Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Nad rzeką Białka, w ustroniu za wsią, przy drodze leży zagroda gospodarza Ślimaka, właściciela dziesięciu morgów ziemi, chałupy, stajni wraz 170 II. Z LITERATURY CZASÓW POZYTYWIZMU CHŁOP POLSKI W ŚWIETLE POEZJI POLSKIEJ 171 z oborą i chlewikiem, stodoły i szopy na wozy, pary koni, dwu krów i psa Burka. Ziemia będąca jego własnością to trzy pagórki, jak trzy kopce, leżące na samym krańcu wsi i zamykające dolinę. Gospodarz Józef Ślimak, jego żona Jagna, jego dwaj chłopcy Jędrek i Stasiek, służąca Magda, parobek kaleka Owczarz — oto cały „naród" tej zagrody, która, chociaż tylko „kropla w oceanie ludzkich interesów, była jednak odrębnym światem, który przechodził różne fazy i posiadał własną historię" (str. 9). Ta też zagroda, ta ziemia ze wszystkimi żywymi i nieżywymi na niej ruchomościami, jest głównym i jedynym bohaterem powieści, jest tą „piękną Heleną", o którą toczy się epiczna walka. W pojęciu chłopa jest ona żywą, czującą istotą, świadomą tego, co chłopu daje, lecz nie mniej dobrze świadomą, co chłop jej winien. Chłopa wiążą z nią uczucia niemal synowskie, serdeczne. Prawda, serdeczność to osobnego rodzaju, objawiająca się nie tyle w wyszukanych słowach, ile w poczuciu nierozdzielności chłopa od ziemi; to serdeczny stosunek dęba do żywiącej go gleby: im silniej ją kocha, tym potężniej wgryza się w nią korzonkami, ściska ją w kleszczach swych grubych korzeni i gniecie ciężarem olbrzymiego ciała. Nie delikatna, wyszukana forma, ale niezwalczona siła oporna — oto główny przymiot tego poczucia, główne znamię stosunku chłopa do ziemi. „Dy ja bym chyba trupem padł u progu, żeby mi się przyszło wyprowadzać z chałupy, a już kiebym wyszedł za wrota, tobyście mnie musieli odwieźć prosto na cmentarz... Chłop jest przecie osię-dziony, jak ten kamień przy drodze. Ja tu każdy kąt wiem na pamięć, wszędy po ciemku bym trafił, każdom grudę ziemi własną ręką obrócił, a wy mi gadacie: sprzedaj, idź w świat" (278). Oto w jakich prostych a silnych słowach wypowiada Ślimak swoje uczucie przywiązania do ziemi 3. Nie dziw więc, że od tej głównej bohaterki, od ziemi wychodzi początek konfliktu, stanowiącego wątek epopei. Źródło przywiązania chłopa do ziemi stanowi ciągła jego walka z tą ziemią o swe wyżywienie, walka ciężka i nigdy się nie kończąca, ale dająca w rezultacie — życie. Przy tej też walce widzimy Ślimaka w początku powieści, bronującego niwę z zasianym owsem. Posłuchajmy, jak nam autor przedstawia przy tej okazji rozmowę swych bohaterów, nadzwyczaj ważną dla ich dalszych losów. Już to wesela nie miał Ślimak przy swej pracy ani uznania. Nie dość że wróble z wrzaskiem krytykowały jego robotę, że kasztanki wzgardliwie wywijały mu ogonami pod nosem, jeszcze brony, zamiast iść naprzód, opierały mu się z całych sił, i lada kamyk, lada garstka ziemi na swój sposób stawiała mu przeszkodę. Oto w kilkanaście kroków utykają znudzone kasztanki, a gdy Ślimak krzyknie: wio, dzieci! — Konie wprawdzie ruszą, ale znowu brony buntują ich i w tył ciągną, gdy zmordowane wysiłkiem puszczą brony, to znów kamienie włażą koniom pod kopyta, jemu pod nogi, albo zapychają bronom zęby, a często i łamią niejeden. Nawet ziemia stawia mu opór, niewdzięcznica! — Od świń gorszaś! — oburzył się chłop. — Żebym tak świnię skrobał zgrzebłem, jak ciebie bronami, nie tylko skromnie by się układła, ale jeszcze chrząknęłaby na podziękowanie. A ty wciąż się jeżysz, jak bym ci robił krzywdę!... Za znieważoną ujęło się słońce i rzuciło ogromny snop światła na popielatą rolę, na której tu i ówdzie widniały plamy ciemne lub żółtawe. — Oto patrz — mówiło słońce — widzisz ten płat czarny? Tak czarne było całe wzgórze, kiedy twój ojciec siewał na nim pszenicę. A teraz spojrzyj na ten żółty płat — tu już glina wychyla się spod czarno-ziemu i niedługo obsiędzie ci wszystkie grunta. — A możem ja temu winien? — odparł Ślimak. — Nie tyżeś winien? — szeptała z kolei ziemia. —¦ Sam jadasz trzy razy na dobę, a mnie •— jak często karmisz?... Daj Boże raz na osiem lat. A dużo mi dajesz? Pies by zdechł na takim wikcie. I czego ci żal dla mnie sieroty?... Oto — wstyd powiedzieć — skąpisz mi bydlęcej śmierzwy... Skruszony chłop zwiesił głowę. •— Sam sypiasz, jeżeli cię 'żona nie spędzi, i po dwa razy na dobę, a mnie jaki dajesz wypoczynek? Raz na dziesięć lat, i to jeszcze bydło mnie depcze. I ja mam być z twojego bronowania kontentna? Spróbuj nie dać siana, nie wyściel obory krowom, tylko je skrob szczotką, a zobaczysz, czy będziesz miał mleko? Padnie ci stworzenie, gmina przyśle weterynarza, żeby wybił resztę dobytku i nawet Żyd skóry z tego nie kupi