Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- Gdzie protokólantka? Tuż koło sędziowskiego stanowiska pokazała się szczupła dłoń. - Tutaj, Wysoki Sądzie. - Proponuję przerwę. Za kilka minut zobaczymy, co dalej robić. Zaczaj się podnosić. - Panie sędzio, chciałbym jeszcze podać kilka faktów do protokołu -oznajmił Starkey. Opiekujący się adwokatem strażnik kazał „swojemu pacjentowi" siedzieć cicho. 234 - To może przecież poczekać, aż będzie pan w lepszym stanie, panie Starkey. - Czuję się dobrze - upierał się obrońca, gdy jego nos znikał pod szerokim bandażem. - I tak zaraz muszę iść do lekarza, żeby się tym zajął. Chcę jednak najpierw powiedzieć, że domagam się przesłuchania przysięgłych, mającego wykazać, jaki wpływ wywarło na nich to zajście. - Nie, znowu - jęknął Fraser, nie panując nad sobą. Starkey mówił dalej. Nie zwracał uwagi na krwawiący nos: - Ten wypadek mógł uprzedzić przysięgłych do osoby mojego klienta. Zachowanie Reece'a świadczy o jego chorobie umysłowej. Mam prawo się dowiedzieć, jak ten incydent wpłynął na obiektywizm przysięgłych. Fraser zamierzał się sprzeciwić, choć okoliczności tłumaczyły postępowanie Starkeya. Sędzia odezwał się szybciej: - Powinien pan iść do lekarza, mecenasie, ale skoro pan już poruszył tę kwestię, załatwimy ją jak najszybciej; leży to w pańskim interesie. To pański klient spowodował wypadek. On był sprawcą, od początku do końca. Jeśli teraz zgodzę się na pańskie żądanie, wynagrodzę Reece'a za tak karygodny występek, ponieważ pozwolę mu decydować o tym procesie. A to wcale nie jest jego zadanie. - Odrzuca pan mój wniosek? - Właśnie to zrobiłem. Starkey jęknął cicho. Fraser odczuwał pewnego rodzaju podziw, widząc wytrwałość przedstawiciela strony przeciwnej. - Żądam także przesłuchania - adwokat nie rezygnował - w celu określenia, jaki wpływ na przysięgłych miały znaki mimiczne prokuratora. Fraser poderwał się z miejsca. - Moje co?! - Jego co? - zawtórował sędzia. - Reece poinformował mnie, że pan Fraser od dłuższego czasu stroi różne miny do przysięgłych, panie sędzio. Ja osobiście nic nie widziałem. Oskarżony twierdzi, że są to głównie uniesienia brwi, uśmieszki, grymasy, wzruszenia ramion i tak dalej. Traktuję te gry jako próbę nastawienia przysięgłych wrogo do obrony. - To śmieszne! - krzyknął Fraser. - Panie sędzio, nie robiłem żadnych min do przysięgłych, a tym bardziej nie starałem się nikogo negatywnie nastawiać! Wstał strażnik opatrujący Starkeya. - Panie sędzio, nie mogę zatamować krwotoku. Ten człowiek powinien jak najszybciej udać się do lekarza. - Chwileczkę. - Sędzia uniósł dłoń do góry. - Proszę o kilka minut, żeby się upewnić, że wszystko jest w protokole. - Gdy protokólantka skinęła potakująco głową, McKinsey kontynuował: - Teraz już wszystko w porządku. A oto moja decyzja, panie mecenasie. - Opuścił dłoń. - I ten wniosek zostaje odrzucony. Nie pozwolę żadnej ze stron manipulować 235 procesem. Siedziałem tu cały czas i nie dostrzegłem jakichkolwiek podejrzanych min pana Frasera. - Więc odmawia pan przesłuchania? - Tak. A teraz proszę się zajad panem mecenasem — uciął dyskusję McKinsey. Strażnicy wzięli Starkeya pod ręce, a Fraser wcisnął mu w dłoń okulary. - Dzięki - mruknął adwokat. Przy drzwiach odwrócił się powoli. -Mamy przerwę? - spytał. - Mamy przerwę - powtórzył tępo sędzia. Protokólantka uderzyła ostatni raz w klawisze i zerwała się z miejsca. To wszystko gra, myślał Fraser. Płacze i mrugnięcia, ucieczka i uderzenie Starkeya. Nawet tamten telefon. Wszystko to część instynktownych poczynań, mających pomóc Reece'owi wydobyć się z matni. Dzwonisz do prokuratora i prowokujesz, by powiedział coś, za co można go odsunąć od procesu. Próbujesz uciec z więzienia. Próbujesz każdej sztuczki, perorował Tony bezgłośnie. Ale ja cię znam. McKinsey ciągle siedział na swojej ławie. - Wiesz, o co chodzi, prawda? - spytał. - Al chciał się upewnić, że jego wnioski są w protokole - odparł kwaśno Fraser. - Nikt mu teraz nie zarzuci, że zwlekał z ich wniesieniem