Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- To jest to - oznajmił Gru. - Teraz kop! Wykopuj antracyt. Pracujesz przez dwadzieścia godzin, a potem śpisz przez sześć. - A potem co? - Potem dalej kopiesz - wyjaśnił Gru. - Po dziesięciu godzinach masz krótką przerwę. Przez resztę czasu nie wolno ci przerywać pracy, chyba że z powodu bójki. Co jeszcze? Węgiel znajdujesz w ten sposób, że o nim myślisz. - Hę? - A niby jak ja cię znalazłem? - zniecierpliwił się Gru. - Gnomy mają… pewien zmysł. Istnieje legenda, że niektórzy ludzie obdarzeni magicznymi zdolnościami potrafią odnaleźć wodę przy pomocy rozwidlonej różdżki. No, a my czujemy przyciąganie złóż. Myśl o antracycie - zakończył, a Crockett zastosował się do polecenia. Natychmiast stwierdził, że odwraca się do najbliższej ściany. - Widzisz, że działa? - zaśmiał się Gru. - Przypuszczam, że to naturalna ewolucja. Funkcjonalne. Musimy wiedzieć, gdzie znajdują się podziemne bogactwa, więc odnośne władze obdarzyły nas tym zmysłem. Myśl o rudzie… albo o innym złożu w ziemi… a wtedy poczujesz jego przyciąganie. W ten sam sposób wszystkie gnomy czują odpychanie dziennego światła. - Hę? - Crockett wzdrygnął się lekko - co to było? - Oddziaływanie negatywne i pozytywne. Potrzebujemy rud, więc one nas przyciągają. Światło dnia jest dla nas zabójcze, więc kiedy czujemy, że zanadto zbliżamy się do powierzchni, myślimy o świetle, a ono nas odpycha. Spróbuj! Crockett posłuchał. Miał wrażenie, że coś uciska mu czubek głowy. - Możesz się wyprostować - zezwolił Gru. - Stąd jest daleko. Raz widziałem światło dnia. I… i człowieka. - Zerknął na Crocketta. - Zapomniałem ci wytłumaczyć. Gnomy nie mogą znieść widoku ludzi. Oni… no cóż, istnieją granice brzydoty, na jaką może patrzyć gnom. Teraz, kiedy jesteś jednym z nas, będziesz czuł to samo. Trzymaj się z dala od dziennego światła i nigdy nie patrz na człowieka, jeśli chcesz pozostać przy zdrowych zmysłach. Pewna myśl zaświtała Crockettowi w głowie. Mógł zatem odnaleźć wyjście z tego labiryntu tuneli, posługując się swoim nowym zmysłem, który zaprowadziłby go do światła. A potem - cóż, przynajmniej byłby na powierzchni. Gru Magru wepchnął Crockett na miejsce między dwoma zapracowanymi gnomami i wetknął mu kilof w ręce. - Masz. Zabieraj się do roboty. - Dziękuję za… - zaczął Crockett, lecz Gru niespodziewanie kopnął go i oddalił się, podśpiewując radośnie pod nosem. Zjawił się gnom, zobaczył, że Crockett stoi bez ruchu i kazał mu wziąć się do roboty, a na dodatek palnął go w ucho, które stało się już bardzo wrażliwe. Rad nierad Crockett podniósł kilof i zaczął wyrąbywać antracyt ze skały. - Crockett! - zawołał znajomy głos. - To ty! Tak sobie myślałam, że cię tu przyślą. Była to Brockle Buhn, gnomica, z którą Crockett się już zetknął. Machała kilofem razem z innymi, ale teraz przerwała, żeby uśmiechnąć się do nowego towarzysza. - Nie zostaniesz tu długo - pocieszała go. - Najwyżej jakieś dziesięć lat. Chyba że wpakujesz się w kłopoty, bo wtedy wyślą cię do naprawdę ciężkiej pracy. Crockett czuł narastający ból w ramionach. - Ciężka praca? Już teraz mało mi ręce nie odpadną. Oparł się na kilofie. - Czy to twoje stałe zajęcie? - Tak, ale rzadko tu jestem. Ciągle odbywam karę. Jestem bardzo nieposłuszna, wiesz? Jem antracyt. Zademonstrowała czynność, a Crockett zadrżał słysząc donośny chrzęst. W tej samej chwili podszedł do nich nadzorca. Brockle Buhn przełknęła pospiesznie. - Co to znaczy? - warknął nadzorca. - Dlaczego nie pracujecie? - Właśnie chcieliśmy się bić - wyjaśniła Brockle Buhn. - Och… tylko we dwoje? Mogę się przyłączyć? - Każdemu wolno - zapewniła nieokrzesana gnomica i walnęła nic nie podejrzewającego Crocketta kilofem w głowę. Jego świadomość zgasła jak świeczka. Oprzytomniawszy w jakiś czas później stwierdził, że bolą go żebra. Domyślił się, że Brockle Buhn kopnęła go, kiedy stracił przytomność. Cóż to za stworzenie! Crockett usiadł. Nadal znajdował się w tym samym tunelu, gdzie gnomy zawzięcie wydobywały antracyt. Zbliżył się do nadzorcy. - Oprzytomniałeś, co? Bierz się do roboty? Oszołomiony Crockett usłuchał. Brockle Buhn obdarzyła go promiennym uśmiechem. - Straciłeś okazję. Zdobyłam ucho, widzisz? - Pokazała mu je