Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Przypuszczam, że właśnie w tym „nie udokumentowanym" czasie miał Jan Leon Hipolit nieprzyjemne zajście z w.księciem Konstantym, które odnotował w swoich pamiętnikach Leon Sapieha. Pamiętaikarz pisze krótko, bez podania daty: „Raz (w.książę) posłał go (Kozietulskiego) na odwach do aresztu za to, że jeden żołnierz z jego pułku przy defilu na Saskim placu miał słomkę na plecach na mundurze", l Historia ta wydarzyła się najprawdopodobniej podczas je- siennych manewrów roku 1816, gdyż z zachowanych doku- mentów biograficznych wynika, że za późniejszych pobytów 4 pułku ułanów w Warszawie wydarzyć się już nie mogła. Wiadomo poza tym, że rok 1816 był okresem szczytowego na- silenia szaleństw cesarzewicza. Niektóre z nich pociągały za sobą skutki znacznie poważniejsze niż w wypadku Jana Leona Hipolita. W maju 1816 roku — w czasie jednej z rewii na placu Saskim — w.książę obraził dotkliwie dwóch oficerów 3 puł- ku piechoty. Ponieważ żaden z generałów polskich, obec- nych na defiladzie, na to nie zareagował, ujął się za obrażo- nymi adiutant Wincentego Krasińskiego, dawny szwoleżer, kapitan Michał Wilczek. „Stanął wśród generałów — pisze historyk rosyjski M.K. Schilder — i począł czynić im wyrzuty, że dbają jedynie o swe osobiste korzyści, zapominając o oj- czyźnie i o swoich podwładnych, że zachowują się obecnie z taką samą uniżonością względem Rosjan, z jaką przedtem zachowywali się względem Francuzów, na koniec oświadczył, że chociaż jest tylko kapitanem, uważa za swój obowiązek po- stąpić tak, jak winni postępować generałowie, gdyby poczu- przeciwko niemu inny eks-szwoleżer Walenty Zwierkowski — wiceprezes Towarzystwa Patriotycznego) i uwięziony w Zamku. Podczas rozruchów w nocy 15 sierpnia tłum Odbił lankowskiego z więzienia i powiesił na Placu Zamkowym. 393 wali się do obowiązku kroczyć drogą honoru. Generał Krasiń- ski, oburzony tymi ostrymi wyrażeniami, skazał kapitana na areszt domowy". Konsekwencje awantury były tragiczne. Kapitan Wilczek i czterej inni młodzi oficerowie — na znak protestu przeciwko brutalnym metodom Konstantego — popełnili samobójstwo. Łatwo sobie wyobrazić, jakie wrażenie musiało to wywrzeć na Kozietulskim. „Mały Wilczek" był jego ulubieńcom, w jego szwadronie odbywał służbę rekrucką, z jego rąk odebrał patent na podporucznika. Latem 1817 roku odnajdujemy Jana Leona Hipolita w Kras- nymstawie, nowym miejscu postoju 4 pułku ułanów. W teczce krośniewickiej zachowały się z tego okresu dwa listy pisane do Kozietulskiego; nie wnoszą one do jego bio- grafii żadnych nowych elementów, niemniej jednak zasługują na przytoczenie jako dokumenty swego czasu. Pierwszy — pochodzi od ojca jednego z nowozaciężnych ułanów: „Jaśnie Wielmożny M-ci Dobrodzieju! Za przybyciem w Dom Siostry moieyOstrowskiey Podkomo- rzyny Bracławskiey powziąłem wiadomość, że Syn móy Eusta- chiusz zaciągnoł się do Pułku 4go Ułanów, którego JWMc Pan Dobrodzieyiesteś Szefem. Błogosławię Opatrzność, że mu za Naczelnika przeznaczyła Męża tak Cnotliwego i godnego, na którego codziennie z bliska zapatrując się Syn móy niepodobna aby nie nabrał chęci naśladowania go i doskonalenia się iego przykładem. Chociaż nieznaiomy i niemaiący żadnych zasług u JWMc Pana Dobrodzieja, dziękuję mu naymocniey za oś- wiadczoną Siostrze moiey dla tegoż mego Syna łaskę i względy, ośmielam się go oraz prosić, a nawet w imieniu Cnoty i honoru zakląć go, abyś na mieyscu Oyca raczył mu bydź przewodni- kiem do osiągnięcia obydwóch tych celów. Załączam na ręce JWMc Pana Dobrodzieia list do Syna mego, w którym mu 394 naymocniey zalecam, aby bez woli i rady JWMc Pana Dobro- dzieia żadnego kroku przedsięwziąć nie ważył się, co gdy do- pełni, sobie uszczęśliwienie, a mnie schylonemu iuż wiekiem Oycu prawdziwą przyniesie pociechę. Polecam go Oycowskiey JWMc Pana Dobrodzieia opiece i troskliwości, pełen nadziei, że mu tey nieodmówisz mam honor zostawać JWMc Pana Dobrodzieia nayniższem sługą Florian Czarnecki Zaborowce, 21 czerwca 1817 roku P. S