Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Nadszedł jednak czas, żeby wyciągnąć z niej wszystkie sekrety dotyczące Naomi. — Powiedz mi, Florence, co się tu właściwie dzieje — zacząłem. — Nie cenzuruj myśli tylko dlatego, że jestem wujkiem Naomi albo dlatego, że jestem policjantem. Ktoś musi mi pomóc. Stawiam właśnie czoło superstrukturze, tutaj w Durham. 65 Florence uśmiechnęła się. Odsunęła z twarzy splątany kosmyk włosów. To kobieta pełna sprzeczności. Raz zachowywała się, jakby była Immanuelem Kantem, innym razem jak Prissy z „Przeminęło z wiatrem". — Powiem, co w tej chwili wiem, doktorze Cross. Dlaczego niektóre dziewczyny z akademika są złe na Naomi. Odetchnęła głębiej pachnącym magnoliami powietrzem. - To się zaczęło od pewnego mężczyzny nazwiskiem Seth Samuel Taylor. On pracuje w opiece społecznej w Durham i buduje to osiedle dla biednych. Poznałam ich ze sobą; Seth to mój kuzyn. — W jej głosie pojawiła się nagle niepewność. — Jak dotąd nie widzę sprawy — wtrąciłem. — Seth Samuel i Naomi zakochali się w sobie jakoś tak w grudniu zeszłego roku — ciągnęła Florence. — Naomi chodziła z oczami jak gwiazdy o północy, a to do niej niepodobne, jak sam pan wie. Początkowo jeszcze wracała na noc do akademika, ale potem zaczęła pomieszkiwać u Setha w Durham. Trochę mnie zdziwiło, że Naomi się zakochała i słowem nie wspomniała o tym Cilli. Dlaczego nikomu z nas nic nie powiedziała? Nadal też nie rozumiałem tej sprawy z koleżankami z akademika. — Przypuszczam, że Naomi nie jest pierwszą studentką Duke, która się zakochała. Ani pierwszą, która zaprosiła chłopaka na herbatkę i kruche ciasteczka czy co tam jeszcze — stwierdziłem. — To nie było zwykłe zapraszanie chłopaka na „co tam jeszcze", tylko zapraszanie czarnego chłopaka. Seth przychodził z budowy w brudnym kombinezonie, butach roboczych i w tej swojej skórzanej kurtce mechanika. Naomi zaczęła chodzić po campusie w słomianym kapeluszu jak jakiś małorolny chłop. Czasem Seth zakładał kask z napisem: PRACA NIEWOLNICZA. Pozwalał sobie na zgryźliwości w kwestii działalności społecznej czarnych sióstr, a nawet ironizował na temat ich, Boże uchowaj, świadomości społecznej. Beształ czarne pomoce domowe za to, że wykonuj ą taki zawód. —A co ty sądzisz o swoim kuzynie? — spytałem Florence. — Seth niewątpliwie ma kłótliwą naturę. Tak się wścieka na niesprawiedliwość rasową, że aż mu to czasem przesłania własne idee. Ale poza tym, to świetny facet. Człowiek czynu; nie boi się ubrudzić sobie rąk. Gdyby nie to, że jest moim dalekim kuzynem... — Florence puściła do mnie oko. Rozbawiło mnie to jej przewrotne poczucie humoru. Miała w sobie coś nieokrzesanego rodem z Missisipi, ale wydawała się miłą dziewczyną. Nawet jej czub na głowie zaczął mi się podobać. — Dawno się przyjaźnicie z Naomi? — spytałem jeszcze. - Nie od początku studiów. Chyba uważałyśmy, że konkurujemy ze sobą w sprawie publikacji w Law Review. Bo prawdopodobnie tylko jedna czarna studentka mogła się załapać, rozumie pan. Ale potem w trakcie roku bardzo się zbliżyłyśmy do siebie. Kocham Naomi. Onajest świetna. Przyszło mi nagle do głowy, czy zniknięcie Naomi nie wiąże się jakoś z jej chłopakiem, a ten morderca grasujący po Karolinie Północnej nie ma tu może nic do rzeczy. - To naprawdę dobry człowiek. Proszę mu nie robić krzywdy — ostrzegła mnie Florence. — Niech to panu nawet w głowie nie postanie. — Złamię mu tylko jedną nogę — zgodziłem się. — On jest silny jak byk — odpaliła. — Byk to ja jestem — uchyliłem przed Florence Campbell rąbka mojej własnej, małej tajemnicy. ROZDZIAŁ 30 Wpatrywałem się w ciemne niczym kulki czarnego marmuru, głębokie oczy Setha Samuela Taylora. Chłopak Naomi był wysoki, bardzo muskularny; prawdziwy człowiek pracy. Bardziej mi się kojarzył z młodym lwem niż z bykiem. Wyglądał na zrozpaczonego i nie chciałem go brać na spytki. Poczułem się tak, jakby Naomi odeszła już na zawsze. Seth Taylor był nie ogolony i widziałem, że nie spał od paru dni. Chyba nawet nie zmieniał ubrania. Miał na sobie mocno wygniecioną, niebieską flanelową koszulę włożonąna podkoszulek oraz ogrodniczki. Na nogach zakurzone buty robocze. Albo był bardzo zdenerwowany, albo świetnie grał swojąrolę. Wyciągnąłem do niego rękę, uścisk miał potężny. Jakbym włożył dłoń w imadło. — Wyglądasz, jakbyś miał sraczkę — powiedział do mnie na powitanie. Gdzieś w okolicy ryczał rap w wykonaniu Digital Underground. Całkiem jak w D.C., tylko trochę przestarzały — Ty tak samo — odgryzłem się. —A, pieprzyć to wszystko —podsumował