Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Zaledwie kilka mil stąd jest Bunker Hill, a nieco dalej Lexington, gdzie padły pierwsze strzały, które usłyszał cały świat. Powszechnie znane są wasze wspaniałe uczelnie i ośrodki medyczne. Robicie wiele, by zainspirować moją ojczyznę. W zamian chciałbym ogłosić otwarcie rosyjskiego centrum handlu, które ułatwi swobodny przepływ towarów między naszymi wielkimi krajami. Kiedy Razow podawał szczegóły swojej inwestycji, Austin nachylił się do ucha Kaeli. - Czas, żebym powęszył - szepnął. - Spotkamy się przy motorówce. Kaela ścisnęła jego rękę. - Będę czekała. Austin utorował sobie drogę do bocznych drzwi i wyszedł w wieczorny chłód. Większość ludzi słuchała w salonie Razowa i pokłady były puste. Natknął się tylko na kelnera, który wcisnął mu do ręki talerz z kiełbaskami i żeberkami bez kości. Austin zamierzał wyrzucić wszystko za burtę, gdy tylko kelner zniknie z widoku. Potem pomyślał, że włócząc się po jachcie zjedzeniem w rękach, będzie wyglądał mniej podejrzanie. Przespacerował się w kierunku dziobu i doszedł do zamkniętej strefy. Na lince zagradzającej drogę wisiała tabliczka z angielskim napisem WSTĘP WZBRONIONY. W głębi było ciemno. Razow poukrywał swoich ochroniarzy, żeby nie straszyli gości. Kiedy jednak Austin próbował zobaczyć, co jest w zakazanej strefie, pojawił się mięśniak z charakterystycznym wybrzuszeniem pod marynarką, oznaczającym spluwę. - Tu nie wolno - powiedział z rosyjskim akcentem. Austin udał wstawionego. - Kiełbaskę? - zaproponował z pijackim uśmiechem. Ochroniarz spojrzał na niego kwaśno i ruszył dalej. Austin zaczekał, aż zniknie mu z oczu, i chciał już dać nura pod linką, kiedy nagle usłyszał za sobą lekki tupot. Odwrócił się i zobaczył dwie białe zjawy. W jego kierunku pędziły charty Razowa. Wlokły za sobą smycze. Skoczyły mu na pierś i omal nie zwaliły go z nóg. Potem wetknęły długie pyski w jego talerz. Postawił jedzenie na pokładzie. Psy błyskawicznie pożarły kiełbaski i żeberka. Wylizały talerz do czysta i spojrzały z nadzieją na Austina. Podbiegł jakiś człowiek i powiedział coś po rosyjsku, pewnie przeprosił go. Chwycił smycze i odciągnął charty. Austin zaczekał, aż znów będzie sam, i dał nura pod linką. Ruszył naprzód cicho jak duch. W czarnym ubraniu łatwo wtapiał się w ciemność. Po kilku minutach przystanął obok wentylatora. Rura była wyższa od niego o dobre trzydzieści centymetrów. Sięgnął do kieszeni, wyjął przedmiot podobny kształtem i wielkością do telefonu komórkowego. Wcisnął włącznik. Wyświetlacz rozjarzył się na jasnozielone i pojawiły się cyfry. "Węszyciel" Yaegera był gotowy do pracy. Kiedy Austin szykował się do wyjazdu do Bostonu, zadzwonił podniecony Yaeger. - Chyba wiem, jak się podłączyć do systemu na jachcie - powiedział. - Wi-Fi. Austin już się przyzwyczaił do dziwnego języka Yaegera. Tacy geniusze komputerowi żyją na innej planecie i tylko czasem wracają do mowy ojczystej. Poprosił o więcej szczegółów. Yaeger odrzekł, że Wi-Fi to skrótowa nazwa bezprzewodowej sieci komputerowej, która wchodzi do użytku w większych kompleksach. - Powiedzmy, że prowadzisz duży szpital - tłumaczył. - Chcesz zapewnić twoim ludziom dostęp do ważnych informacji, ale tak, żeby nie musieli wracać do swoich komputerów, kiedy są w innej części budynku. Więc instalujesz bezprzewodową sieć komputerową, która obejmuje tylko jeden budynek lub kompleks. Wyższy personel nosi przy sobie laptopy. Włącza je, ustawia na właściwą częstotliwość i ma natychmiastowy dostęp do systemu głównego. - Bardzo interesujące, Hiram, ale co to ma wspólnego z naszym problemem? - Na jachcie Atamana jest Wi-Fi. Austin wciąż nie bardzo rozumiał, do czego zmierza Yaeger, ale jego entuzjazm był zaraźliwy. - Skąd wiesz? - Max to odkryła. Kiedy padaliśmy na twarz, próbując rozszyfrować kod Atamana, zaczęła wyciągać wszystko, co mogła znaleźć o jachcie. Nie było tego dużo, bo Ataman zbudował ten statek w swojej stoczni na Morzu Czarnym. Ponieważ jednak Rosjanie nie mieli odpowiedniej elektroniki, kupili amerykańską. Zainstalowała ją francuska ekipa. Max weszła do bazy danych tej firmy. Wyposażyli jacht w Wi-Fi. - Rozumiem, że coś takiego może się przydać w szpitalu, ale na jachcie? - Pomyśl, Kurt. Statek tej wielkości to całe przedsiębiorstwo. Powiedzmy, że jesteś płatnikiem okrętowym