Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- Chodźcie ze mną - Godlun odezwał się do Childa, i poprowadził swoich gości z powrotem do wnętrza, sa- dzając ich na krzesłach u szczytu długiego stołu w ja- dalni. Sam zajął jedno z dwu miejsc na samym szczycie. Drugie pozostało puste. - Moja żona, Meah - wyjaśnił Childowi, kiedy już usiedli, wskazując na krzesło po prawej. Skinął w tamtą stronę, jakby przedstawiał mu ducha. - Niech Pan ma ją w swojej opiece - odpowiedział Child. - W jego dłoniach - powiedział Godlun. - To już szes- naście lat od jej śmierci. Ten wielki dom, w którym się spotykamy, został w całości zaprojektowany przez nią. Child ponownie skinął głową, ale nic nie powiedział. - Nie jesteś żonaty? - zapytał go Godlun. - Moja żona i ja żyliśmy razem z Bożym błogosła- wieństwem przez dwa lata i pięć dni - odpowiedział Child - zanim została zabita przez milicję. Godlun zapatrzył się na niego i mruknął. - Jakie to straszne! - Bóg tak chciał. Godlun odwrócił się raptownie i przez ramię krzyk- nął głośno w stronę drzwi, przez które dobiegały odgło- sy i zapachy kuchni. - Chodźcie już! Szybciej, szybciej! Po tym krzyku przez drzwi ruszyła fala dorosłych członków rodziny zajmując wszystkie miejsca, które zo- stały jeszcze wolne, a inni pojawili się dźwigając z kuch- ni tace pełne jedzenia. Posiłek był wspaniały. Hal doliczył się piętnastu po- traw. Nawet w porównaniu z tym, jak byli karmieni przez inne rodziny rolnicze podejmujące ich, od kiedy zeszli z gór, to był prawdziwy bankiet. Godlun najwyraźniej robił wszystko, żeby się pokazać z jak najlepszej strony. W szczególności pojawiła się niezwykła ilość dań z wa- rzyw, przygotowanych z poszanowaniem zasad, jakim był wierny Child. Nigdy jeszcze nie widział, żeby tamten Encyklopedia Ostateczna - tom 1 287 jadł tak swobodnie, co miało również ten efekt, że stał się niezwykle towarzyski. Szczegółowo i swobodnie od- powiadał na pytania Godluna, a kiedy w końcu przenie- śli się do dużego pokoju z kominkiem, gdzie tamci dwaj usiedli razem przy ogniu, oświetleni płomieniami, które rozpalono by odgonić chłód wiosennego wieczoru, Child prowadził już właściwie monolog, przerywany jedynie od czasu do czasu rzucanymi przez Godluna pytaniami. - ... Nie ma wątpliwości - mówił farmerowi - że li- czebność milicji rośnie z dnia na dzień, w miarę jak przy- bywa tych, którzy dali się zwieść pomiotowi Szatana. To jest fakt, przed którym stoimy, i taka jest wola Boga. - Ale... - Godlun zawahał się. - Ty sam - masz na- dzieję. - Nadzieję? - W świetle padającym od ognia, po- brużdżona przez czas, chuda twarz Childa skierowała się na okrągłą, zaniepokojoną twarz drugiego. - Nadzieję na to, że w końcu milicja i wszystkie inne psy pomiotu Szatana zostaną pokonane i wymiecione z naszego świata. - Nie do mnie należy mieć nadzieję - odpowiedział Child. - To co jest, dzieje się za zgodą Boga. - Ale On nie może chcieć, aby wszystko co zbudowali- śmy tu przez pokolenia, również na Zjednoczeniu, zostało przejęte przez takich jak oni? By nasze kościoły zostały zamknięte, nasze głosy wiary uciszone i wszystko co zro- biliśmy, obróciło się w proch? - powiedział Godlun. - Czy znasz wolę naszego Pana? - zapytał Child. - Może właśnie takie jest jego życzenie, a jeśli tak, kim- że jesteśmy, by poddawać to w wątpliwość? Czyż nie minęła ledwie godzina, gdy słyszałem jak śpiewałeś ze mną Żołnierzu nie pytaj, ni teraz ni nigdy, gdzie idą na wojnę sztandary! Godlun wolno potrząsnął głową. - Nie mogę uwierzyć. On nie rozbiłby.... - Zajmij się raczej swoimi dziećmi i dziećmi swoich dzieci - mniej ostro przerwał mu Child. - Ale pamiętaj, że nawet one nie są twoje. Zostały ci jedynie pożyczone na chwilę przez Pana, a on użyje ich, jak będzie chciał. 288 Gordon R. Dickson - Ale sprawy nie wyglądają tak źle - zaprotestował Godlun. - Milicja jest dla nas kłopotem, to prawda, i prawdą jest, że w miastach poplecznicy Innych kon- trolują życie. Ale serce naszej ziemi, nasi ludzie i religia, trwa tu, na wsiach, nie zmieniona. My... - W swoim małym kąciku, możesz mówić, że wciąż trwa pokój - przerwał Child. - Ale wyjrzyj poza niego. Kiedy twoje pola i dzieci staną się pożądane przez In- nych, czy nie przyjdą tu i nie odbiorą ci tego? Spójrz nie tylko na miasta tego świata, ale na wszystkie miasta na wszystkich światach. Wszędzie pomiot Szatana porusza się niemal bez kontroli i utrudnień. Tych z nas, którzy są silni w wierze, nie mogą tknąć, ale prawie wszyscy pozostali widzą ich raz, a potem już padają im do stóp, podążając za nimi bez pytania dla jednego klepnięcia w ramię, jednego słowa pochwały od ich nowych, fałszy- wych i malowanych bożków. Bestia i fałszywi prorocy, o których mówi Apokalipsa, są już między nami, zbiera- jąc swoje siły na Armageddon na powierzchni wszyst- kich światów. - Ale kiedy nadejdzie Armageddon, Bóg będzie rzą- dził! - Na swój sposób. Godlun potrząsnął głową i bezradnie odwrócił się, patrząc w ogień. - Nie wierzę w to - powiedział cicho w stronę pło- mieni. - Słyszałem już wielu, którzy to mówili, ale nie mogłem uwierzyć. Dlatego właśnie musiałem porozma- wiać z takim jak ty. Jak możesz ty, który poświęciłeś swoje życie na walkę z Jego wrogami mówić tak, jakby ostateczny bój mógł być przegrany? - Człowieku zbiorów i pokoju - Child przemówił nie- mal ze smutkiem - spójrz na wszechświat. Bitwa, o któ- rej mówisz, już jest przegrana. Czasy się zmieniły. Na- wet gdyby ci, których Bóg przeklął, by byli jego wroga- mi, jutro zostali zmieceni, to i tak stare zwyczaje już przepadły, nie przez ich działanie, ale twoje. Wszystkie stulecia od kiedy w ludzkość tchnięto życie, teraz zbli- żają się do końca, a wszystko co zbudowano - rozpada Encyklopedia Ostateczna - tom 1 ,289 się. Czyż kiedy tu przyszedłem, nie usłyszałem lubież- nego i próżnego dźwięku instrumentu w twoim własnym domu? A jednak ten kto grał - kimkolwiek jest - nadal przebywa pod twoim dachem. Bez wątpienia był z nami w czasie nabożeństwa, godzinę temu. Jeśli twoje własne domostwo stoczyło się do rynsztoka grzechu, jak mo- żesz mieć nadzieję na odkupienie światów ludzi, kiedy nie ma żadnej w twoich własnych ścianach? Godlun uniósł głowę znad płomieni i patrzył na Chil- da