Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Zanika gdzieś cała Grochowiakowa lotność, szczupleje metafora, mnożą się nie zawsze konieczne kolokwializmy, po prostu gadanina, niejasności. Totentanz to poetyckie komentarze do niemieckiego, wrześniowego szkicownika, tytułowe Polowanie ma się pono odnosić do grudnia roku siedemdziesiątego, lecz konia z rzędem temu, kto to zgadnie, Bilard przynosi między innymi próby epickie, jak Allende, Mozół, Druk – najszczęśliwsza z tego jest chyba Proza na dzień świętego Medarda; dla mnie ważny jest także poemat Trzy Heredie, jako że został mi dedykowany. Najgłośniejszy jednak był cykl Rok polski, gdzie Grochowiak wykazał, że potrafi być wirtuozem języka. Wiele tu transakcentacji, homonimów, wręcz popisowej zabawy w grę dźwięków i znaczeń. Najwybitniejszy to utwór późnego okresu. Sam Grochowiak traktował ten czas jako przejściowy, planował coś nowego, eksperymentował. Eksperymentem były też Haiku, krótkie, trzywierszowe utwory na modłę japońskich. W planie był jednak wielki poemat epicki, suma poezji i czasu. Cóż... Równocześnie z Balladą rycerską ukazała się w 1956 roku powieść Plebania z magnoliami. Potem przyszedł zbiór nowel Lamentnice (1958), powieści Trismus (1963) i Karabiny (1965). Z tego wszystkiego naprawdę ważny jest Trismus – choć cała proza ma tonację ciemną, jest przepojona goryczą i reminiscencjami trudnych polskich sytuacji. Trismus jednak się ostał. Jest to opowieść o młodym esesmanie, komendancie obozu dla Żydów, którzy ewentualnie mogliby być wymienieni lub wykupieni. Obóz ulega ostatecznie likwidacji, przy czym ginie żona komendanta obozu, wciągnięta do gazu z żydowską dziewczynką. Prawdziwym tematem jest nienawiść, a dokładniej psychika owego esesmana, wyziębiona i prawie pozbawiona uczuć ludzkich, przy bogatej skądinąd gamie motywacji wewnętrznych. Czyli po prostu jest to studium faszyzmu, niezmiernie precyzyjne, zimne, sarkastyczne. Książka jest wielkiej miary, usytuować ją można gdzieś obok Borowskiego czy Eroiki Kuśniewicza, nic dziwnego że zrobiła karierę światową. Niezmiernie ważna była twórczość dramatyczna, przy czym szczególne znaczenie miały słuchowiska, szybko zresztą przerabiane na teatralne spektakle. Utworów, na różny sposób scenicznych, dialogowych napisał Grochowiak kilkanaście. Ich dialogowość podkreślił wyraźnie, tytułując pierwszy zbiór Rzeczy na głosy (1966), drugi Dialogi (1976). Bez wielkiego trudu odnajdziemy analogie z poezją. Ludzie upadli, chorzy, starzy, w jakiś tam sposób skazani – w scenerii turpistycznej i sytuacji nieświetnej: więzienie, dom starców, miejsce kaźni. Pierwszym jego dramatem były Szachy – kres okupacji, ostatnie chwile pałacu, 17 w którym chroni się i niemiecki baron, i komunista, i w ogóle szczególne a skłócone towarzystwo. Przegrają, jak zwykle, wszyscy. Groteską jest natomiast Król IV, gdzie upadające królestwo jest jednym wielkim domem wariatów, równie opozycja, jak i władza oficjalna. Może warto dodać, że Król IV był napisany na początku lat sześćdziesiątych. Po latach kontynuacją tej linii będzie Okapi, rzecz o praczce–koicielce zarówno dyktatora, jak i szefa dynamitardów. Przy okazji warto wspomnieć, że mówiono w swoim czasie sporo o antyfeminizmie Grochowiaka, nieco jakby zapominając, że był ojcem dość licznej gromadki dzieci. Ale istotnie, na sprawy kobiety był Grochowiak uczulony, widział w kobiecie i siłę niszczycielską, i jedyną ukoicielkę zarazem. Demoniczność kobiety, jej groźny portret odnajdziemy zarówno w Chłopcach, jak i w Lękach porannych, chyba najsłynniejszych dramatach Grochowiaka. Pierwszy rozgrywa się w domu starców, drugi jest studium deliryka, w życiu którego jawa i majaki splotły się w całość nierozerwalną. Są tu kobiety rzeczywiście złowieszcze – właśnie późniejsza Okapi miała być rodzajem palinodii. Wątek niemiecki, okupacyjny, wręcz egzekucyjny odnajdziemy w Particie na instrument drewniany (ten „instrument” to po prostu szubienica) i w Po tamtej stronie świec. Ze słuchowisk Wergili sięga do koszmarów okupacyjnych, Kaprysy Łazarza zaś opowiadają o przesiedleńcu, który musi „oswoić” nową ziemię, zanim w niej spocznie na zawsze. Wszędzie tutaj ocieramy się o makabrę. Podobnie i w ostatnim dramacie Grochowiaka, już pośmiertnym, Dulle Griet, opowiadającym dzieje pomyłki sądowej. Skazuje się tu na śmierć niewinną dziewczynę za wytrucie całej rodziny – w ostatniej dopiero chwili okazuje się, że pod cmentarzem biegnie złoże arszeniku. Lecz bohaterka jest już i tak nieodwołalnie zniszczona