Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Nie. Rzadko zabierał głos z trybuny. Natomiast dał się poznać w kuluarach jako wróg wszystkich rządów. Był stale niezadowolony, ciągle obrażony. Klął na wszystko. Do wszystkich galicjan mówił „ty". Każdego z nich strofował. Przemówienia jego w bufecie brzmiały rewolucyjnie. Lubił uprawiać rewolucję przy kieliszku koniaku w szerszym towarzystwie. I nikt nie odważył się powiedzieć ani słowa. Jemu wolno było, bo za mandat uczciwie zapłacił, zapłacił za partię, za instruktorów, za tygodnik. Hipcio dużo zarabiał, ale prędko wydawał. Przed uzyskaniem niepodległości Polski szerokim gestem popierał ruch Strzelca. W jego mieszkaniu, we Lwowie mieszkał długi czas Józef Piłsudski. W Warszawie nie zamieszkał w hotelu sejmowym. Członek Związku Chłopskiego, czerwony szlachcic lubił walczyć dla chłopów, ale nie mieszkać razem z nimi. Nienawidził też burżuazyj-nego hotelu Bristol i mieszkał w szlacheckim Europejskim. Cała kariera polityczna Śliwińskiego była obliczona do działania na przekór. Na przekór kołtunerii lwowskiej zadawał się z chłopami, na przekór Witosowi szedł ze Stapińskim, na przekór całej Polsce popierał legiony. I przy takiej polityce zasiadł z kilkoma posłami w Związku Chłopskim w drugim sejmie wspólnie z Franciszkiem Krempa. Do trzeciego sejmu nie wszedł już Sli-wiński. Gorliwy piłsudczyk pokłócił się z piłsudczykami. 36 Przepadł podczas wyborów. Telegraficznie wymówił pokój w hotelu Europejskim i mieszka w Polsce, tak nazywa Lwów (Warszawa dla niego jest krajem prywiślinskim). Franciszek Krempa wszedł do trzeciego sejmu, podobnie jak był w poprzednim sejmie, jak zasiadał w austriackim parlamencie, albowiem Krempa oddał wielkie usługi chłopom. Ten stary chłop nie przemawiał nigdy w sejmie. Niski, krępy, podkręca ciągle wąsy i jakby specjalnym aparatem podnosi brwi, by studiować ceny potraw w bufecie. Krasomówstwo wykazuje tylko w czasie targowania się ze służbą bufetu. A jednak Krempa jest jednym z najpopularniejszych chłopów. Dniem i nocą pisze interpelacje. Jeśli jakiś chłop został skazany na grzywnę w sumie trzech złotych lub nie otrzymał na czas paszportu krajowego wpływa natychmiast „krempelacja". Nieraz w czasie posiedzenia sejmu marszałek odczytuje dziesięć, piętnaście jego interpelacji. Przez kilka godzin Krempa dyktuje na maszynę interpelacje, a potem szuka kumów, by je podpisali. A kiedy Krempa wraca do swego okręgu wyborczego, zwołuje chłopów i odczytuje im kilkadziesiąt interpelacji. Złośliwi twierdzą, że Krempa przepisuje stare interpelacje z parlamentu austriackiego. W parlamencie austriackim pokazywał się tylko po odbiór pensji. Jego niemczyzna mocno kulała, a swoim wyborcom zwykł opowiadać, że „cysarz" go spotkał i nakazał „Frankowi" siedzieć we wsi i baczyć by szlachta nie krzywdziła chłopów. Jakkolwiek Krempa jest dziś zamożnym chłopem, który zarobił nieco pieniędzy na posłowaniu, cieszył się popularnością u chłopów i miał pewny mandat dzięki „krempelacjom". Szczęśliwe czasy krempelacji minęły. Kumowie nie chcą składać podpisów, a rząd nie odpowiada na wszystkie interpelacje. Ponuro kroczy tedy poseł Krempa w obawie o swą popularność. Boi się, że bez „krempelacji" nie zostanie wybrany do przyszłego sejmu i będzie musiał szukać łaski u swego dawnego opiekuna, czerwonego szlachcica Hipcia. 4 maja 1929 Kauzik w Sejmie Trzeba stworzyć rząd. Nie wiadomo czy będzie to centro-praw czy będzie to centrolew. Jedno jest atoli pewne, że bez cen-tro, tzn. bez Witosa, rząd nie powstanie. 37 Kandydat na premiera rozpoczyna swój spacer od klubu do klubu. Przedkłada program i zaraz wynika niewinna sprawa portfeli. Trzy czy cztery większe kluby obraziły się, trzeba więc ratować sytuację i sklecić gabinet przy pomocy małych klubów. Odbywa się więc konferencja z prezesem katolicko-ludowego stronnictwa. Mały to klub z posłami z okręgu tarnowskiego, gdzie biskup "Wałęga zwalcza Piasta i popiera Matakiewicza. Sam Matakiewicz to porządny człowiek, on nie chce koncesji, ani subsydium dla swojego tygodnika, nie potrzeba mu wsparcia dla utrzymywania sekretariatu. On chce tylko zostać wiceministrem sprawiedliwości. Gotów jest popierać wszystkie rządy, centrolewy czy centroprawy byle tylko zostać wiceministrem. Stronnictwo jego składa się z sześciu osób, ale on zalicza do swego posagu dwanaście osób, albowiem na wypadek gdyby klub jego wypowiedział się przeciwko rządowi rząd traci, powiada Matakiewicz, sześciu zwolenników, a otrzymuje sześciu przeciwników — razem dwanaście głosów. Mnóstwo rzeczy dokonał ten poseł byle znaleźć poklask u opinii. Przyniósł nawet razu pewnego podarunki dla prasy — wspaniałą kiełbasę krakowską. Ale nic nie pomogło, nie został wiceministrem. Więcej szczęścia posiadał poseł Okoń ze swoimi czterema posłami. Za cztery głosy uzyskał poparcie dla chłopskiej gazety, kilka darmowych biletów kolejowych dla swych wyborców oraz załatwienie trzech interwencji dla emigrantów w ministerstwie spraw zagranicznych. Ale to były drobnostki. Tego nie można było nazwać korupcją. Kiedy atoli przybywa do ministerstwa handlu „pan brat", a przy tym rzeczywisty brat Wincentego Witosa, poseł Jędrzej Witos i prosi o koncesję na wywóz jaj, czy może i powinien odmówić im taki drugi pan brat Witosa, min. handlu Szydłowski? Czy Kucharski, min. skarbu, odmówi poparcia i pomocy swemu ideowemu towarzyszowi z Rozwoju, posłowi Dymowskie-'7 mu? Czy można zbyć niczym interwencję restauratorów, na których czele kroczy osobiście b. poseł Rosset? Ministrowie wchodzą do sali sejmu, gdzie odbywa się posiedzenie. Dyskusja jest gorąca, mówcy grzmią z trybuny sejmowej. Istnieją jednak prak-tyczniejsi posłowie, nie biorący udziału w debatach. Taki zbliża się powoli do ław ministrów, ściska dłoń ministra skarbu, trzymając w drugiej dłoni jakiś papier