Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

W tym twardym orzechu jest zamknięty miąższ: dusza. W niej zaś znajduje się złożony przeze Mnie kiełek. Jest on uczyniony z różnorodnych składników, lecz głównym jest miłość. To ona spełnia zadanie dźwigni dla otwarcia łupiny i uwolnienia ducha z ucisków materii, jednocząc go z Bogiem, który jest Miłością. Miłości nie [okazuje się] samymi tylko słowami i pieniędzmi. Miłuje się samą miłością. I niech to wam się nie wyda grą słów. Ja nie miałem pieniędzy, a słowa nie wystarczały w tym wypadku. Było tam siedem osób na skraju głodu i trwogi. Rozpacz wysuwała swe czarne pazury, żeby pochwycić i zatopić. Ludzie w obliczu tego nieszczęścia oddalili się, twardzi i egoistyczni. Wydawali się nie rozumieć słów Nauczyciela. Nauczyciel ewangelizował za pomocą dzieł. Byłem zdolny i wolny, aby to uczynić. Miałem też obowiązek kochać, za wszystkich ludzi, tych nieszczęsnych, których świat nie miłuje. To wszystko właśnie uczyniłem. Czy jeszcze możecie Mnie krytykować? A może to Ja powinienem was krytykować w obecności ucznia, który nie zgorszył się i poszedł tam, gdzie były trociny i wióry, żeby nie opuścić Nauczyciela? Jestem tego pewien, że bardziej przekonał się do Mnie, bo widział Mnie pochylonego nad drewnem, niż gdyby Mnie zobaczył na tronie. [Miałbym robić wam wymówki] w obecności dziecka, które poznało, kim jestem, pomimo swej niewiedzy, przytłoczenia nieszczęściem i absolutnego braku wiedzy o tym, kim rzeczywiście jest Mesjasz? Nic nie mówicie? Nie zadręczajcie się jednak, kiedy podnoszę głos, żeby wyprostować zbłąkane myśli. Czynię to z miłości. Włóżcie jednak w siebie ziarno, które uświęca i które otwiera [łupinę] orzecha, w przeciwnym bowiem razie staniecie się istotami bezużytecznymi. To, co Ja robię, i wy powinniście być gotowi czynić. Z miłości do bliźniego, aby doprowadzić duszę do Boga, żadna praca nie powinna wam ciążyć. Praca, jakakolwiek by nie była, nigdy nie jest upokarzająca. Upokarzające są działania nikczemne, fałsz, kłamliwe doniesienia, zatwardziałość, czyny niesprawiedliwe, lichwa, oszczerstwa, rozwiązłość. To właśnie dręczy człowieka. A jednak czynią to bez zawstydzenia się nawet ci, którzy chcą mówić o sobie jako o doskonałych i którzy z pewnością zgorszyli się, widząc Mnie pracującego piłą i młotkiem. O! Och! Młotek! Ten pogardzany młotek – kiedy służy do wbijania gwoździ do drewna dla wykonania przedmiotu mogącego zapewnić pokarm sierotom – jakże staje się szlachetny! Młotek nie mający w sobie nic szlachetnego – kiedy jest w Moich rękach, używany dla świętego celu – nie będzie już nieszlachetny. Jakże będą go chcieli posiadać wszyscy ci, którzy teraz gotowi są krzyczeć, zgorszeni z jego powodu! O! Człowieku, stworzenie, któreś powinno być światłem i prawdą, jaką jesteś ciemnością i kłamstwem! Wy jednak, przynajmniej wy pojmijcie, czym jest Dobro, czym jest Miłość i czym – Posłuszeństwo! Zaprawdę powiadam wam, że wielu jest faryzeuszy i nie brak ich pośród tych, którzy Mnie otaczają...» «Nie, Nauczycielu. Nie mów tak! My... to dlatego, że Cię kochamy, nie chcemy pewnych rzeczy!...» «To dlatego, że jeszcze nic nie zrozumieliście. Mówiłem wam już o Wierze i o Nadziei. Sądziłem, że nie potrzeba nowego pouczenia o Miłości, gdyż tak ją wydzielam, że powinniście nią być przesyceni. Tymczasem widzę, że znacie ją tylko z nazwy, nie rozumiejąc jej natury ani formy. W taki sam sposób znacie księżyc. [por. Mt 11,28-30] Czy pamiętacie dzień, kiedy mówiłem wam, że Nadzieja jest jak poprzeczne ramię słodkiego jarzma, które podtrzymuje Wiarę i Miłość, i że ona jest szubienicą ludzkości i tronem zbawienia? Tak? Ale nie zrozumieliście Moich słów. Dlaczego nie prosiliście Mnie o ich wyjaśnienie? Daję wam je. To jarzmo, gdyż ono zmusza człowieka do uniżenia swej głupiej pychy pod ciężarem prawd wiecznych – to szubienica dla tej pychy. Człowiek, który pokłada ufność w Bogu, swym Zbawcy, z konieczności upokarza swą pychę, która chciałaby jego samego ogłosić “bogiem”. Uznaje, że on jest niczym, a Bóg – wszystkim; że on - człowiek jest prochem, który przemija, a Bóg jest wiecznością, która podnosi proch do najwyższego poziomu, dając mu nagrodę wieczną. Człowiek przybija się do świętego krzyża, żeby osiągnąć Życie. Jest przybity przez płomienie Wiary, Miłości, a ku Niebu wznosi go Nadzieja, która znajduje się pomiędzy tymi dwiema [cnotami]