Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Wy- jątkowe położenie zajmuje w systemie Konarskie- gó - wyjątkowo zapożyczona ze Szwecji - "deputacja sekretna"; dotąd najtajniejsze i najważniejsze arkana przybierały postać "skryptów ad arehiwum"; czasem ich tajemnica jednak przenikała na zewnątrz, w arehi- wum ieh porządnie nie przechowywano, a o wykonanie tajnych uchwał nie było komu się upomnieć (poza królem i kanelerzem). Do proponowanej przez Konar- skiego deputacji król wyznaczać będzie senatorów wedle zaufania, a tyluż poslów wybierze cała izba spośród kandydatów przedstawionych przez prowineje. Każdy członek musi przysiąc na sekret i bezinteresow- ność, każdy doniesie stanom Rzplitej o wszelkich szko- dliwych ojezyźnie zamysłach kolegów. Jeżeli deputaeja sekretna miała kierować polityką zagraniczną, a nie miał tego sprawować jeden minister z tradycją i ru- tyną, to trzeba przyznać, że Konarskiemu nie bardzo udał się ten pomysł: własnego doświadezenia autor w tej dziedzinie nie miał, polski urząd kanelerski ni- czego go nauczyć nie mógł, a i szwedzka deputacja 190 Polscy pżsarze polżtţczni nie miała się cżym popisać: była ona bardziej sekretna dla swoich niż dla obcych. Posiedzenia izb z reguły mają być jawne (u Leszezyńskiego tajne); tajność mogą izby same sobie uchwalić. Komisje rządowe przygotują wnioski, plenum przedyskutuje i uchwali. Posłowie nie ehodzą do senatu na początku kadeneji, by słuchać ogólnej rozprawy starszej braci, ani ta brać nie czeka, aż posłowie "utrą" wszystkie artykuły do ustaw. Iniţ cjatywa może iść z dołu do góry i na odwrót z góry na dół. Marszałek referuje w izbie różne sprawy, choć może to zdać na kogoś z obecnych. Sprawy nie zrefe- rowane na wstępie można przyjmować na porządek dzienny w głosowaniu przedwstępnym; kto trzy razy przegrał w takim głosowaniu, może ţvznowić swój wniosek dopiero w następnym sejmie. Inicjatywa rzą- dowa ma, jak już u Leszezyńskiego, pierwszeństwo przed sejmikową. Każdy wniosek ma być zgłaszany od razu na piśrnie w formie projektu uchwały; wszyst- kie trzykrotnie czyta się przed dyskusją i wszystkie uchwały trzykrotnie po dyskusji. Głosowanie - naza- jutrz po trzykrotnym czytaniu. Kto nie był na dysku- sji, właściwie nie powinien by głosować, o ile nie wykaże (jak w szkole), że rozumie, o co chodzi. Co dp samego głosowania Konarski wyznał, że go, jacyś zacni i rozumni patrioci przekonali o niewłaści- wości większóści kwalifikowanej (jaką był koncedował w tomie trzecim). Więc żadnych wyjątków dla spraw kardynalnyeh czy zasadniczych. O wszţstkim, o po- datkach czy o religii, decyduje większość absolutna sejmu. Czyżby aż tak daleko szedł radykalizm księdza autora? Czyżby o dobrem lub złem deeydował jeden głos większości? Na to -ogół poselski nie był przygoto- wany i gdyby dopuścić do zgłaszania wyjątków- Konarskż 191 to mielibyśmy jeszeze przed Repninem spisanych tuzin praw kardynalnych nietykalnych i tuzin materii stanu, o których orzeka jednomyślność. Spróbował się Konar- ski zabezpieczyć z tej strony inaczej. "Arcyzbawienna i potrzebna rzecz by była - przyznaje - żeby prawo jak najmoeniej i najsurowiej to obwarowało, że ktoby- kolwiek ważył się propozycję jaką przeciw religii i wolności, przeciw sistema istotnemu Rzplitej uczynić, żeby był zaraz irremissibiliter sądzony przez marszałka z dobranymi po trzech z prowincyji posłami i deklaro- wany pro perduelli z karami w sprawach na takich wyrażonymi"; dekret tych dziesięciu izba bez dyskusji zatwierdzi albo odrzuci. Jak widzimy, sprawa znowu zawiśnie od decyzji większości, wobec tego odpada obawa, że rygor proponowany przez Konarskiego uniemożliwi w Polsce postęp w kierunku toleraneji tudzież racjonalne ograniczenie swobód, cała rzecz w tym, czy będzie zorganizowana w izbie większość, która ów dekret na ryzykanta uehwali. W izbie - to znaczyło w danym razie w izbie poselskiej. Bo nawet w kwestiach de lege ferenda Konarski, choć był zwo- lennikiem sejmu d w u i z b o w e g o, ale nie zalecał i2b r ó w n o u p r a w n i o n y c h. Jeżeli izba niższa nie zgadza się na proponowane przez wyższą poprawki i uprze się przy swojej uchwale, to wyższa może od- rzucić tę ostatnią nie inaczej, jak większością 9/10 głosów. Dotąd nie zdarzało się, aby senat jednomyślnie czy większością przełamywał wolę posłów; już prędzej pogodzono by się z tym, gdyby pojedynezy senator zawołał veto i udaremnił communis consensus trzech "stanów". Ale też biskupi, wojewodowie, kasztelanowie dotąd byli mianowani, a nadal różniliby się od posłów 192 Potscţ pżsurze polityczni tylkó dożywotnością, więc to, co obieralnym senato= rom dawał Konarski; stanowiło dla izby wyższej wzrost władzy, ale jeszeze więcej potęgi życzył on wybrańcom zmiennym, w.ybieranym na dwa lata. Najważniejsze .było to, że senat w ogóle otrzyma możność porządnego badania projektów ustaw w miarę tego, jak one poje- dynezo nadehodzić będą z parteru na "górę", gdy dotąd jego rola nawet na sejmach pomyślnie zakońezonych była mizerna - tonęła wśród ciżby połączonych izb, gdzie mało kto nawet słyszał głos sekretarza czyta= jącego uchwały. _ Tyle - o skutecznej radzie p x a w o d a w c z e j: A jaka ma być rada r z ą d z ą c a? Wbrew świeżo (1762j wygłoszonej doktryńie J. J. Rcusseau, że w obliczu czynnego zwierzehnika, tj. zgromadzonego ludu, ustaje działalność jego pełnomocnika, tj. rządu - Konarski uznaje potrzebę nieustającej Rady Rezydentów nie tylko między sejmami, ale i podezas sejmu. Termin: rezydenei, jak wiemy stary, ale txeść jego nowa, a przymiotnik nieustający zapowiada ważne zmiany