cego si� do wielkiej kampanii na zach�d i nie zamierzam przegapi� takiej okazji. - Mandat si� pokojowych ONZ nie tylko wyznacza �cis�e granice rejo- nu, w kt�rym mo�emy operowa�, lecz tak�e pozwala nam dzia�a� wy��cz- nie w obronie w�asnej i mieszka�c�w Gwinei. W obronie! Pod �adnym po- zorem nie wolno nam podejmowa� zaczepnych akcji przeciwko Unii Zachodnioafryka�skiej. - To tylko kwestia odpowiedniego nazewnictwa, admirale. - Amanda zawr�ci�a, stan�a przed biurkiem i pochyli�a si�, opieraj�c r�ce na jego 210 brzegu. - Si�y morskie stacjonuj�ce w bazie Yelibuya to realne zagro�e- nie tak dla nas, jak i ludno�ci Gwinei. Zw�aszcza boghammery pe�ni� rol� pocisk�w wystrzelonych z karabinu. Dzisiaj Belewa wymierzy� swoj� bro� w nas. Zgodnie z t� definicj� zniszczenie bazy w Cie�ninie Yelibuya b�- dzie niczym innym, jak dzia�aniem w obronie w�asnej, co umo�liwia nam mandat si� pokojowych. - Niech ci� diabli, Amando! - Maclntyre energicznie pokr�ci� g�ow�. - Wiem, �e jeste� zwolenniczk� radykalnych dzia�a�, w�a�nie dlatego wybra- �em ci� na to stanowisko, lecz gdybym zezwoli� na realizacj� twojego pla- nu, tylko bym potwierdzi�, �e specjalnie nagi�a� przepisy Rady Bezpie- cze�stwa, �eby wci�gn�� Belew� w otwarty konflikt. yGarrett unios�a obie r�ce w obronnym ge�cie. f - To oczywiste. I dok�adnie o to mi chodzi. - Cofn�a si� o krok, skrzy- �owa�a r�ce na piersiach i ze spuszczon� g�ow� zacz�a nerwowo chodzi� z k�ta w k�t