Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Oprócz bazy sił polowych były tam jeszcze trzy hotele, w tym jeden w budowie, stanowisko dowodzenia poligonu, kantyna oficerska, garaże, magazyny kwatermistrzowskie, kotłownia oraz kwatery dla służb pomocniczych - w sumie około czterdziestu budynków, z których połowę stanowiły piętrowe, drewniane baraki. Polna droga, utwardzona cementowymi płytami dla pojazdów do piętnastu ton, prowadziła od stacji kolejowej w Aszuluku na poligon. Inny ciężki sprzęt transportowano równoległą polną drogą biegnącą pięćdziesiąt metrów na południe. Około 6-7 kilometrów od poligonu znajdowało się specjalne lądowisko z pojedynczym pasem startowym. „Na tym lotnisku mogą lądować tylko samoloty radzieckie" - stwierdził Kukliński. Samolot, którym przyleciał z Polski, musiał lądować w Astrachaniu. Daniel był zaskoczony pamięcią Kuklińskiego do szczegółów. Około 13.25 ktoś zapukał do drzwi. Był to Carl Gebhardt, szef warszawskiej komórki CIA, który poznał Kuklińskiego jesienią na cmentarzu w Warszawie. „Przywitali się z entuzjazmem, wynikającym z poczucia udziału w zakończonej sukcesem, delikatnej i ryzykownej rozgrywce" - napisał później Daniel do Centrali. Kukliński i Gebhardt niemal przez trzy kwadranse omawiali przyszłe miejsca spotkań, przeglądając plany sytuacyjne i mapy. Wraz z Danielem przedyskutowali sposoby prowadzenia obserwacji przez SB, wykorzystania luk czasowych i rozpoznawania przez Kuklińskiego samochodów, którymi agenci CIA przyjeżdżali na spotkania. Kukliński spytał, czy inni agenci CIA obserwowali ich podczas takich spotkań. Dowiedział się, że nie -nie licząc osoby towarzyszącej lub małżonka przebywającego w samochodzie, agent działał sam. Pod koniec rozmowy Kukliński poruszył kwestię motywów, które skłoniły go do podjęcia współpracy z Amerykanami. „Uważam, że przyczynienie się w ten skromny sposób do wzmocnienia waszego kraju jest moim obowiązkiem. Wasz kraj jest nie tylko silny, ale stanowi także wzór" - kontynuował Kukliński. „Wszelkie zmiany na lepsze w mojej ojczyźnie wynikają z naśladowania tego wzoru, waszego kraju i całego Zachodu. Poczytuję za swój największy honor i obowiązek służenie wam pomocą, by wasza potęga stała się jeszcze skuteczniejszym czynnikiem odstraszającym, który sprawi, że świat będzie podążał w kierunku, w jakim zmierza obecnie. Uważam, że przysłużę się nie tylko waszemu krajowi, ponieważ działam na rzecz wolności wszystkich ludzi, a jako że wolność ta emanuje głównie z waszego kraju, to postanowiłem się do was przyłączyć i będę kontynuował tę działalność, dopóki starczy mi sił". Daniel podarował Kuklińskiemu pozłacany niemiecki długopis. Wyraził nadzieję, że będzie o nim myślał, pisząc listy do Amerykanów. Kukliński obiecał, że będzie ich informował o swoich planach na przyszłe lato. Henry otworzył butelkę norweskiego aquavitu „Linie", przechowywanego w dębowych beczkach i dwukrotnie przewożonego statkami przez równik (zmiana temperatur nadaje mu ponoć wyjątkowy smak). Nalał każdemu po kieliszku. Spełnili toast, po czym Kukliński wyszedł. Po spotkaniu Gebhardt wysłał krótką notatkę do Langley, w której stwierdził, że było ono bardzo owocne: Dało nam możliwość nawiązania kontaktu, który nie byłby możliwy podczas naszych krótkich spotkań w Warszawie. Wydaje się, że rozwiało także ewentualne obawy Mewy co do naszych możliwości kontaktowania się z nim w sposób bezpieczny, mający na uwadze głównie jego dobro. Dało nam także możliwość wyjaśnienia niuansów, których nie można przekazać w listach, zwykle opisujących najważniejsze i najbardziej podstawowe kwestie. Mimo że nie było to konieczne, spotkanie to przypomniało nam raz jeszcze, że naszym informatorem jest człowiek o wielkim sercu, wart wszelkich naszych zabiegów. Tymczasem Daniel przygotował obszerny raport, stanowiący przegląd dotychczasowych spotkań, przekazując swoje wrażenia na temat pułkownika Kuklińskiego. „Jest odważny, inteligentny i oddany. W mojej opinii nie uważa się za «zdrajcę» ani uczestnika jakiejś «brudnej rozgrywki ). «Oddaje ciosy» tym, którzy obracają jego kraj w ruinę, i wyraża głęboką satysfakcję z faktu, że może to robić, współpracując z nami". Wydaje się, że Kuklińskiemu zależy „nie tylko na tym, by był to pewny i skuteczny atak na wroga, ale także przedsięwzięcie o wymiarze osobistym i ludzkim", pisał Daniel. Mimo wyszkolenia wojskowego i osiągnięć w armii Kukliński „nie jest robotem", dodał. „Z żalem wyznał, że chciałby nas lepiej poznać i nawiązać z nami bliskie, ludzkie kontakty"3. Cechowało go stonowane poczucie humoru i uprzejmość wobec Daniela i Henry'ego; martwił się, że musieli czekać na niego na ulicy. Z umiarkowaną dumą opisał, w jaki sposób zdobył dostęp do pewnego tajnego raportu, którego znajomość nie leżała w jego kompetencjach. Podziękował Danielowi za wyrażoną przez niego troskę, iż ktoś mógł go przez to namierzyć, jednak zaznaczył, że dokument trafił do niego sam i że nie występował o jego udostępnienie. Okazywał „głęboki szacunek wobec żony i wiarę w jej niekwestionowaną lojalność. Wiedział, że ludzie rzadko potrafią czytać w cudzych myślach, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że członkowie załogi mogą rozprawiać na jego temat. Jednak uważał, że znalezienie solidnej wymówki tłumaczącej jego nieobecność jest racjonalniejszym rozwiązaniem niż zadręczanie się ich ewentualnymi podejrzeniami. „Podczas wszystkich spotkań mówił jasno, z entuzjazmem, niekiedy z kontrolowaną ekscytacją" - napisał Daniel. Opisał Kuklińskiego jako drobnego mężczyznę mierzącego niecałe 170 centymetrów wzrostu i ważącego około 70 kilogramów, o przeszywającym spojrzeniu i dobrej cerze. Wyglądał na zdrowego i silnego