Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- Czy mam wysiąść już teraz, zanim odkryje pan, j; jestem naprawdę, czy zaufa mi pan jeszcze podczas koto - Dobrze pani wie, o co mi chodzi. Ile pani zna m żeństw, które funkcjonują naprawdę dobrze?- zapj bez ogródek, jak przystało na prawdziwego cynika i przysięgłego kawalera. - Na przykład moje małżeństwo - odpowiedziała prostu. - Przez długie lata byliśmy bardzo szczęśliwi. - Ale większość ludzi nie jest, o czym pani dobrze wk Usiłował ją przekonać. 142 - Ma pan rację, większość ludzi nie jest aż tak szczęśliwa, ale niektórzy są. - Bardzo nieliczni. - Dojeżdżali już do restauracji. Kiedy usiedli przy stoliku, Liz z uwagą popatrzyła na Billa. - Gdzie pan wyrobił sobie takie straszne poglądy na małżeństwo? Czy było aż tak źle? - Nawet gorzej. Kiedy się skończyło, nienawidziliśmy się nawzajem. Nie widziałem jej od tamtej pory i nie mam na to najmniejszej ochoty. A gdybym do niej zadzwonił, pewnie odłożyłaby słuchawkę. Było aż tak źle. I nie sądzę, byśmy stanowili wyjątek. Nie ulegało wątpliwości, że wierzył w to, co mówił. - A ja myślę, że jednak byliście wyjątkiem - powiedziała spokojnie. - Gdyby to pani miała rację, nie miałaby pani co robić w swojej kancelarii. Roześmiała się. Zamówili pizzę z papryką, grzybami i oliwkami. Okazała się wyśmienita, ale kiedy zjedli połowę, doszli do wniosku, że mają dosyć, więc kelnerka podała im kawę. Poruszali w rozmowie mnóstwo tematów: medycynę, prawo, lata spędzone przez niego w Nowym Jorku na stażu, to, jak bardzo mu się tam podobało, ona opowiadała o tym, jak pojechali z Jackiem do Europy i jak bardzo im się tam podobało, szczególnie w Wenecji. Mimo rozmaitości tematów Liz dalej była zaintrygowana tym, co Bili mówił o małżeństwie i o dzieciach. Najwyraźniej miał ugruntowane opinie w tej sprawie. Zrobiło się jej go żal. Pozbawił się w ten sposo6 z'ycia, które bardzo sobie cenifa. Za nic nie zrezygnowałaby z tych wszystkich lat małżeństwa, na pewno na nic nie zamieniłaby przyjemności posiadania dzieci. Wiedziała, że bez nich jej życie byłoby puste, i podejrzewała, że takie właśnie jest jego. Interesowała go jedynie praca, ludzie, których leczył i ci, z którymi pracował. To było dużo, ale nie wypełniało życia całkowicie. Nie poruszyli już jednak tego tematu. Rozmowa skierowała się na filmy. Bili miał bardzo eklektyczny gust, lubił filmy 2 niczne i artystyczne, ale także niektóre wielkie prz komercyjne. Liz przyznała, że podobają jej się i które ogląda z dziećmi, były to bez wyjątku film; mercyjne, a w przypadku Petera również kino Lubiła chodzić do kina z dziećmi. Przpomniała s jak rzadko zabierała gdzieś dzieci po śmierci Jacka wsze czekała na nie w domu, ale już prawie nii z nimi nie chodziła. Obiecała sobie w duchu, że t zmieni. Bili znowu przywrócił jej ochotę do życia, po wyjściu z kina przysięgała sobie, że wkrótce ząb gdzieś dzieci. Już od bardzo dawna nie byli nij razem. Po powrocie do domu zaprosiła Billa na drinka, mówił się jednak koniecznością wczesnego wstania i jutrz. Musiał być w szpitalu o szóstej. Poczuła się v szona, że siedział z nią tak długo. Było już po jedeni więc pewno i tak będzie rano zmęczony. Przeprosi; za to z uśmiechem. - Myślę, że jest pani tego warta. Jego słowa zaskoczyły ją, ale równocześnie spn przyjemność. Spędziła z nim czas bardzo miło. Obi że wkrótce znowu żądzowni. Liz weszła do domu, l Bili odjeżdżał. Peter i Megan jeszcze nie spali. Z; zamknęła drzwi, zorientowała się, że zostanie podi szczegółowemu przesłuchaniu. - Pocałował cię? - spytała oskarżycielskim tonem gan, pełna dezaprobaty i obrz.yd.zem3, - Oczywiście, że nie. Przecież prawie go nie znam. - To nie byłoby mądre na pierwszej randce - powied rozsądnie Peter, czym rozśmieszył matkę. - Przykro mi, że muszę was rozczarować, ale jesteś tylko przyjaciółmi. Sądzę, że on bardzo się stara, żeby nie zaangażować. Znacznie bardziej przejmuje się sw pracą