Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
.. to dobre słowo. Ty wypuściłeś z raje Starlighta i dziew czynę. W takim razie rubiny sądla mnie. 1 to sprawia, że wychodzisz na głupca... kolejny raz. Roth błyskawicznie zamachnął się pistoletem i z całej siły uderzył Vincenta w skroń. Mężczyzna zwalił się obok toaletki. Flakony, misecz ki i słoiczki poleciały z niej, rozbijając się o ścianę, ale Roth nie zwracał na to uwagi. Podszedł do stojącego pod oknem Finna. - Czy to prawda, co on mówił? Czy ona poszła się spotkać ze Starlightem? Finn zmierzył go pogardliwie wzrokiem. Milczał. - Na Boga, ty wiesz, kim on jest, prawda? Wiesz, kim jest Starlighl, i wiesz, dokąd ją zabrał. - Nie mam pojęcia, o czym pan mówi ~ oświadczył Finn. - A gdy bym nawet... - Tak? Finn zaczął wydłubywać jakiś strzępek zza wypielęgnowanego pa znokcia. - Nie miałbym nic do powiedzenia. - Twoja lojalność i odwaga są godne podziwu, mój stary - powie dział Roth, szczerząc zęby w uśmiechu. - Ale są daremne. Księżycowy ju&taec 225 Gdy Finn wpatrywał się spokojnie w oczy Rotha, pułkownik pod niósł pistolet, nacisnął spust i broń wypaliła. Tyrone już chciał odchylić brzeg kilimu, gdy z drugiej strony do-J biegł go śmiech. Rozległy się szepty i zdyszane pytania, tupot dam skich pantofelków i nowy wybuch śmiechu. Nie można było pomylić nosowego głosu panny Ruth Entwistle, lecz trudniej byłoby zgadnąćj kim jest jej towarzysz. Wcześniej tego wieczoru Tyronc'a chciał wyja^ wić Renće, iż większość mężczyzn darzy względami pannę Entwistle bynajmniej nie z powodu jej duchowych zalet. Pociąga ich to, że za-j wsze i wszędzie jest ona gotowa na miłosne uciechy z każdym, któj tego zechce. W innych okolicznościach Tyrone doceniłby komizm tej sytuacji. Stojąc o krok. oddzielony od kochanków tylko grubością kilimu, słyszał wyraźnie odgłos cmokania i szelest płóciennych halek, gdy jedno ciało! przywarło do drugiego. Co gorsza, działo się to najwyżej kilka centyme trów od krawędzi wnęki. Jeśli przesuną się choć odrobinę, przekonają się, że ściana nie jest tak pewnym oparciem, jak się im wydaje. Pożądliwy pomruk pociągnął za sobą nowy szelest ubrania, a Ty rone przywarł do zimnych kamieni, klnąc pod nosem. Jeśli Finn jest na górze schodów, też zapewne czeka, póki kochankowie nie skończą. - Nie możecie, na litość boską, poszukać jakiegoś łóżka? - wymam rotał wreszcie po paru minutach wyczekiwania. - Czy coś słyszałeś? - spytała kobieta zdyszanym głosem. Tyrone przygryzł język, a wargi ułożyły mu się w bezdźwięczne prze kleństwo. - Nie, nic - zaprzeczył męski głos. - Nic nie słyszałem. - Ja na pewno słyszałam - szepnęła panna Entwistle. - Posłuchaj... teraz znowu. Tyrone czul zbyt silne pulsowanie w głowie, by słyszeć cokolwiek.; Gdy odgłosy ssania i cmokania po drugiej stronie kilimu ustały, potrafili sobie wyobrazić twarze kochanków wpatrujące się w ciemność i czeka-J jące na reprymendę przyzwoitki. Na odgłos strzału Tyrone oderwał głowę od ściany. - O! -jęknęła panna Entwistle. - Teraz już na pewno słyszałeś! - Zostań tu! - rozkazał tajemniczy dżentelmen. - Och! Nie możesz mnie tak zostawić! - Tylko na chwilę. Czekaj tu, błagam. 