Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Najpoważniejszych obrażeń doznał pan Sisson, u którego stwierdzono rozległe oparzenia. Przedstawił się on jako Wizard Ku-Klux-Klanu. Przebywa w szpitalu Mid South Burn w Memphis". Film pokazywał w zbliżeniu Stumpa w płonącym płaszczu, moment, od którego zaczęła się bijatyka. Komentator mówił: "Proces Carla Lee Haileya ma się rozpocząć w poniedziałek w Clanton. Obecnie nie wiadomo jeszcze, jaki wpływ będą miały na jego przebieg dzisiejsze zamieszki. Niektórzy przewidują, że rozprawa zostanie odroczona, a może również ; przeniesiona do innego miasta". - To dla mnie coś nowego - powiedział Jake. - Nic nie słyszałeś? - spytał Harry Rex. - Nic a nic. A przypuszczam, że zawiadomiono by mnie przed CBS. - Co to znaczy? - spytała Ellen. - To znaczy, że Noose jest głupi, nie zgadzając się na zmianę właściwości miejscowej sądu. - Ciesz się, że się nie zgodził - przekonywał Harry Rex. - Będziesz się miał do czego przyczepić, występując z apelacją. - Dziękuję, Harry Rex. Dzięki za twoją wiarę w moje zdolności jako adwokata. Zadzwonił telefon. Harry Rex odebrał i pozdrowił Carlę. Oddał słuchawkę Jake'owi. - Twoja żona. Możemy posłuchać? - Nie! Idźcie po drugą pizzę. Cześć, kochanie. - Jake, nic ci nie jest? - Oczywiście, że nie. - Właśnie widziałam wszystko w wiadomościach. To straszne. Gdzie wtedy byłeś? - Czwarty z lewej wśród tych postaci odzianych na biało. - Jake, proszę. To wcale nie jest zabawne. - Byłem w gabinecie Jean Gillespie na pierwszym piętrze. Mieliśmy wspaniałe miejsca. Wszystko widziałem jak na dłoni. To było bardzo interesujące widowisko. - Co to za ludzie? - Ci sami, którzy podpalili krzyż przed naszym domem i próbowali nas wysadzić w powietrze. - Skąd przyjechali? - Zewsząd. Pięciu leży w szpitalu. Okazało się, że mieszkają w różnych częściach stanu. Jeden jest miejscowy. Jak tam Hanna? - Wspaniale, ale chce już wracać do domu. Czy proces zostanie odroczony? - Wątpię. - Nic ci nie grozi? - Nic a nic. Na okrągło pilnuje mnie goryl i noszę pistolet. Nie martw się o mnie. - Jak mogę się nie martwić? Chcę być w domu, blisko ciebie. - Nie. - Hanna może tu zostać, póki się to wszystko nie skończy, ale ja chcę wrócić do domu. - Nie, Carlo. Wiem, że tam nic ci nie grozi. Tutaj możesz się znaleźć w niebezpieczeństwie. - W takim razie ty też nie jesteś bezpieczny. - Nie jest tak źle, jak ci się wydaje. Ale nie mam zamiaru narażać ciebie i Hanny. To nie wchodzi w grę. Koniec dyskusji. Jak się czują twoi rodzice? - Nie dzwonię do ciebie, by rozmawiać o swoich rodzicach. Dzwonię, bo się niepokoję i chcę być z tobą. - Ja też chcę być z tobą, ale nie teraz. Proszę, zrozum mnie. Zawahała się. - Gdzie nocujesz? - Na ogół u Luciena. Od czasu do czasu w domu, wtedy mój goryl czuwa na podjeździe. - Jak tam dom? - Wciąż stoi. Trochę brudny, ale cały. - Brak mi go. - Wierz mi, że jemu ciebie też. - Kocham cię, Jake, i boję się o ciebie. - Ja też cię kocham, ale jestem spokojny. Spróbuj się odprężyć i troszcz się o Hannę. - Do widzenia. - Do widzenia. Jake podał słuchawkę Ellen. - Gdzie teraz jest? - W Wilmington, w Północnej Karolinie. Jej rodzice zawsze spędzają tam wakacje. Harry Rex wyszedł po kolejną pizzę. - Tęsknisz za nią, prawda? - spytała Ellen. - Bardziej, niż potrafisz sobie wyobrazić. - Och, chyba mnie nie doceniasz. O północy wciąż siedzieli w domku, popijając whisky, przeklinając czarnuchów i przechwalając się swoimi przewagami. Kilku wróciło ze szpitala w Memphis, gdzie złożyli krótką wizytę Stumpowi Sissonowi. Powiedział im, by kontynuowali to, co było zaplanowane. Jedenastu opuściło szpital okręgowy po otrzymaniu pierwszej pomocy i teraz towarzysze podziwiali ich skaleczenia i zadrapania, słuchając relacji, jak to dzielnie stawili czoło kilku czarnuchom jednocześnie, póki nie zostali zaatakowani, zazwyczaj od tyłu lub niespodziewanie. Ci w bandażach byli bohaterami dnia. Whisky płynęła szerokim strumieniem. Nie szczędzili pochwał najpotężniejszemu spośród nich, kiedy opowiedział im, jak to natarł na ładną dziennikarkę i jej czarnego kamerzystę. Po kilku godzinach picia i snucia opowieści z pola bitwy zaczęli zastanawiać się, co mają robić dalej