Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Wiemy, kim jesteœcie. ChodŸmy z tego szamba - powiedzia³ mê¿czyzna. Wychodz¹c na gumowych nogach z jaskini, czuli szczêœcie i ulgê. Mê¿czyŸni pod¹¿ali za nimi. Gdy znaleŸli siê na zewn¹trz, musieli zmru¿yæ oczy przed oœlepiaj¹cym blaskiem s³oñca. Poni¿ej, u podstawy klifu zauwa¿yli jeszcze z pó³ tuzina pracowników centrum weterynarii. Byli zajêci przy uœpionych zwierzêtach. Zawijali je w czerwone maty i uk³adali jedno obok drugiego na przyczepie. - W jaskini jest jeszcze jeden! - zawo³a³ do kolegów mê¿czyzna z latark¹. - Ja was te¿ znam - powiedzia³a Melanie. Teraz, w dziennym œwietle mog³a im siê dok³adniej przyjrzeæ. - Ty jesteœ Dave Turner, a ty Daryl Chrystian. Mê¿czyŸni zignorowali Melanie. Dave, wy¿szy z nich, odpi¹³ od pasa radiotelefon. Daryl zacz¹³ schodziæ w dó³ po potê¿nych stopniach skalnych. - Turner do bazy - powiedzia³ Dave do urz¹dzenia. - S³yszê ciê g³oœno i wyraŸnie - us³yszeli g³os Bertrama. - Mamy resztê bonobo i ³adujemy je - poinformowa³ Dave. - Œwietna robota - pochwali³ Bertram. - W jaskini znaleŸliœmy Kevina Marshalla i obie kobiety. - W jaki stanie? - Brudni, ale chyba zdrowi. - Daj mi to! - powiedzia³a Melanie, siêgaj¹c po radio. Nagle poczu³a, ¿e nie podoba jej siê, jak podw³adny w jej obecnoœci mówi o niej z lekcewa¿eniem. Dave odsun¹³ siê. - Co mam z nimi zrobiæ? - PrzywieŸ ich do centrum. Powiadomiê Siegfrieda Spalleka. Na pewno bêdzie chcia³ z nimi porozmawiaæ. - Przyj¹³em - powiedzia³ Dave i wy³¹czy³ radio. - Co ma oznaczaæ to traktowanie? - zapyta³a oburzona Melanie. - Byliœmy tu uwiêzieni ponad dwa dni. Dave wzruszy³ ramionami. - Wykonujemy tylko polecenia, proszê pani. Wygl¹da na to, ¿e bardzo rozz³oœciliœcie górê. - Co, na mi³oœæ bosk¹, dzieje siê z ma³pami? - zapyta³ Kevin. Kiedy zobaczy³, co robi¹ mê¿czyŸni, najpierw pomyœla³, ¿e to dla wyratowania ich z opresji. Lecz im d³u¿ej myœla³ o tym, tym bardziej nie móg³ zrozumieæ, dlaczego zwierzêta ³aduje siê na przyczepê. - Wygodne ¿ycie bonobo na wyspie sta³o siê przesz³oœci¹ - powiedzia³ Dave. - Zaczê³y tu wojowaæ i zabijaæ siê nawzajem. ZnaleŸliœmy cztery trupy, wszystkie ranione kamieniami. Zamkniemy je wiêc w klatkach i przewieziemy do centrum weterynaryjnego. Od tej chwili ka¿da ma³pa dostanie swoj¹ celê. Jeœli siê nie mylê, dwa na dwa metry. Kevinowi opad³a szczêka. Pomimo g³odu, wyczerpania i bólu odczuwa³ te¿ g³êboki smutek z powodu owych nieszczêsnych istot, które nie prosi³y siê przecie¿ na œwiat. Ich ¿ycie mia³o siê z dnia na dzieñ zmieniæ w jedno monotonne pasmo wiêziennej udrêki. Drzemi¹cy w nich ludzki potencja³ nie zosta³ odkryty, a dotychczasowe osi¹gniêcia ulegn¹ zatraceniu. Daryl i trzech innych mê¿czyzn zajê³o siê uprz¹taniem ba³aganu. Kevin odwróci³ siê i zajrza³ jeszcze raz do jaskini. Dojrza³ sylwetkê Arthura. Le¿a³ u wejœcia do groty, w której przez dwa dni byli uwiêzieni. £za zakrêci³a mu siê w oku, gdy wyobrazi³ sobie, co poczuje Arthur, kiedy obudzi siê w stalowej klatce. - No dobra, wy troje - odezwa³ siê Dave. - Wracamy. Macie doœæ si³y, ¿eby iœæ, czy wolicie jechaæ na przyczepie? - Co ci¹gnie przyczepê? - zapyta³ Kevin. - Mamy na wyspie pojazd terenowy - wyjaœni³ Dave. - Ja w ka¿dym razie dziêkujê - odpar³a Melanie zimno. Kevin i Candace byli tego samego zdania. - Jesteœmy bardzo g³odni - powiedzia³ jeszcze Kevin. - Dostawaliœmy tylko robaki, larwy i jakieœ zielsko. - W przyczepie mamy trochê s³odkich wafli i soków - powiedzia³ Dave. - To powinno na razie wystarczyæ - odpar³ Kevin. Zejœcie w dó³ skalistego zbocza okaza³o siê najtrudniejsz¹ czêœci¹ podró¿y. Na nizinie marsz nie sprawia³ ju¿ k³opotów, tym bardziej ¿e ³apacze z centrum oczyœcili œcie¿ki. Kevin by³ pod wra¿eniem, widz¹c, jak wiele zrobiono w krótkim czasie. Kiedy weszli na podmok³¹ ³¹kê na po³udnie od Lago Hippo, zastanowi³ siê, czy ich ³ódŸ jest ci¹gle ukryta w trzcinach. Podejrzewa³, ¿e jest. Nie by³o powodów, ¿eby jej szukali. Candace by³a szczêœliwa, widz¹c nad Rio Diviso drewniany most przysypany ziemi¹. Martwi³a siê, jak przejd¹ przez rzekê. - Ostro pracowaliœcie - skomentowa³ Kevin. - Nie mieliœmy wyboru - odpar³ Dave. - Musieliœmy uporaæ siê ze zwierzêtami tak szybko, jak to by³o mo¿liwe. Podczas pokonywania ostatniej mili dziel¹cej most do miejsca po³¹czenia wyspy z l¹dem Kevin, Melanie i Candace coraz dotkliwiej czuli zmêczenie. Szczególnie trudny okaza³ siê moment, gdy musieli zejœæ z drogi, aby przepuœciæ terenówkê jad¹c¹ po ostatni transport bonobo. Kiedy siê zatrzymali, poczuli, ¿e nogi maj¹ jak z o³owiu. Wszyscy odetchnêli z ulg¹, kiedy wyszli z pó³mroku d¿ungli na odkryty teren w pobli¿u mostu. Panowa³a tu niezwyk³a krz¹tanina. Kilku mê¿czyzn z mozo³em pracowa³o w piek¹cym s³oñcu. Roz³adowywali drug¹ przyczepê z ma³pami, które od razu przenosili do stalowych klatek, zanim zwierzêta odzyskaj¹ œwiadomoœæ