226 Tyrone usłyszał tupot butów na schodach. Echo strzału musiało ponieść się również wzdłuż głównego holu, bo teraz dobiegały okrzyki z górnego po destu. Tyrone westchnął z rezygnacją i odgarnął na bok kilim, wywołując pisk zaskoczenia panny Ruth Entwistle, która stała niecałe trzy kroki od niego- Jak sprytnie chowają w dzisiejszych czasach klozety, prawda? zauważył od niechcenia, wskazując za siebie palcem. - Czy się mylę, czy też słyszałem wystrzał? Panna Entwistle na jego widok pisnęła, okręciła się w zgrabnym pi ruecie. Tyrone, nie zważając na nią, zawrócił na schody i popędził na górę. Pod drzwiami sypialni Renee zebrało się już parę osób, a następne przybywały w grupkach, lian wśliznął się niepostrzeżenie pomiędzy gapiów i przybrał minę tak samo zaniepokojoną i zaskoczoną jak po zostali, gdy pułkownik Roth wyszedł z sypialni Renee. Lord Pa\ton przybył w tej samej chwili, sapiąc i z trudem łapiąc oddech. - Ktoś powiedział, że padły tu strzały? Roth uniósł stalowy kieszonkowy pistolet. - Wygląda na to, że Francuzi mają dziwny sposób odpłacania za opiekę, żywienie, ubieranie i traktowanie ich po królewsku. Edgar Vincent nie żyje. Zastrzelono go. Starałem się jak mogłem, by go utrzymać przy życiu, ale niestety... - Zabity! - Paxton głośno wciągnął powietrze. Przez tłum gości prze szedł szmer niedowierzania. -- Vincent nie żyje? - Zastrzelił go z zimną krwią służący pańskiej siostrzenicy. Całe szczęście, że byłem w pobliżu i zdołałem ująć winnego, nim zdążył uciec. Zastałem go nad ciałem z jeszcze ciepłym pistoletem w ręce! - A moja siostrzenica? - Uciekła. Siostrzeniec zresztą też. A rubiny, które Vincent podarował jej w prezencie zaręczynowym, w tajemniczy sposób zniknęły razem z nimi. Po tych słowach wzniosły się głosy oburzenia i niedowierzania. Roth uniósł dłoń, prosząc o spokój. - Zgodnie z tym, co przed śmiercią zdołał wyszeptać pan Vincent, narzeczony przybył do pokoju narzeczonej tylko po to, by ją przyłapać na próbie ucieczki z domu. Co więcej, dodał, że w kradzież)' pomógł jej osła wiony kapitan Starlight, z którym mademoiselle d'Anton miała romans. Kobiety na dźwięk nazwiska rozbójnika zaczęły się domagać natych miastowego odprowadzenia ich na kanapy. - On tu był? - spytał Paxton takim tonem, jakby też zaraz miał za słabnąć. - Starlight był w tym domu? - Musimy to dopiero zbadać. I zbadamy, na Boga, jeszcze przed końcem tej nocy. - Roth odsunął się na bok i dał znak porucznikowi Marlborough 227 i jeszcze jednemu dragonowi, aby wywlekli Finna /.sypialni. Lokaj miał': twarz zalaną krwią. Dostał cios tak silny, że ciało było przecięte aż do kości, i chociaż był oszołomiony i chwiejnie się trzymał na nogach, próbował strząsnąć z siebie ręce trzymających go żołnierzy. Próbował też przemówić, ale wtedy głos Rotha wzniósł się nad ochrypłymi szeptami, wydając rozkazy podwładnym, by przeszukali teren. Zachęcał też, by skorzystali ze strzelb myśliwskich i psów gończych lorda Paxtona i pomogli przeszukać stajnie i okoliczne lasy. Wręczył porucznikowi Marlborough pistolet, oświadcza jąc, że jest to dowód rzeczowy, po czym wydal rozkaz)' natychmiastowego zabrania lokaja do więzienia w koszarach w Coventry