Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- Odepchnął Aluna. - Nigdy nie zabieraj ze sobą klientów - powiedział, mijając Thrauna. Zza kuchenki, na której ustawiony był rondel z wodą, Jandyr obserwował całe zajście z ciężkim sercem. Dla niego było jasne, czemu nigdy nie zajdą daleko jako zespół najemników, mimo iż na pierwszy rzut oka niczego im nie brakowało. Mieli prawdziwego mistrza wśród złodziei, bezszelestnego tropiciela i sprawnego myśliwego. Wszyscy byli szybcy, sprytni i potrafili walczyć. Problem leżał w ich charakterach. Thraun, mimo rozmiarów i wyglądu, był zbyt łagodny, zbyt podatny na wpływ innych. Dlatego Alun jechał z nimi, zamiast czekać spokojnie w domu. Will był za to zbyt nerwowy. Jego potrzeba spokoju i kontroli świadczyła o ciągłym wewnętrznym niepokoju, który zdecydowanie nie pasował do jego profesji. Myśląc o sobie, Jandyr wiedział, że sercem nie jest z towarzyszami. Nie był do końca najemnikiem. Był tylko elfem, który potrafił zarabiać na życie łukiem, szukającym cały czas swojego powołania. Miał tylko nadzieję, że odnajdzie je, nim będzie za późno. Patrząc na trzech mężczyzn siedzących osobno w ponurej i gniewnej atmosferze, Jandyr pomyślał, że chyba już jest za późno. * * * Generał Ry Darrick wygładził mapę rozłożoną na stole. Starsi magowie z czterech kolegiów skupili się wokół niego. Reszta delegatów musiała zadowolić się spoglądaniem im przez ramię. Tylko Vuldaroq pozostał na swoim miejscu. Darrick był wysokim mężczyzną - mierzył prawie dwa metry. Miał gęste, kręcone, jasnobrązowe włosy, przycięte nad uszami, na czole i na karku. Ta niesforna grzywa nadawała mu trochę chłopięcego wyglądu, podobnie jak twarz, okrągła, śniada i gładko ogolona. Naprawdę miał trzydzieści trzy lata. Niewielu nabrało się na jego młody wygląd więcej niż jeden raz. Kiedy pochylał się nad mapą, zgromadzeni magowie chłonęli każde jego słowo. Darrick zdobył reputację geniusza taktycznego, zanim jeszcze utracono Kamienne Wrota na rzecz Tessai. Generał dowodził atakami w głąb terytorium Wesmenów, uniemożliwiając im mobilizację i niszcząc zaopatrzenie. Przez prawie cztery lata udało mu się utrzymać przełęcz w rękach Wschodu. Od tamtego czasu baronowie, których stać było na opłacenie Darricka i Lystern, i którzy nie mieli do swej dyspozycji Kruków, szukali jego rady w poważniejszych konfliktach. Nie było wątpliwości, że tylko on może zdobyć szacunek połączonej armii czterech kolegiów. - Cóż, dobra wiadomość jest taka, że przy jednostkach, którymi dysponujemy, jesteśmy w stanie się obronić, pod warunkiem, że wasza ocena liczebności Wesmenów jest trafna. Byłbym też szczęśliwszy, gdyby zaatakowali bez wsparcia WiedźMistrzów, ponieważ jeśli przełamią naszą obronę, zostanie nam bardzo niewiele sił, żeby zatrzymać ich pochód do Koriny, Gyernath i kolegiów. - Rozejrzał się na boki. - Czy wszyscy to widzą? - Wskazał na mapę Północnego Kontynentu. Dominującym elementem geografii Balai były Czarne Szczyty, przecinające kontynent, niczym nierówna blizna, z północy na południe, od wybrzeża do wybrzeża. Wschodnia część, którą co biedniejsi mieszkańcy zwykli nazywać cywilizacją, była nieco mniejsza. Żyzna gleba, gęste lasy, dużo źródeł wody i naturalnych zatok tworzyły idealne warunki do rozwoju i handlu. W zachodniej części przeważała jałowa ziemia, nagie skały i skupiska karłowatych krzewów. Gdzieniegdzie tylko znajdowały się małe obszary jako tako nadające się do zasiedlenia. Południowy zachód to był kraj Wesmenów, na północnym zachodzie leżały Rozdarte Pustkowia. Legenda głosiła, że Wschodnia i Zachodnia Balaia były kiedyś osobnymi lądami, unoszącymi się na oceanie, dopóki nie nastąpiło powolne, lecz nieuchronne zderzenie. Kamienne lawiny, będące plagą niektórych części Czarnych Szczytów, wydawały się to potwierdzać. - Nie musicie być generałami, żeby wiedzieć, że istnieją trzy drogi wejścia na wschód. Na południu zatoka Gyernath, na północy Triverne, oraz oczywiście przełęcz Kamiennych Wrót, położona mniej więcej na wysokości jednej trzeciej łańcucha. Możemy odrzucić trzy znane nam szlaki przez środek gór: tu, tu i tu. Są zbyt wolne, niebezpieczne i nie nadają się do przerzucenia dużej liczby wojsk. Nie znaczy to, że zamierzam zupełnie je zignorować. - Sięgnął po szklankę wody, by się napić. - Rozumiem, generale, że nie przypuszczasz, aby chcieli popłynąć dalej wzdłuż północnego albo południowego brzegu? - zapytał Barras. Darrick przecząco potrząsnął głową. - Nie w większej ilości - powiedział. - Oczekuję, że wyślą niewielkie siły zaczepne czy podjazdy w okolicę Gyernath, ale nie mają odpowiednich statków do masowego transportu jednostek. Przepłynięcie zatoki jest prostsze, szybsze i nadaje się do tego nawet łódź. - A więc co zrobią? - zapytał Vuldaroq, wpatrując się w kontur wybrzeża widoczny na mapie. - Musimy tu rozważyć dwa cele, jeden zależny od drugiego. Wesmeni zaprzysięgli uwolnić świat od czterech kolegiów. Dla WiedźMistrzów jest to część planu przejęcia kontroli nad całym kontynentem. - Dlatego też główne uderzenie inwazji zostanie prawdopodobnie skierowane na Kamienne Wrota i zatokę Triverne. Zajmę się nimi po kolei