Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Nic - tylko cały czas: pójdziesz tu, powiesz to, przyniesiesz tamto. Piotrek już chciał jej powiedzieć, że niech sobie swoimi dziewczynami tak rządzi, bo on nie ma zamiaru jej słuchać. Ale w porę zrozumiał, że wtedy zostałby jak ten kołek w polu. Z Łukaszem zadarł, z Tośką zadrze, i całe wakacje zmarnowane! A oni razem będą coś urządzać! Wyszedł Łukasz, za nim Paweł i Maciek. Poszli pod namiot, usiedli. Piotrek wolałby, żeby Łukasz zapytał, ale Łukasz milczy, nieciekawy. - Tośka rozmawiała z tobą?-zaczyna Piotr, a Łukasz tylko ^łową przytaknął. Tego już Piotrkowi za wiele. - Jej to powiedziałeś, jaki masz pomysł! Mnie nie. Przyjacielowi - nie! Tylko dziewczynie! - Dziewczyna i dziewczyna! - smakuje słodycz zemsty Łukasz. - A żeby ją czort! - miele w zębach Piotrek, ale sam przecież doprowadził Łukasza do tego odkrycia. - No, więc takie czasy nastały, że chłopakami dziewuchy rządzą - mówi z drwiną. - Mną żadna dziewczyna nie rządzi - odpowiada spokojnie Łukasz. -A ty?... Sam chciałeś. - Chciałem, chciałem! Bo mi się tak spodobało! Jeszcze zobaczymy, czyje będzie na wierzchu. I to ci mówię!... - A ty co? Kłócić się przyszedłeś? - Nie... tylko... A niech to jasny piorun! No, więc Tośka mówi, żeby jutro przyjść do nich. Będzie uczta. - Już mi się spieszy! Bo ona tak chce? - Nie, ona tak grzecznie: „Biała Sowa prosi, aby Czerwony Jastrząb i Czarny Orzeł przyszli na pieczony udziec dzikiego bawołu". - Prosi, to co innego. Pójdziesz? - Tak... Jeżeli ty pójdziesz, to i ja pójdę. Piotrek z niepokojem czeka na decyzję przyjaciela. Za nic nie powie, że na wyrażoną przez Piotrka wątpliwość co do udziału Łukasza w uczcie, Tośka odpowiedziała: „Bez Łukasza - nic nie robię". - To ty za adiutanta u Białej Sowy jesteś? Czy za posłańca? Mogła przecież przez Józinka. Piotrek wzdycha. Przewidział to pytanie, wiedział, że Łukasz nie za darmo zapomni tamte obelgi. - Dlatego tu przyszedłem, żeby się naradzić, bo Tośka powiedziała, że kobiety przygotują ognisko i rożen. Tośce brat pokazał, jak to się robi, i wszystko. A my, mężczyźni, musimy się postarać o zwierzynę, o mięso, znaczy się. - Fiuu! Bagatela! - Łukasz gwizdnął i chciał już powiedzieć, że o mięsie szkoda gadać, kiedy Maciek, który siedział obok brata, szepnął mu coś do ucha, więc skinął aprobująco głową i zmienił decyzję. - 143 - - Ja... my z Leszkiem przyniesiemy kawał słoniny. Tak, bo ja wiem, z pół kilo? - deklarował Piotr. - Zwędzicie? - Po dobremu mama nie da - westchnął Piotr. - Potem zdrowo oberwiesz. - Wiem, ale Tośka powiedziała, że jak mężczyzna idzie na polowanie, to zawsze naraża się na niebezpieczeństwo. - My damy kiełbasę - oświadczył Łukasz. - No, to fajnie jest! - ucieszył się Piotr. - Lecę Tośkę zawiadomić, że zwierzyna będzie. - Zaczekaj - powiedział godnie Łukasz. - Powiedz Białej Sowie, że Czerwony Jastrząb dziękuje za zaproszenie i przyśle bawołu przez swojego brata. Skończyłem. Upolowana zwierzyna jeszcze tego samego wieczora była dostarczona „kobietom", które ją troskliwie ukryły w piwnicy. Uczta miała się odbyć nazajutrz w godzinach popołudniowych. Niestety, ważne okoliczności wpłynęły na odłożenie jej o całe dwa dni. W sobotę od rana lał deszcz i po różnych oznakach można było sądzić, że będzie lało do wieczora. Ciocia Isia w nieprzemakalnym płaszczu i pod parasolem poszła do pracy, nie zapomniała jednak przedtem zatroszczyć się o zajęcia dla uwięzionych w domu dziewczynek. - Tosieńko, ja ciebie poproszę, zajrzyjcie do szuflady, co na samym dole u mnie w szafie. Tam pończoch dziurawych, strach, jak dużo! Nudno wam dzisiaj będzie, Boże ty mój, jak nudno! Na cały dzień się zawlokło. To zacerujcie choć jaką jedną, drugą parę, choć dla Józinka, a tam dziewczyny dla siebie i tak muszą. Pokaż im, Tosieńko, jak to po warszawsku, ładnie. Jak na złość „Tosię" tego dnia bolały oczy. - Zawsze, zawsze, jak tylko pada i taka wilgoć, to mnie zaraz reumatyzm w oczne nerwy włazi. Oj, czy to ty, Celina -wołał Tomek chwytając Adelkę - aż mi się w oczach ćmi. Dawajcie te pończochy. - Tosiu, ty nie ceruj. Przecież my umiemy - mówiła Celin-ka. - Ty tylko powiedz, co i jak i po ile par. - Ale! Po ile par! - sprzeczała się Adelka. -1 ty wybierzesz - 144 - takie, gdzie jest mało dziur. Ja się nie zgadzam! Tosia, sprawiedliwie, to na dziury. Ty policz i już. - Zawsze jestem za sprawiedliwością - oświadczył Tomek. - Dawajcie pończochy. Dziury „Tosia" widziała dobrze i rozdzieliła robotę tak, że nikt nie mógł mieć pretensji